Witam. Przegladając to wszechstronne uniwersum jakim jest internet, spotkałem
się z dosk niekonwencjonalnym sposobem odswieżania strun:
A mianowicie osobnik sprzedający basik napisał:
„Struny dość stare, ale były niedawno odświeżane poprzez gotowanie”
I jestem teraz strzasznie ciekaw:
Czy to jest jakiś sposób, czy tylko kit wciskany w bebechy naiwnym
kupującym?!
Bo jeżeli chociaz odrobine by się sprawdzało, to mogło by to odwlec
kupowanie przez nas strun nowych chociaż o jakiś króki czas.
Osobiscie struny będę wymianiał w przeciągu miesiąca, wiec moje stare poddam
tej próbie ognia i wody;)
A co wy o tym sądzicie?!
Pozdrawiam!
Czy słyszeliście o gotowaniu strun jako sposobie na ich odświeżenie?
Czy kiedykolwiek próbowaliście gotować swoje struny basowe?
Czy uważacie, że gotowanie strun jest skuteczną metodą odświeżania?
Czy słyszeliście o kimś, kto korzysta z metody gotowania strun?
Czy myślicie, że gotowanie strun może wpłynąć na ich jakość dźwięku?
Czy podejmowalibyście ryzyko i spróbowalibyście gotować swoje stare struny?
Czy myślicie, że gotowanie strun jest bardziej opłacalne niż kupowanie nowych?
Czy macie jakieś doświadczenie z odświeżaniem strun basowych?
Czy uważacie, że gotowanie strun może wpłynąć na trwałość instrumentu?
Czy planujecie przetestować metodę gotowania strun na swoim basie?
najlepszy jest rozcieńczalnik ekstrakcyjny-dynks czasami jest po prostu za
słaby
To może Domestos ? Ciekawe jakie bylyby efekty.
zbyt tlusty…
gupota jakich malo.
Właśnie zabieram się za czyszczenie strun metodą kąpieli w acetonie i
naszło mnie jedno pytanie? Co zrobić z acetonem po zużyciu, bo chyba wylanie
do klopa nie jest specjalnie ekologiczne(spalenie też odpada). Może nie jest
to najlepsze forum na tego typu pytania, ale osoby, które stosowały tę
metodę mogą znać jakiś sprytny sposób :).
mogłbyś rozbudować wypowiedź?
JohnnyFloyd: słoik+zakretka, można uzyc drugi raz
Tak jak Kedziu mowi – wielokrotne uzycie.
Ponadto na stacjach benzynowych / stacjach obslugi samochodow maja pojemniki na
tego typu chemie, recykling. Oczywiscie nie wszedzie… 😉 i chodzi tu glownie
o oleje. A rozpuszczalnik przeciez przez pranie strun nie stracil swoich
wlasciwosci rozpuszajacych… co najwyzej trochę smieci się w nim moglo
pojawic, wiec przez bibulke przefiltruj sobie. I do sloika.
w moim przypadku była to stara koszulka 😛
Mam do was małe pytanie ;] mianowicie czy regularne przecieranie strun
jednorazowymi szmatkami zamoczonymi w np. spirytusie salicylowym daje ten sam
efekt co gotowanie?? jestem nowym basistą i dopiero będę próbował gotować
struny, jednak przed tym chciałbym się dowiedzieć czy takie przecieranie
coś daje… (ponieważ mój kumpel to stosuje)
Moczenie jest przede wszystkim bezpieczniejsze dla lakieru na basi :>
coś na pewno daje, ja probowalem przecieranie po kazdym graniu roznymi
specyfikami, ale na dobra sprawe lepiej raz na jakiś czas wygotowac,wymoczyc w
rozpuszczalniku itd. a co wiekszy czas kupić nowy komplet…chociaz zastanawiam
się czy nie sprobowal flatow
Dziś z ciekawości wrzuciłem moje stare czerwone Łarłiki do preparatu
jakiego używamy na warsztacie – silny środek czyszczący, bla bla bla, usuwa
to tamto i owamto. Z tego co wyczytałem składnikiem jest kwas fosforowy –
powyżej 30%, i inne mieszanki kwasów. Nie zerknąłem na nazwę specyfiku,
jednak jak ktoś chce to mogę to sprawdzić. Struny leżały w tym około 10
minut i wyglądały o niebo lepiej. Tak się złożyło, że struny poleżały
jednak w preparacie dłużej, dzięki temu przeszły na nową wyższą klasę
Łarłików – „Złotą”.
http://www.img43.imageshack.us/img43/8609/img0669hp.th.jpga efekty? dziala?
Wrzucania do takich specyfików kwasowych bym nie ryzykował bo może osłabić
strukturę i w skutku zerwać.
@bolem: Gotowanie jak najbardziej Odświeża. Ja zalewam wrzątkiem i odrobiną
ludwika, mieszam co parę minut, wyjmuję po 10-15. Oczywiście nie będą jak
nowe – brzmienie czystsze, ale już nie aż taka szklanka jaką mają nówki.
No i szybciej tracą brzmienie – po około dwóch tygodniach wracają do stanu
przed gotowaniem.
Oczywiście, moczenie sprawdziło się w 200%.
Ta jasne, może to wpłynąć na specyficzną i skomplikowaną strukturę
czerwonych łarłików, połączenia międzycząsteczkowe, zmiana struktury na
Uran, jego rozszczepienie, a w efekcie wybuch jądrowy.
Bez przesady, czyścimy w tym preparacje różne materiały, od mosiądzu po
miekkie plastiki – nic się niczemu/nikomu nie stało złego. Jak mawia stare
chińskie przysłowie pszczół: „Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje”. Poza tym
gdyby się nawet zerwały to najzwyczajniej na świecie poszedłbym i kupił
nowy komplet 😉
te Panie Ekspert! jak pan grasz raz na dwa tygodnie to Ci tracą po 2
tygodniach:P mi wygotowane struny zdychają po 3 godzinnej próbie, zwykłe
nowe struny przy mojej częstotliwości grania rzadko wytrzymują
miesiąc…
ja kupuję Elixiry i DRy, rzadko, ale wolę ten system kupowania strun
Gotowanie działa ,Aceton działa ,dykta działa ,pranie w proszku działa.
Gotowanie – trochę kłopotliwe ale efekt ok struny w dobrej kondycji
brzmieniowo mechanicznej.
Aceton (na nocke) – dobry sposób trochę śmierdzi ale panowie/panie bądźmy
twardzi,nie uszkadza strun
Dykta(nocka w denaturacie) – jak aceton
Pranie w proszku – nie dla leniwych poza tym to jednak woda wiec ryzyko korozji
strun
Tyle z moich doświadczeń.
To nowe struny są aż tak drogie, że trzeba się w alchemika bawić?
Chuba wiem co mówię. a gram średnio 3-4h dziennie.
Z działu FAQ na stronie Marcusa Millera:
-Do you boil your strings?
-I havent boiled strings in a while, but I used to do it all the time – made
them last longer.
To dla tych co mówią że gotowanie jest bez sensu. 😛
jak osuszysz ręcznikiem i wysuszysz suszarką to nie będziesz miał takiego
problemu ;p
Ryzyko zawsze jest
fakt, ja nie gram 3 godziny dziennie, gram mniej niż godzinę. Może przy
częstszym i aktywniejszym używaniu jak ma to miejsce w Twoim przypadku struny
dłużej zachowują żywotność? 😉
Właśnie mi uświadomiłeś, że nawet świeżość strun jest pojęciem
bardzo względnym.
Dobra zakupiłem pół litra magicznego acetonu. Dzisiaj przeprowadzę testy
zderzeniowe, jednak mam jedno pytanie – czy po wyjęciu strun z owego
magicznego płynu należy wsadzić struny do wody/spłukać/wysuszyć, czy
cokolwiek trzeba zrobić po wyjęciu strun czy po prostu założyć je na bas i
cieszyć się grą?
Połóż na jakiejś szmacie/gazecie na chwilę – aceton szybko odparuje sam z
siebie 🙂
Sh4rQ ja jeszcze wycieram/szoruje struny jakaś czysta szmatka, widac pozniej ze
syfu jeszcze trochę wyszlo
Dobra Houston mamy problem.
Wczoraj zanim wyszedłem do szkoły wsadziłem struny do magicznego acetonu. Z
2 godziny po końcu lekcji wyjąłem swoje odświeżone sznurówki i
założyłem na bas – trochę pograłem sprawdzić czy podziałało – pięknie
jak jasna cholera, wielkie odrodzenie, ale wczoraj nie miałem zbytnio czasu na
dalsze granie więc dzisiaj siadłem do basu na trochę intensywniejsze granie.
Po gdzieś pół godziny z hakiem grania tego i owego chciałem szarpnąć
strunę E, lecz była coś dziwnie wisząca – pękła przy mostku! Toteż mam
pytanie – czy struna mogła się osłabić przez aceton? Czy po prostu struna
była felerna a aceton ją dobił? Strunki jakie mam aktualnie to Fendery 7150s
(niklowe) (udało mi się nabić z rabatem to kupiłem, lecz w najbliższym
czasie przerzucam się na Ernie Balle nikle). Mam jeszcze stary set tych samych
strun, więc wrzucę po prostu E z tamtego zestawu tylko teraz ważna
odpowiedź jest na wcześniejsze pytanie. Czy tą E też wrzucić do acetonu
(co mam zamiar zrobić) czy zastosować inny pomysł? I ile czasu powinny być
struny w acetonie (czy na noc/szkołę to nie za długo po prostu, czy by
godzinka nie starczyła)? Czy właśnie po prostu felerna struna (dzisiaj się
nią cieszyłem każdą normalną techniką tj. palce, slap, kostka)?
Pomocy i pozdrawiam,
shark
Aceton nie osłabił struny, nie ma takiej fizycznej możliwości, że się tak
wyrażę 😛
Pewnie założyłeś strunę trochę inaczej niż była wcześniej założona i
po prostu nie wytrzymała.
EDIT: Giedym szybszy… 🙂
Felerna struna.
Wszystkie swoje struny (Ernie Ball, GHS, Daddario, Maruszczyk … ) zawsze
maczałem długo w acetonie i nigdy mi nic nie strzeliło. Niekiedy
zapomniałem o nich i wyjmowałem dopiero po kilku dniach :).
Tę starą E też zanurz.
Aha, no i nigdy nie wycieram – aceton jest bardzo lotny, wystarczy pomachać
strunami w kolko kilka sekund i po nim.
Wielkie dzięki panowie. 🙂 Idę wstawić strunę.
Dziękuję i pozdrawiam 🙂
shark.
Giedym: 22:29
Zakwas 22:27
to jest godzina od ostatniej edycji czy od umieszczenia posta?
a tak w temacie, takie odswiezanie strun się bardzo oplaca, ja zbieram ze 2-3
komplety i gotuje je na raz i brzmia przez krotki czas naprawdę dobrze, a
zawsze lepsze to niż jakieś zużyte flaki
Ja jeszcze nigdy nie gotowałem strun, będę musiał spróbować z moimi ernie
ballami. Jedno mnie dziwi – wam rdzewieją struny? ;O
Stalówki mam więc nie :>
Rdzewieją i stalówki, i nikle. Zaraz po praniu dobrze osusz to nie będzie
problemu.
Nie no, jeszcze tego nie próbowałem więc się zdziwiłem. Jutro będę
musiał zrobić zupę ernie ballową.
Nie ogarniam – stainless steel, no nie? suszenie jest oczywiste raczej
Ja myślę, że ludzki pot jest bardziej agresywny niż słona woda. Mi jeszcze
struny nigdy nie zardzewiały a gotowałem, to niklowe, to stalowe. nie było z
nimi żadnego problemu
dlatego, że wy używacie swoich basów, ze zardzewiałymi strunami miałem
wyłącznie do czynienia z długo leżącymi/odstawionymi gdzieśtam gitarami
i wszystko jasne… :p
Acetonuje struny, stalowe, niklowe, żadna nie pękła podczas grania
Mam dwa komplety strun, jeden komplet moczy się w acetonie , drugi jest na
instrumentacje, po około 2-3 tygodniach przemieniam strunki 🙂
jak długo tak wyciągasz z tych dwóch komplecików ?
ja za czasów gotowania zupy strunowej gotowałem raz …. bo już ponowne
gotowanie nie dawało zbytnich efektów… ale nie zaprzecze efekty gotowanie
daje .
do około 7-8 miesięcy, ciesząc się brzmieniem w miarę świeżutkim
Ok. Ugotowałem moje ernie balle. Widać efekt, świeży metaliczny dźwięk.
Będę musiał częściej to robić. 😀
O ile przy Warwickach efekt był wyraźny (a struny wracały do stanu zwanego
„kapeć” po 4 dniach), to w tamtym tygodniu wygotowałem padnięte struny
GHS… no i po zabiegu brzmiały jeszcze gorzej, niestety. Jakieś pomysły, co
było tego powodem?
A no ja też ostatnio wygotowałem sobie Dean Markleye i z początku brzmiały
gorzej niż przed zabiegiem, ale po paru godzinach (gry) odzyskały
metaliczność i świeżość. Nie wiem jeszcze na jak długo, ale dosyć
osobliwe zjawisko. Zauważyłem, że z gotowaniem to różnie bywa, dlatego
następnym razem już będę moczył w dynksie lub acetonie.
O to to, moje też jakby odzyskały górkę po pewnym czasie (chyba, że po
prostu się przyzwyczaiłem).
Też następnym razem użyję tego acetonu. Już na drugi dzień po gotowaniu
struny przestały tak magicznie brzmieć :/ Do tego nie nałożyłem ich
idealnie jak za pierwszym razem i od czasu do czasu muszę je poprawiać bo
brzęczą jak wibrator. 😐
@ miniek a zostawiasz struny w acetonie w jakimś zamkniętym pojemniku? czy
jak
napisz coś więcej:)
Przetestowałem gotowanie na Ernie Ballach (0.45-0.130). Poza tym, że krócej
trzymają strój, nie odczuwam żadnego dyskomfortu, a dzięki temu używam
jednego kompletu już 10 miesięcy (granie niezbyt intensywne, 3 gotowania). Po
każdym takim zabiegu dźwięk jest szklisty, jakbym nowy set założył i
utrzymuje się przez dobre 15-20 godzin grania (pewnie jakbym miał gdzie łapy
przed próbą umyć, to i dłużej).
Polecam zatem, o ile Wasze struny nie tracą na brzmieniu.