Witam
Mam roczne doświadczenie z gitara elektryczną, ostatnio naszła mnie ochota
na bas i znalazłem całkiem ciekawą ofertę lecz parę rzeczy nie daje mi
spokoju, miedzy innymi napis „fender jazz bass” na głowce. Jaki ma to związek
z fenderem i czy warto w ogóle inwestować w tą gitarę? Od sprzedawcy
dowiedziałem się że gryf+korpus to Fender (gryf klon, korpus olcha),
pickupy gibson(?!) reszta nieznana. Wydaje mi się że Fender i gibson
powinien kosztowac 3000zł a nie 300 lecz mogę się mylić.
OLX.pl/oferta/gitara-basowa-fender-skladana-ID2dEWr.html
Porównaj sobie napisy na główkach oryginalnych Fenderów do tego, co widać
tutaj. Resztę sobie dopowiedz.
Sprzedawcy który zamieszcza ogłoszenie napisane w ten sposób nie
powierzyłbym żadnych pieniędzy.
Tak tak porównywałem napis z innymi, a ze nie jestem ich znawcą pomyślałem
że warto jednak spytać się ludzi bardziej obeznanych ode mnie. Dzięki za
pomoc : )
No nie wierzę, screen z tego ogłoszenia powinien pójść na jakiegoś kwejka
🙂
No właśnie, składak. Czy gitara złożona z porządnych komponentów jest
gorsza od fabrycznego np. Fendera, bo nie ma logo
na główce? Ja tak zrobiłem, ale nie mam możliwości porównania. Na ile
Mateuszowy Precel z 83 jest lepszy (bo na pewno nie gorszy) od mojego No Namea?
Czy rzeczywiście w czasie długoletniego grania coś w gitarze się zmienia?
Struktura drewna? Bo chyba nie części metalowe.
Mając do wyboru Fendera za 8000zł i składaka za, powiedzmy 2000, powinienem
wybrać Fendaha?
Tak, jeżeli taki składak śmierdzi kantem na sto kilometrów. A ten
śmierdzi.
Śmierdzi mocno naklejkami z alledrogo:
(allegro.pl/dean-cort-tenson-suhrtakamine-naklejki-naklejka-i2990570967.html)
Swoją drogą nie pomyślałbym, że nawet logo Mayo się podrabia…
tenson hahaha
Ten bas to zwykly chinczyk. Z Fendera nie ma nic. Oszustwo.
To dlatego, że na basoofce nakręca się kult Mayo B4, przez co zdezelowane
basy z logiem Mayo są kupowane przez młodzików za horrendalne pieniądze.
Chyba bardziej Zaków B4? 😀 I za jakie horrendalne pieniądze? 😀
Jakby nie patrzeć ich cena w ciągu ostatnich kilku lat wzrosła dwukrotnie.
To nie, że Mayones na B4 i wszystkie swoje produkty podniósł dość znacznie
cenę.
Aż tyle to chyba nie:
(OLX.pl/oferta/mayones-b4-ID26jEZ.html)
(allegro.pl/gitara-basowa-mayones-i2983940309.html)
Jakoś nie pamiętam, żeby „chodziły” po 300 (skoro teraz można trafić za
600).
Fakt, że ceny wysokich modeli osiągają wysokie ceny, ale wzrosła też
ilość znanych endroserów Mayo.
Chodziły,chodziły, czasmi można było wyrawać nawet taniej. Sam swoją
byłą B4 w bdb stanie kupiłem z 5 lat temu za 200zł. 300- 350zł to były
wtedy normalne ceny za wiosło w dobrym stanie.
Ale rynek zepsuł zalew chińszczyzny moim zdaniem. Jeśli za najtańszy
badziew na allegro (który od nowości może równie dobrze nie stroić, nie
brzmieć, nie grać co kaleczyć progami ręce) trzeba dać teraz 300- 350zł,
to trudno żeby sprawdzony, rozegrany, „wysezonowany” egzemplarz B4 kosztował
tyle samo…
Akurat w przypadku instrumentów wiek mi zupełnie nie przeszkadza:)
Racja,nie miałem pojęcia,że vision czy inny SkyWay tak się już cenią 🙂
Nie zmienia to jednak faktu,że > 600 to jednak troszkę za dużo.
Wybierasz to, co Ci lepiej brzmi i lepiej leży w łapie. No chyba, że szukasz
lokaty na przyszłość, bo cena Fenderów już nie maleje 😉
jeżeli 400zł to horrendalne pieniądze za sprawdzony bas wykonany z
dobrych komponentów w polskiej fabryce… J and D, naprawdę ciężko jest mi
nadążyć za Twoim tokiem myślenia
Wiek to najcześciej plus takiej gitary. Masz pewność, że jeśli w ciągu
tylu lat nie wyskoczył żaden zimny lut, nie rozeszła się sklejka z topu,
ani nie odpadły prożki na gryfie, to raczej nic już takiego mieć miejsca
nie będzie. Co najwyżej jakiś potencjometr do wymiany.
Z drugiej strony chińszczyzna przyniosła jednak też jakieś pozytywy. W
czasach kiedy zaczynałem grać na basie bardzo ciężko było wyrwać fajną
używkę za takie pieniądze jak dziś. Swojego Mayo kupiłem za 800zł i
była to jedna z lepszych ofert, kiedy ludzie za DEFILe z gryfami jak łuki
potrafili krzyczeć podobne kwoty. Dzisiaj spokojnie 300- 400zł starcza
żeby wyrwać kawał dechy do napieprzania, aż zarobi człowiek na budowie, w
knajpie czy przy sprzątaniu na coś lepszego (kto pracował za młodu ten wie
jak to wygląda).
A piece? Kurna, dzisiaj masz allegro, znajdujesz chińca za 100zł, byle
by dobre słuchawki podłączyć i jazda! A ja, biedak, internet dostałem
późno, więc najpierw walczyłem z jakimiś gazetkami typu Anonse i
jeździłem od gościa do gościa oglądać ten chłam co sprzedawali.
Ostatecznie kupiłem gitarową Labogę z odklejającym się głośnikiem, bo to
co prezentowali basiści w moim targecie cenowym było nie do przyjęcia.
Później trafiłem na jednego magika-elektronika, na którego klnę do dziś i
którego nazwę przemilczę, żeby mu jakiejkolwiek reklamy nie robić, czy to
złej czy dobrej, byleby zdechł z głodu szemrany kanciarz. Naobiecywał mi,
prezentując produkty czyjegoś obcego autorstwa, że wykona dla mnie
wspaniały sprzęt za niewielkie pieniądze. Oczywiście nie grało tak
pięknie jak obiecywał, ale za takie pieniążki pasowało powiedzenie o
darowanym koniu. Później coś padło w środku, otwieramy to z kolegą i
okazało się, że gość wykonał sprzęt ze szkolnego stołu, łącząc
szeregowo głośniki wymontowane z poloneza. Boże, że to w ogóle grało to
jestem pełen podziwu.
Także nie narzekajmy aż tak na chińszczyznę, bo nasi czasem nie lepsi.
Nie powiedziałem, że chińszczyzna to samo zło. Miałem na myśli to, że
dobra, używana „beczwórka” musi być droższa od dajmy na to SkyWaya, bo to
jednak inna klasa i nie taka masówka. Mimo wszystko jak napisał Kudal pięć
lat temu jeszcze dało się kupić używane B4 za 200- 350zł (nie miałem
takiej okazji niestety, bo pewnie bym kupił do „kolekcji” czy nawet remontu),
ale wtedy jeszcze takiego wyboru basów składanych przez „małe chińskie
rączki” nie było jak teraz.
A co do plusów tej sytuacji – zgadzam się z Tobą, że też są – dużo
łatwiejsze kupno pierwszego instrumentu, niskie ceny „firmowych startpacków”,
też robionych w Chinach.
BTW: ja pierwszy instrument kupiłem 23 lata temu w komisie muzycznym za
równowartość 120zł. Kasę zarobiłem chodząc po domach z ankietami dla
Urzędu Miasta (ile razy mnie ankietowani wyrzucili, bo pytania były
conajmniej dziwne, to tylko ja wiem). Była to nieznanego pochodzenia podróbka
precla z gryfem robionym chyba z dyszla od wozu drabiniastego (przeciętego
wzdłóż na pół), a deska była z tak miękkiego drewna, że mocno
naciskając palcem można było ją wgnieść (chyba sosna)… ale była jazda.
Trzy lata później zamówiłem już bas w krakowskim HATHORze i zapłaciłem
za niego 300(!)PLN.
Pierwsze Mayo (pod marką Zak robione) były wtedy chyba ze dwa razy droższe,
a Mensfeldy nie miały najlepszej opinii wśród moich znajomych.
Uff, aleśmy offtop sobie zafundowali. Zaraz moderatorzy zamkną temat
Widzę czasem na Allegro Mayo / Zaki B4 chodzące po 800 czy 850zł, w stanie
często bardzo kiepskim, a to jest horrendalnie dużo, moim
zdaniem.
@Kapral: Mayones już nie produkuje przecież B4, a Be4, więc nie ma wpływu
na ceny B4.
No fakt, ja tam nie ogarniałem cen tych basów już od dawna, jak ostatni raz
sprawdzałem, to takie dobre egzemplarze chodziły po ~ 600zł max. Musimy
jakąś akcję uświadamiającą przeprowadzić, żeby Użytkownicy nie
trwonili pieniędzy :D.
Tak samo z LDMami. Paiętam jak ja się zainteresowałem basem, to BA100
chodziły mniej więcej od 300 do 500zł. 600zł, to było za dużo. A od
jakiegoś czasu widzę, że norma to 600zł, nawet za starego trupa. Ludzie
czytają wpisy na basoofce typu „w tej cenie nic lepszego nie znajdziesz”, ale
nie mają pojęcia, że chodzi o cenę połowę mniejszą.
Rozwalił mnie ten gość
allegro.pl/ldm-kb-7-bass-115-celestion-15-200w-i2965286802.html , a
szczególnie klasyczny już tekst „Ciepłe i pełne brzmienie (to nie
dzisiejszy „cyfrowy plastik”.” A w środku siedzi standardowa końcówka na
jakimś scalaczku, która była kiedyś montowana w każdym sprzęcie LDMa, od
powermixerów po piece gitarowe i basowe. Piec brzmi nieźle, ale w przedziale
cenowym 300 – 400zł, a nie 900…