Edukacja muzyczna dla dziecka. Jak się zabrać?

Edukacja-muzyczna-dla-dziecka.-Jak-sie-zabracPowitać.

Od jakiegoś czasu nurtuje mnie pewna sprawa.

Mój czterolatek od urodzenia jest chowany w otoczeniu muzyki. U mnie w domu
zamiast telewizora, gra muzyka od rana do wieczora. W łóżku Małego w
którym zasypia (często razem ze mną ), tez jest zamontowany maleńki
soundsystem.

Coraz częściej chodzi mi po głowie pytanie jak i kiedy zabrać się za
jakąś edukacje muzyczna. Generalnie nie mam jakiegoś ciśnienia, by zrobić
z Małego Robo-wirtuoaza, który będzie podbijał internety i inne talent
szoły. Godzi to o pokazanie drogi. Dzieciak jak to dzieciak, w pierwszej
kolejności zawsze ciągnie najpierw do perkusji, ale słuchając muzyki już
rozróżnia poszczególne instrumenty.

Tatusiowie! Jak się za to wszystko zabrać? Rozmawiałem Właścicielem
prywatnej szkółki muzyczne w Tychachj i stwierdził On, ze zrezygnował z
nauczania tak małych dzieci, bo nie jest w stanie skupić ich uwagi na więcej
niż 15 min. Przy czym rodzice podrzucając dzieciaka do szkółki, od razu
się wymykają pozałatwiać sprawy „na mieście”, a na dodatek oczekują
efektów. Moja wizja jest inna. Chciałbym brać udział w tym, na ile będzie
to wskazane i możliwe. Nie chcę przerzucać swoich niespełnionych ambicji na
Syna, a jedynie zaszczepić miłość do muzyki. Prawdziwej muzyki, nie
będącej jedynie produktem na sprzedaż.

Czy ktoś tutaj już przerabiał ten temat?

Będę wdzięczny za wszystkie sugestie i porady.

Jak mogę wprowadzić świat muzyki dla mojego syna?
Czy wprowadzenie edukacji muzycznej w młodym wieku ma sens?
Co zrobić, żeby zaszczepić miłość do muzyki u małego dziecka?
Czy istnieją efektywne sposoby, by nauczać muzyki czterolatka?
Jakie instrumenty muzyczne mogę polecić mojemu dziecku?
Jakie są zalety wprowadzenia muzyki do życia dziecka?
Czy powinienem zatrudnić prywatnego nauczyciela muzycznego dla mojego syna?
Jakie są najważniejsze kroki, by wprowadzić dziecko do świata muzyki?
Jak uniknąć przenoszenia niespełnionych ambicji na moje dziecko?
Czy powinienem podskoczyć do prywatnej szkoły muzycznej czy próbować samemu uczyć mojego syna?

7 komentarzy

  1. ulek

    Nie ma chyba reguły. U mnie mimo, że syn słucha od malucha non stop jakiejś
    ostrej muzy w tle, a od pewnego momentu również tego, co sam znajduje
    (klimaty okołometalowe i okołorockowe) to graniem się nie zainteresował,
    mimo że do dyspozycji ma trzy basy i gitarę elektryczną. Nigdy nie
    naciskałem w żaden sposób, ale próbowałem go zainteresować i jak na razie
    nic…

    Może jeszcze kiedyś złapie bakcyla – czekam cierpliwie, bo sam zacząłem
    grać w wieku 17-tu lat więc ma jeszcze czas.

    Natomiast jego dwóch kolegów od pierwszej klasy podstawówki chodziło na
    lekcje gitary do domu kultury i jak przychodzili do nas, to wychodzić nie
    chcieli, bo w domu mieli tylko klasyki, a słuchali Slayera i tego typy
    klimatów:)

    Za to syn mojego dawnego gitarzysty zainteresował się granem z tatą i teraz
    chodzi do szkoły muzycznej chyba już 4-ty rok.

    Twój syn jest sporo młodszy, więc raczej bym obserwował jak reaguje gdy Ty
    grasz przy nim i próbował go zainteresować zabawą instrumentem wspólnie z
    Tobą. Nie wiem czy jakiś pedagog podejmie się pracy z tak małym dzieckiem
    ze względów jakie podałeś wyżej. Jeżeli szkoła, o której piszesz, to
    YSM w Tychach i nie podjęli się tego zadania, to raczej facet wie, że to
    ciężkie wyzwanie.

    Moim zdaniem na razie tylko „edukacja przez zabawę z tatą”.

  2. jafRule

    Szkoła w której byłem, to MULTISTAGE. Szeryf oprowadził mnie i trzeba
    przyznać, ze miejsce zrobiło na mnie dosyć dobre wrażenie. Polecam.
    zajrzeć wszystkim rodzicom dzieciaków w wieku szkolnym. Tam usłyszałem o
    YSM i chyba tam skieruje swoje kroki. Chyba faktycznie to jeszcze nie czas na
    instrument. Ale chciałbym pomóc wykształcić Młodemu wrażliwość na
    dźwięk, harmonię, rytm. Znaleźć klucz i pomoc otworzyć drzwi do
    wspaniałego świata muzyki. Bardzo mi na tym zależy, bo sam nie miałem
    takiej możliwości.

    U Syna widzę zainteresowanie dźwiękiem i nawet jeżeli nie miało by to
    prowadzić do nauki gry na instrumencie, to jeśli uda mi się pomoc
    wykształcić u Niego prawdziwa wrażliwość muzyczną, to będę
    przeszczesliwy.

    Mam jeszcze Córę, której już się zaczynam obawiać, bo jak miała 7
    miesięcy, Jej jedyną skuteczną kołysankę, śpiewał Merlin Manson 🙂

    Oba Łebki skaczą przy przeróbkach Moracchioliego, które są jak dla mnie
    genialne, choć sam wywodzę się z zupełnie innych klimatów

  3. ulek

    Ten klucz, o którym piszesz to odpowiednia motywacja. Każdy z nas zaczynał
    grać z jakiegoś powodu – jeden chciał być

    „gwiazdą rocka”, drugi chciał rwać panny po koncertach, trzeciemu podobało
    się, że kumple grają, czwartemu że po koncercie w knajpie „chłopaki z
    zespołów” mają darmowy browar itp.

    Myślę, że u małych dzieci taką motywacją może być tylko fajna zabawa
    lub chęć naśladowania rodzica.

    Ważne żeby zrobić to z głową i nie zniechęcić.

  4. zielony666

    Weź młodego na próbę swojego zespou/koncert. Jak 15 lat temu wziąłem tak
    na próbę mojego chrześniaka z którym nie miałem co zrobić to teraz 15 lat
    później gówniak-perkusista gra z Big-Bandem po całej Europie I sam też gra
    jakieś porzygi w prywatnym czasie. Dzieciaki kochają hałas dlatego chyba ta
    perkusja.

  5. Bob Dzbllonsky

    Chyba na razie musisz sam we własnym zakresie próbować zainteresować tym
    dziecko. Rozmawiać z nim, pokazywać, tłumaczyć.

    Cztero-latek to jeszcze mały brzdąc (chociaż elektrycznie ich mózgi są na
    dużo lepszym poziomie niż u nas dorosłych) dlatego pokazuj mu jak
    najwięcej. Dzieci są świetnymi kinestetykami.

    Proponuję Ci jeszcze zakupić małemu zestaw Orffa. Świetne podstawowe
    instrumenty – idealne dla tego wieku. Sam z nim będziesz miał zabawę.

    Jak chwyci -świetnie.

    Mój syn był również od wczesnych lat bardzo umuzykalniony. Postanowiliśmy
    w zeszłym roku wystartować do państwowej szkoły muzycznej (wówczas miał 8
    lat). Udało się z powodzeniem. Uczy się grać na wiolonczeli (a ja razem z
    nim – zakochałem się w tym instrumencie). Nie minął jeszcze rok nauki, a
    mały będąc ze mną na próbie po 30 sekundach za perkusią miał już
    wprowadzoną stopę do „obiegu”. Gitara basowa również go ciągnie. Szybko
    chwyta artykulację.

    Reasumując – teraz czas należy do Ciebie (wspomnę jeszcze raz zestaw Orffa)
    – później szkoła muzyczna. Powodzenia.

  6. jafRule

    Widze ze tan caly Orff, to jakaś cała filozofia nauczania muzyki/rytmiki.
    Temat ciekawy, na pewno go zgłębię i obgadam ze Szwagierka – pedagogiem.
    Może podsunie jakieś iekawe scenariusze. A kto wie, może uda się stworzyć
    coś na bazie tej metody na naszej probowni? Jak wywietrzymy i posprzątany
    flaszki, to może uda się coś kreatywnego zrobić… klawisz tez ma brzdąca,
    który to już akurat mocno się garnie do mikrofonu.

    A tak w temacie muzyki dla dzieci… mocno mnie ostatnio zaskoczyła Arka Noego
    z albumem PETARDA. Jedyne co mnie drażni, to czasami zbyt mocno religijny
    przekaz. Ale pod kątem muzycznym, techniczny, a w przypadku kilku numerów,
    również tekstowym, to świetna płyta. . Podoba mi się to, ze w
    przeciwieństwie do większości muzyki skierowanej do dzieci, Twórcy Petady
    potraktowali swoich odbiorców jak najbardziej poważnie. Bardzo mnie cieszy
    takie podejście, bo uważam że większość twórców muzyki skierowanej dla
    dzieci, swoich odbiorców traktuje jak debili. Zupełnie jak twórcy
    szlagierów czy disco z pola.

    Arka Noego wszystkim kojarzy się z ich „przebojem”. Puściłem nie dawno na
    próbie numery „Nieidealna” i „rozpędzony”. Jak powiedziałem Chłopakom co
    właśnie puszczam, wszyscy rzucili mi spojrzenie w stylu „p*jebaŁO CIĘ!?”
    Fajnie było potrzeć jak ich kopary opadają z każda kolejna fraza tych
    kawałków.

    POLECAM SPRAWDZIĆ, TYM KTÓRZY NIE ZNAJĄ …

  7. szczota

    Ja powiem , tak – nic na siłe.Mały sam musi dość do pewnych rzeczy ,
    oczywiście można go jakoś nakierunkować, ale to czy będzie kiedyś grał na
    czyms czy nie to inna kwestia.Znam z autopsji różne przypadki kiedy właśnie
    ,na siłe skutkowało kupowaniem przez rodziców instrumentów , które po
    miesiacu lezały w kącie.A to nie tędy droga.

    U mnie to wyglądało tak ,że jak byłem mały jezdziłem z ojcem na
    próby.Ale nikt nigdy na siłe nie chiał mnie uczyć czegokolwiek (pewnie
    teraz żałuje ,ale mówie to tylko z własnej perspektywy bo umiał bym teraz
    więcej niż umie).A prawdziwa przygoda z muzyką zaczęła się kiedy wziąłem
    w łape stary bas dziadka(takie pudło made in ZSRR).Początkowo jakieś
    triwialne pochody.Później zakupiłem książkę z kasetą i sam się
    uczyłem.

    Więc nakierunkować można , dobrze jak w domu leży jakiś muzyczny grat
    …ale dziecko musi samo się nim zainteresować.

Inni czytali również