Ostatnio zastanawiałem się nad definicją szeroko pojętej sztuki. Weźmy na
przykład obraz w stylu „Czarny kwadrat na białym tle”. Natknąłem się na
niego szukając czegoś na internecie i moja pierwsza reakcja była
następująca: „Aha. Więc… sztuuuuka…” No bo gdzie wyznaczylibyście
granicę między innowacyjnością a zwyczajnym kiczem?
I jeszcze jedno: jak zdefiniować co naprawdę jest sztuką, a co produktem
przeznaczonym do masowej produkcji? Czy sławne puszki Campbella autorstwa
Warhola to wybitne dzieło czy… po prostu puszki. A może jedno nie wyklucza
drugiego?
Hej, wiem, że to jest jeden z tematów w stylu „Opinia jest jak d*pa – każdy
ma swoją”, ale z chęcią poznałbym wasz punkt widzenia.
Czy zastanawiałbyś się nad definicją sztuki?
Jak byś zdefiniował pojęcie sztuki?
Co sądzisz o Czarnym kwadracie na białym tle?
Czy umiałbyś wyznaczyć granicę między innowacyjnością a kiczem?
Czym dla ciebie jest sztuka?
Co uważasz za dzieło sztuki, a co za produkt przeznaczony do masowej produkcji?
Czy uważasz, że Campbella autorstwa Warhola to wybitne dzieło?
Czy puszki Campbella to dla ciebie po prostu puszki?
Czy uważasz, że sztuka może być jednocześnie produktem masowej produkcji?
Jakiego punktu widzenia brzmiałoby twoje zdanie na temat dyskusji o sztuce?
Czy Słoneczniki Van Gogha to po prostu kwiatki?
Czy Mona Lisa Da Vinci to po prostu średnio przystojna kobita?
Granica jest tak cieniutka i płynna, że wolę się nie bawić w
rozgraniczanie co jest sztuką a co nie jest, ale jeżeli czarny kwadrat na
białym tle to sztuka, to muzyka disco polo tym bardziej też ;d
Zawsze można próbować kategoryzować sztukę tylko na podstawie techniki za
pomocą której się ją tworzy. Wtedy oczywistym jest, że Mona
Lisa/Słoneczniki są o wiele bardziej „sztukowe” niż
CzarnyKwadratNaBiałymTle, ponieważ stworzyć to pierwsze może jedynie osoba
wybitnie uzdolniona artystycznie, natomiast drugie jest zwykłą plamą farby
na płótnie, którą każdy mógłby wykonać. To samo odnosi się w pewnym
sensie do muzyki, instrumentaliści są wyżej cenieni niż ci którzy po
prostu łączą ze sobą dźwięki nie wkładając w to ani trochę
oryginalności brzmieniowej.
Problem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy sztukę ocenia się na podstawie
kreatywności, przesłania czy cholera wie czego jeszcze, ponieważ w tym
przypadku wszystko zależy od gustu i panujących obecnie trendów i nie da
się wyznaczyć żadnych granic.
Powyższy wykład jest oczywiście tylko móją opiniią, więc proszę o
nierzucanie się na mnie jak stado e-wilków tylko z powodu odmiennego zdania
^^
A 4:33 Johna Cagea?
Zasadniczo u podwalin (post-)modernistycznych „sztuk” leżą „dzieła” takie
jak „Czarny kwadrat na białym tle”, w/w przeze mnie 4:33, twórczości
podobnej znajdzie się wiele – opierało się to wszystko na kontestacji
klasyki. I na tym tle miało sens. Natomiast od jakiegoś czasu post-modernizm
opiera się wyłącznie na zaprzeczaniu klasyce w oparciu, że nie-sztuka może
być sztuką (więc bez-talencie może być „talenciem”), najgorsze jest to,
że wielu „artystów” zdobywa subwencje państwowe na swoją działalność
tego typu.
Ja bardzo doceniam takie „wybryki” – Malewicz, Cage, Zappa, Picasso – ludzie Ci
charakteryzowali się dogłębną znajomością (czy rozumieniem) klasycznej
twórczości w obrębie swojej dziedziny.
Po odcięciu się od klasyki (czyli de facto odniesienia, bez którego coś
takiego nigdy nie powinno istnieć) zostaje niejednokrotnie bezsensowna,
bezwartościowa papka (vide Katarzyna Kozyra na przykład). Taką papką
jesteśmy teraz bombardowani, bo ASPy i inne szkoły sztuk wypuszczają nam
takich właśnie „artystów” ;P. Szczęściem, akademie muzyczne jeszcze temu
nie uległy, chociaż tam czasami przegina się w drugą stronę (nadmierne
przywiązanie do tradycji).
Problemem jest też tak zwane „Jajko Kolumba” – legenda mówi, że kiedy Kolumb
dopłynął do Ameryki, ktoś zarzucił mu, że w sumie każdy mógł tego
dokonać. Wtedy Kolumb poprosił o jajko i położył je na stole, prosząc
zebranych, by je postawili. Wszyscy próbowali i próbowali ale oczywiście im
nie wychodziło. Kolumb zaś chwycił jajko, stuknął nim o blat i nagle
zaczęło stać stabilnie na nadtłuczonej skorupce. „Tak, to każdy potrafi!”,
zarzucił mu jeden z gości, na co Kolumb odrzekł, że „za pierwszym razem
trzeba jednakże wybitnego umysłu. Za drugim razem zrobić to może byle
służąca.”
Analogiczna sytuacja jest z ze sztuką nowoczesną: kiedy Duchamp przerobił
pisuar na „Fontannę”, zrobił coś, na co ktoś wcześniej nie wpadł.Ten
jednorazowy wybryk jest sztuką, czy tego chcemy, czy nie. A późniejsze? To
już zależy od opinii widza.
Taka jest moja opinia na sztukę: sztuką nazwiemy coś, co sami uważamy za
sztukę.
Poza tym,
Amen.
„Sztuka jest arystokratyczna do szpiku kości, jak książę krwi. Jest
zaprzeczeniem równości i uwielbieniem wyższości. Jest sprawą talentu, czy
nawet geniuszu, czyli nadrzędności, wybitności, jedyności, jest także
surowym hierarchizowaniem wartości, okrucieństwem w stosunku do tego co
pospolite, wybieraniem i doskonaleniem tego co rzadkie, niezastąpione, jest
wreszcie pielęgnowaniem osobowości, oryginalności, indywidualności.”
Jest taka reklama w TV:
Małżeństwo kończy oglądać wystawę sztuki awangardowej i zmierza do
wyjścia. Grupa koneserów słucha akurat wykładu znawcy na temat dzieła
składającego się ze stelaża i kilku sztuk garderoby porozwieszanej na nim
na wieszakach. Małżeństwo podchodzi, mąż zdejmuje z wieszaka płaszczyk i
otula nim małżonkę, po czym wychodzą pozostawiając skonsternowaną grupkę
miłośników „sztuki nowoczesnej”…
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ja sam mógłbym przynajmniej pół
godziny omawiać przekaz tego „dzieła” i, poza wszystkim, ten wieszak do mnie
naprawdę „przemówił”!
Chyba muszę poddać się jakiejś terapii…
PS. A pamiętacie „Nie lubię poniedziałków…” i zaopatrzeniowca z PGR
nagrodzonego na wystawie sztuki awangardowej za wał korbowy, przypadkiem przez
niego ulokowany na postumencie w sali ekspozycyjnej…?
Sztuka jest działalnością, która przełamuje bariery. To, co miało tak
często miejsce w XX wieku, kiedy narodziła się masa kierunków, ludziom
otworzył się umysł na sztukę, reklama stała się sztuką (puszki campbell
Warhola).
„Czarny Kwadrat na Białym Tle” przełamał dotychczasowe kanony sztuki,
dlatego jest tak innowacyjny i uczą o nim w szkołach, to samo zrobił Duchamp
i jego „Fontanna”, to samo abstrakcjoniści.
Granica, między kiczem a sztuką, jak wiadomo, jest cienka. Myślę, że po
prostu ludzie, którzy mają w głowie jakiekolwiek pojęcie o sztuce i jej
rozwoju, historii są w stanie określić, czy dany wytwór ma wartości
artystyczne. Każdy tworzy opierając się na jakiejś inspiracji, a kto nie,
jest po prostu ignorantem;)
W zasadzie, w odpowiedzi na pierwszy post, sztuką jest każdy przejaw ludzkiej
kreatywności percypowany przez innego człowieka. To czy będzie to dzieło
udane, czy nie, to inna sprawa, ale sztuką będzie zawsze, prawda? :>
A tak jeszcze mnie się skojarzyło:
https://www.youtube.com/watch?v=UYWJUEYPKJo
😉
To interesująca opinia…
Wynika z niej, że wszyscy artyści tworzący w jakimś nurcie np. w malarstwie
impresjoniści, czy kubiści, a w muzyce np. jazzmani stylu be-bop, czy cool
nie tworzą sztuki. Nie przełamują przecież barier tylko tworzą „w stylu”,
którego prekursorami byli inni. Salvador Dali nie tworzył sztuki? Chet Baker
to nie artysta?
Jak to człowiek całe życie się uczy! Muszę przewartościować swoje
dotychczasowe oceny…
Dzięki @soquiet!
EDIT: Kurna, i znowu ujawniłem swój paskudny charakter! Wybacz…
hm, czyli chyba można powiedziec, ze tworczosc dzieli się na ukierunkowana
gatunkowo i na odkrywcza, z czego z tych dwoch raczej wyzej stawialbym
tworczosc odkrywcza, bo w niej jest jakby bardziej obecny czynnik geniuszu,
pomyslcie dlaczego wyrozniajace się swieze zesopoly szybko zyskuja popularnosc,
a odtworcze czy typowe dla danego gatunku raczej nie?
Odkrycie w czymś sztuki jest kwestią postrzegania, a nie samą intencją
autora.
Dla mnie sztuką będzie coś co jest w stanie mnie poruszyć, wywrzeć na mnie
wrażenie (impresję), wzbudzić jakiekolwiek emocje, wprowadzić w odmienny
stan, zmusić do myślenia… ogólnie tchnąć, wyrwać ze stanu
obojętnego.
I nie wprowadzam tu żadnego podziału na dziedziny sztuki! I autorem sztuki
nie musi być artysta!
Dodatkowo należało by uwzględnić to, że nie każdy człowiek
charakteryzuje się jednakową wrażliwością, i nie tyle samym stopniem
wrażliwości co rodzajem i dlatego należało by skreślić takie pojęcie jak
sztuka uniwersalna, czyli coś powszechnie uznawanego, za dzieło sztuki bo to
oznacza zmuszanie odbiorcy do zachwycania się danym tworem „sztuki”.
I w tym miejscu odsyłam do Ferdydurke Gombrowicza i słynnego
„Słowacki wielkim poetą był!„
O to, to…!
Dlatego ja bym jednak tego wieszaka nie odrzucał…
@tubas, chodziło mi o konkretne dzieła których niedouczeni
odbiorcy nie mogą zrozumieć (jak wspomniany kwadrat). Źle sformułowałam,
ale chciałam wyjaśnić dlaczego TO akurat jest nazywane sztuką. Właśnie ze
względu na przełamywanie barier. Oczywiście każdą następną osobę która
wytworzy podobne „dzieło”, a raczej niemal kopię, ciężko jest już nazwać
artystą, a co za tym idzie, twórcą sztuki. Jednak to tyczy się tylko tak
kontrowersyjnych obrazów jak „Czarny kwadrat na białym tle”…bo jak
wspomniałam, KAŻDY, kto czerpie jakąś inspirację z powszechnie znanych
nurtów, dzieł i inteligentnie ją wykorzystuje na swój własny sposób
(tyczy się również muzyki), jest świadomym twórcą sztuki. Ciężko teraz
przełamać bariery w sztuce, jak już w sumie wszystko zostało odkryte na tej
płaszczyźnie…dlatego właśnie inspiracja jest jedyną słuszną drogą.
Co jest sztuką? W dzisiejszych czasach Prawdziwa Sztuka jest definiowana jako
wszystko
co jest nudne dla przynajmniej 95% dziewczyn w wieku od 15-18 lat które mają
ilość koleżanek powyżej średniej, plus przynajmniej 90% mężczyzn w wieku
od 20 do 35 lat bez wyższego wykształcenia zarabiających powyżej średniej
krajowej (www.stuffyouwillhate.com/2011/03/excessively-precise-musical-terminology/) .
@Tubas, dla jednych coś może być odgrzewaniem kotleta, ale jeśli dla np. mnie
jest to coś przelomowego to warto ten kotlet odgrzac moim zdaniem, bo w sumie
sztuka powinna być pokarmem dla duszy (jak gdzies już w tym temacie padlo) a
nie ma lepszego uczucia jak karmienie duszy jakimś np. swietnym koncertem czy
innym dzielem, dlatego tez w sumie dla kazdego co innego może być sztuka i o to
tez w sumie chodzi, żeby każdy znalazl coś dla siebie i się pozywil 🙂
No właśnie, szanowny @Witt-cie!
Dlatego podałem przykład chińskiej literatury, bo ilustruje on, że nie
może „przełamywanie barier” być najważniejszym kryterium, określającym co
jest sztuką, a co nie jest!
Napisałeś:
Nie ma obiektywnych „parametrów” SZTUKI i dyskutować można, ale tylko dla
przyjemności wymiany poglądów…
Oczywiscie 🙂 dlatego tez może dla ozywienia tematu każdy moglby napisac co Dla
Niego/Niej nosi miano sztuki co kogo porusza lub jakie wyznaje kryterium,
oczywiście na ten moment bo przeciez wszystko jest plynne, nie wchodzi się dwa
razy do tej samej rzeki itp itd 🙂
dla mnie np. takim kryterium jest poczucie wewnetrznego poruszenia, coś co mnie
pobudza i sprawia ze chce się zyc, innymi slowy, to musi budzic wewnetrzna
odpowiedz, poruszac ciekawosc, pobudzac zmysly i umysly
A dla mnie?
To-to, plus:
– szeroko rozumiane poczucie tożsamości
– quasi-intuicyjne poczucie, że nietypowa forma jest jednak formą ekspresji,
nie niesmacznej przypadkowości (vide przysłowiowa kupka + wentylator :P)
– quasi-intuicyjne poczucie, że ewentualna kontrowersja wynikła z
artystycznej potrzeby, nie chęci wywołania skandalu
Co tylko dowodzi, jak subiektywne jest odczucie sztuki jako takiej.
jeszcze coś mi się przypomnialo, ostatnio jak bylem w Polsce, to tak na prawde
przypomnialem sobie dlaczego lubię metal, mianowicie, klotnie domownikow
sprawily ze zachcialo mi się posluchac czegoś ostrego, dlatego podejrzewam ze
sztuka to inaczej sposob uporzadkowania rzeczy, swiata, dźwięków (?) , który jest
kojacy dla zmyslow, wszak i w metalu mimo wrzaskow i rozpierduchy jest jakiś
porzadek
: D
Przypominam sobie historyjkę o tym jak europejscy badacze literatury
zainteresowali się literaturą chińską i wysnuli mnóstwo teorii
wyjaśniających dlaczego literatura chińska ostatnich 300 lat to głównie
poezja, a proza – i to bardzo tradycyjna w formie – jest zaledwie
marginesem.
Po jakimś czasie ze zdumieniem dowiedzieli się od chińskich
literaturoznawców, że wszystkie te „awangardowe” nurty europejskie typu np.
„strumień świadomości” (James Joyce), itp. Chińczycy już wypróbowali
około trzech tysięcy lat temu i obecnie nawet poezja to dla nich zbiór
banalnych „chwytów”, wielokrotnie już wypróbowanych…
Tak więc co dla jednych jest przełamywaniem barier, dla innych może być
odgrzewaniem starego kotleta!
Chciałbym podrzucić jeszcze jeden temat, dość zbliżony do tego, który
już tu był poruszony, ale nie sądzę by był warty zakładania kolejnego
tematu 🙂
Co myślicie o odpowiedzialności artysty wobec swoich zwolenników/fanów?
Czy artysta może robić co tylko mu w duszy gra czy też powinien robić
raczej to, czego oczekują od niego jego wierni fani? Nie odkryję Ameryki,
jeśli stwierdzę, że jest to wybór między własną ambicją a szacunkiem w
stosunku do innego człowieka, ale… No właśnie. Co powinno się robić?
Na pewno znamy wiele przykładów artystów, którzy, jak to już weszło do
języka potocznego, ” skończyli się na „Kill Em All”. Czy należy ich za to
krytykować czy powinno się wręcz wspierać wyjście poza oczekiwania fanów,
nawet jeśli jest to krok w stronę przepaści?
A może to raczej wybór między szacunkiem do siebie, a oddaniem innym
ludziom? :>
Poza tym, trzeba by zdefiniować słowo artysta – kto nim już jest, a kto
jeszcze nie? 😉
Ja jestem zwolennikiem „Złotego Środka”, w tym wypadku sprowadzającego się
do „Wybierz z tego, co potrafisz i lubisz robić to, co podoba się też
odbiorcom” :]
Jeżeli artysta ma się naprawdę rozwijać i ulepszać samego siebie jak i
swoją muzykę – może nawet zmieniać styl co płytę i chwała mu za to.
Gorzej, jeśli z lenistwa lub rutyny nagrywa się schematyczne rzeczy bez
polotu.
Widzicie, problem jest taki, że takich, dajmy na to, Maidenów, ludzie
krytykują, że grają tak samo od zawsze.
A Red Hotów za to, że co raz bardziej im się zmienia stylu i „gdzie są
starzy, dobrzy Red Hoci?”…
Jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził.
Uważam, że tylko zmiany powodują rozwój. Tak jest nie tylko w sztuce, ale w
sztuce przede wszystkim.
Nie każdy tego potrzebuje, ale też niewielu na to stać. Dlatego zawsze z
szacunkiem podchodzę do takich prób, mimo że sam jestem epigonem czystej
wody, bo przecież „klezmerem”!