Mam pytanie: czym się sugerujecie tworząc linię basówą do gotowych już
utworów? Jestem biszkoptem w temacie więc pytam. Mi np. chodzi po głowie,
że biorę dany akord na gitarze klasycznej, następnie przenoszę dany
dźwięk basowy ze strun EADG i przenoszę go na bas. Jak wiadomo brzmi to
banalnie. POmiędzy staram się wrzucić jakieś przejścia. Czym Wy się
kierujecie w tej materii?
Jakie kroki podejmujesz, komponując linię basową do utworów?
Czego się trzymasz, tworząc linię basową?
Jakie są Twoje sugestie przy komponowaniu linii basowej?
Jakie są Twoje preferencje przy komponowaniu linii basowej?
Jakie masz porady dla początkujących przy komponowaniu linii basowej?
Jakie sposoby stosujesz, aby skomponować dobrą linię basową?
Czy wolisz komponować linię basową na podstawie akordów czy na podstawie melodii?
Czy używasz jakichś narzędzi, aby ułatwić sobie komponowanie linii basowej?
Jak osiągasz poziom złożoności w swoich liniach basowych?
Jakie są Twoje inspiracje, kiedy komponujesz linię basową?
słuchaj perkusisty (szczególnie stopy) i graj w tonacji… powiem tak ilość
dźwięków nie gra aż tak ważnej roli, ważne jest by grac z serca i dużo
dużo kombinować:)hahaha…
Na jakimś portalu widziałem reklamę że Sly and Robbie przyjezdząją na
jakiś koncert nad morze i tak mi się skojarzyło że RIDDIM to podstawa. może
przesadze jak powiem, że co czwarty przebój muzyki popularnej rozrywkowej i
tym podobnej jest na ich riddimach, ale niewiele przesadze… I nie ważne czy
to plagiat czy remake czy cover… Może już po prostu się nie da nic więcej
„skomponować” ?…:)
Tym co grają inni i wlasną inwencja ;]
Zazwyczaj robiąc kawałki,siadamy z gitarzystą i improwizujemy.Potem
perkusista dogrywa do tego perkusje(choć zazwyczaj my mu ją
pokazujemy..)wokalista wymyśla text i wsio.A jak gitarzysta wymyśla riff to
wtedy gram na basie tak jak idzie gitara i zmieniam,kombinuje.;)
Btw,o dziwo to mój pierwszy post na forum.:]
Ja generalnie staram się zbytnio nie przekombinować, ponieważ śpiewam.
Przeważnie biorę po prostu dźwięk z akordu i zap******* prawicą ile wlezie
;p
Bardzo dużo prawdy tutaj jest…popieram rekami i nogami. Dla mnie bas w
zespole musi korzystac z tego co ma do zaoferowania – wrzucac do calego utworu
te rzeczy których nie może dac gitara (np. nizsza oktawa) czy perkusja (np.
kwestie melodyczne). Najwazniejsze jest żeby zazeralo, i de facto czesciej bas
zazera jak gra malo. Mozna grac gesto na basie, ale trzeba wiedziec kiedy. Albo
od razu zostac gitarzysta/klawiszowcem 🙂
EDIT: Dziekuje pieknie 😉
„Informacja nie jest wiedzą,wiedza nie jest mądrością,mądrość nie jest
prawdą,prawda nie jest pięknem,piękno nie jest miłością,miłość nie
jest muzyką.Muzyka jest najlepsza.” – Frank Zappa
„ż” od żerować
Czyli komponując własną linię basówą do jakiegoś utworu nie musimy się
trzymać żadnych skal? Po prostu wymyślamy coś, mając przed oczami akordy
gitarzysty, byleby pasowało? Chodzi mi o muzykę rockową, bo metal to już
inna bajka.
Jak „będzie pasowało” to w 99% przypadków będzie się trzymało skali, a
że Ty o tym nie będziesz wiedział to inna sprawa. I rock to ta sama bajka co
metal, reggae itd jeśli chodzi o teorię (z grubsza oczywiście).
Ja na przykład nie spotkałem się jeszcze z piosenką metalową, gdzie
basista prymkuje, co w rocku jest dosyć częstym zjawiskiem.
Slayer?:)
A ja Ci mogę wskazać sporo rocka, gdzie bas jest daleki od prymki.
NIE MA JEDNEJ ZASADY do takich rzeczy.
Muzyka to czysta matematyka. Jeśli coś pasuje, to znaczy, że jest w jakiejś
harmonii. Oczywiście – można tworzyć zgrzyty, ale po co? Warto trzymać się
skal i harmonii w akordach.
A nie odnosisz wrażenia, że degradowanie muzyki do cyferek t trochę
przesada, może masz jeszcze w zanadrzu wzór na przebój?
Osobiście wole słuchać jakiegokolwiek brzęczenia niż siedzieć na
czymkolwiek leżącym obok tak ścisłej nauki jak matma.
https://www.youtube.com/watch?v=FEKBSuGcnpc
Wzór na przebój, proszę.
ciekawy wybór i w sumie kombinacja tych piosenek, ale mi chodziło o
matematyczny wzór
aż tak Ciężko przychodzi Ci przyjęcie do wiadomości że w muzyce jest
dużo matematyki? 😉 korzystasz z niej, nawet jeśli o tym nie wiesz. to nie
jest sprowadzanie muzyki do cyferek, tylko świadome granie.
Dobre, zabawne i pouczajace.
…czasami gram jakiś motyw, myślę miazga. Nie nagram. Pozniej gram to samo ale
to nie to. Juz wiem chyba dlaczego…
nie ma to tamto… bas rządzi 🙂
a dla mnie w muzyce nie ma matematyki – choć leżałem na oddziale z jakimś
nawiedzonym, znudzonym życiem saksofonistą, który pieprzył mi o tym
każdego dnia – a sposób na to jest prosty. po prostu o tym nie myślę i
tyle. :]
Jedni piszą, że „muzyka to czysta matematyka”, drudzy, że „w muzyce nie ma
matematyki” – prawda jak zwykle leży gdzieś po środku. A przykleić się do
jednej z tych zasad można na podstawie własnych predyspozycji. Ja jestem
umysł, co by nie mówić, ścisły – odniesienie się do zasad matematycznych
(z zachowaniem oczywiście umiaru, nie zrobimy kalkulatora do muzyki nigdy!)
jest dla mnie bardzo wygodne. Gurf, pozwól, że Cię zaszufladkuję, jesteś
humanistą. Jesteś świadomy zasad ale nie patrzysz na nie przez pryzmat
matematyki. Sądzę, że nasze partie instrumentalne są na dość podobnym
poziomie, więc nie widzę najmniejszego problemu w obu podejściach 😉
muzyka jest matematyką, albo inaczej opiera się na zasadach matematycznych i
układa w logiczną całość
nie zmienia to faktu, że muzyki nie układa się jak równania matematycznego,
gdybym miał obliczać muzykę to nigdy bym się tym nie zajmował, w muzyce ma
być dusza, a nie cyferki
Hmmm… jakby to tutaj zakomponować? WIEM! Liczę deltę, teraz układ
równań i… jest! Brzmi świetnie. 😀 Nie mogłem się powstrzymać. 😛
Na dowód powyższego wkleję fragment mojego programu – ten fragment odpowiada
za rozpoznawanie akordu składającego się z kilku, mniej lub bardziej losowo
wybranych dźwięków (napisałem go na podstawie matematycznych wzorów i
zależności pomiędzy dźwiękami, które po prostu SĄ TAM OD ZAWSZE):
i o to dokładnie chodzi.
Widzisz gdzieś tam klamrę zamykającą funkcję albo jakąkolwiek resztę
programu (chociażby main()). Dwa minus za czytanie ze zrozumieniem. Program
się kompiluje i jakoś działa, a fragment kodu wstawiłem tylko jako dowód,
że muzyką rządzą zależności matematyczne.
Nie offtopujmy – chcesz pogadać o programowaniu – wal na priva.
Masz funkcję typu int, a nie zwracasz liczby. Nie wstawiłeś dyrektyw
preprocesora
#define CH_MAJOR liczba
#define CH_MINOR liczba
więc się nie skompiluje. Pierwszy raz widzę też przesyłanie tablicy do
funkcji w taki sposób. Nie lepiej zrobić to tak?
int chord(int *interwals)
Poza tym widzę możliwości, dla których funkcja nie będzie zwracać żadnej
wartości, np. dla count!=2 nie wykona się żaden return.
Bardziej estetycznie jest, gdy klamry są ułożone w ten sposób:
int funkcja(int *tab)
{
//… (dziadostwo nie chce mi się przesunąć;ta linijka powinna być
przesunięta w prawo)
}
Dwa plus.
Edit: Faktycznie, nie zauważyłem, że funkcja nie jest
zamknięta. Myślałem, że zrobiłeś to tak na szybko dla żartu, ale skoro
wziąłeś to z działającego programu – my bad, sorry.
Coś mi opornie ta teoria idzie. 😉
Teoretyzując, jeśli gitarzysta gra przez cały utwór jeden akord – E-dur –
to ja mogę swoją linię basówą grać dźwiękami z gamy E-dur? Nawet tak
duże interwały, jak pryma + ostatni dźwięk tej gamy (wybaczcie, nie
opanowałem nazw wszystkich interwałów jeszcze ;)?
Z góry dzięki! 🙂
Najkrócej: tak. Jeżeli nie wszystkie dźwięki z gamy pasują CI na dany
moment, skorzystaj z durowej pentatoniki. Warto pamiętać o zasadach, jakie
obowiązują przy graniu walkingu (tak, walkingu): prowadź dźwięki do
jakiegoś celu, a na tzw. „moce” części taktu graj prymę, kwintę, oktawę.
Oczywiście to tylko teoria, a jak będzie w praktyce najlepiej to już powie
Ci Twoje ucho 😉
Ja bym dodał jeszcze tercję i kwartę. No i ewentualnie sekstę. Każdy z
tych interwałów jest konsonansem więc będą „siedzieć”. Ale ucho jest
tutaj nadrzędne mimo wszystko 🙂
Ja siadam na werandzie zamykam oczy i słucham serca . Z perkusja możesz
pobawić się matematyka .Z reszta każdy ma to w środku tylko trzeba to
odnaleźć . Wiedza jak najbardziej w tym pomaga ale najważniejsze jest granie
z serca.
pryma, oktawa i połowicznie kwinta są po prostu najbezpieczniejsze. Z tercją
i sekstą jest taka kwestia, że trzeba jeszcze wiedzieć – jaka 🙂
Z tego co napisałeś, mam wrażenie, że gamę zamykasz w jednej oktawie,
stąd „duże” interwały. No bo np grając tę septymę, nie musisz jej grać
koniecznie w górę, a możesz w dół. Wtedy ten duży interwał to tylko
półton 😉
Wchodząc w przewroty interwałów potrzeba już podstawowego ogarnięcia
teorii. Myślę, że kolega jeszcze nie zrozumie o co tutaj dokładnie chodzi
🙂
Ale nonsensem jest zamknięcie się w jednej oktawie „bo nie mam podstawowego
ogarnięcia”. Trzeba wiedzieć, że jak gra się w C i ma septymę wielką w
skali H to to H znalezione gdziekolwiek na gryfie (oktawę niżej, oktawę
wyżej, dwie oktawy wyżej) zagra tak samo dobrze.
Czekając na ogarnięcie nic nie ruszając można czekać wiecznie 😛
Polejcie mu.
Jestem za tym że „muzyka to matematyka” ale nie czysta 😉
od jakiegoś czasu pisżę basowe groovy z użyciem nie basu ale… fortepianu
😉 obowiązkowe piano jednak się przydaje każdemu i nie bez kozery ktoś je
kiedyś wpisał do programu każdego instrumentu 🙂 wspomniane kilkadziesiąt
postów powyżej – pisanie do wokalu – tak, ale za pośrednictwem piana,
którym wyznaczam sobie możliwe funty, wybieram ten który pasuje mi na ucho
(ale to już jest kwestia pisania całego aranżu a nie tylko basu), i do
ostatecznej progresji dopisuję linię basu przeważnie
prymę-tercję(zwłaszcza)-septymę-kwintę funtu (z tym że 5 unikam bo kwinty
zbyt rockowo brzmią), a same funty to naprawdę na ucho, choć 6-2 często
moje ucho mi dyktuje…
A rytmika? Dopełniająca wokal, uzgodniona/zbieżna z perkusją-co nie znaczy
że ze stopą 🙂 Choć raczej u mnie to bas dyktuje rytmikę perkusji a nie
odwrotnie. Niedawno napisałam całą muzę do płyty, nagrywamy to właśnie,
także wkrótcę będę mogła to zlinkować i poddać ocenie 😉
Oczywiście w prostszych sprawach typu rock/pop można iść na łatwiznę i
grać same prymy w rytmie gitary rytmicznej albo z grubsza razem ze stopą, ale
dokąd do prowadzi? Tylko do pytania, które ktoś kiedyś chyba na tym
właśnie forum zadał „co zrobić żeby bas się przebijał” i padła
złośliwa odpowiedź „graj septymy wielkie i sekundy małe wobec podstawy
akordu gitary rytmicznej to na pewno się przebijesz…”
PS: A w ogóle to jestem zwolenniczką taktyki takiej, że ten kto pisze utwór,
daje reszcie przynajmniej z grubsza rozpisane instrumenty, i wówczas nie ma
problemu typu „co ma grać bas – basisto napisz sobie sam”, „gitarzysto,
pianisto – do it yourself” itp 😉 zwłaszcza że jak mówi porzekadło „dobrze
napisany bas jest ważniejszy niż jakikolwiek wokal” 😉
Sercem, przede wszystkim sercem… To co czuję, że będzie dobrze pasować to
gram. Teoria jest ważna, ale nie dla wszystkich. Mi potrafi pomóc, bo
znajomość wielu skal i akordów pozwala na ułożenie fajnej linii basowej.
Jednak czasami nie warto ściśle trzymać się żelaznych schematów.
Popuścisz wodze fantazji zagrasz coś niby nie pasującego pod akord czy nawet
całą tonację, ale zawsze ktoś będzie w stanie dorobić do tego odpowiednie
wyjaśnienie teoretyczne.
Czyli że zawsze aktualne wyjaśnienie teoretyczne = atonalność? Oby tylko u
mniej doświadczonych adeptów kompozycji nie poszło w kierunku dowcipu o
młodym wokaliście, któremu sala wykrzyczała:
– Fałszujesz, stary!
– O nie! Ja idę w atonalność!
– Nie, stary, w atonalność to Możdżer idzie, a ty zwyczajnie fałszujesz 😀
😀 😀
Nie zgadzam się z takim wartościowaniem roli basu „dobrze napisany bas jest
ważniejszy niż jakikolwiek wokal”, jeśli gramy w zespole to nie gramy dla
siebie ani po to żeby ponad inny instrument się wybić. Tworzymy muzykę,
która składa się ze współgrających ze sobą elementów, wszystko musi
stanowić całość i żreć zarówno harmonicznie jak i rytmicznie więc
traktujmy każdą składową tak samo.
Nawet najwymyślniejsza linia basu jest gówno warta jeśli nie utrzymuje pulsu
razem z perkusją i nie współgra z resztą instrumentów, obojętnie czy
gramy polkę, metalowy riff czy jazzowe solo.
Przepraszam za bulwers, już nie będę 😉
Nie ma za co przepraszać bardzo mądre słowa IMO. 😛
ale „dobrze napisany” wcale nie jest tożsame z „wymyślny” (nie przypisuj mi
czegoś czego nie powiedziałam), lecz „dobrze napisany” znaczy „dobrze
napisany”, w czym jest między innymi to o czym piszesz, ale również
nieredukowanie basu do instrumentu granego wyłącznie jednym palcem prymy w
najprostszym rytmie zgodnie ze stopą, bo to trochę mało ciekawe… choć w
rocku często się sprawdza :/
po prostu z dwóch skrajności: z jednej strony taki o właśnie, a z drugiej
wymyślny, solówkowy, przestylizowany, zacierający całość, a gdzieś
pośrodku jest złoty środek, czyli ów „dobrze napisany bas”. Identycznie jak
pałkier który może albo stopą bić 1,2,3,4 a werblem i, albo to po prostu
wziąć i urozmaicić 😉 choć też oczywiście może bić na maxa
skomplikowany rytm który może i będzie ciekawy, ale za kija nie będzie z
niczym współgrał 🙂 więc złoty środek i współgranie i ze względu na to
współgranie właśnie, od dłuższego czasu przekonuję się do tego, że
partie poszczególnych instrumentów, nawet w „lekkiej, łatwej i przyjemnej”
muzyce rozrywkowej, powinien pisać nie sam sobie każdy instrumentalista z
osobna do ogólnej koncepcji, ale jedna osoba, która ogarnia całość, a
reszta ma to najpierw zagrać a później krytykować… warto sprawdzić tę
metodą, bo jest skuteczna, eliminuje właśnie owe „niewspółgranie” i tak po
prostu się to robi profesjonalnie, choć od tej jednej osoby (kompozytora)
wymaga ona rzeczywiście znacznie więcej pracy w porównaniu z zespołem a od
zespołu „tylko” zagrania tego co dostali w nutach 🙂
A ja się z tym również nie zgadzam bo dobrze napisany bas jest tylko coś
warty jeśli reszta instrumentów jest elegancko napisana, w tym wokal. Jaka
jest wartość fajnej linii basowej jeśli bębniarz jej dobrze nie akcentuje a
gitarzysta pitoli? W zespole żadnego instrumentu nie można bagatelizować,
każdy jest tak samo ważny.
Często do dobrego efektu bo czasem wystarczy proste granie po prymach,
zwłaszcza jak się gra np zwrotkę w prostym kawałku rockowym,
przekombinowanie często może tylko zaszkodzić. Przykład AC/DC, prosto?
owszem ale tu więcej nie trzeba.
??
elsatanismo ładny smaczek wyciągnął z tego biadolenia:
Normalnie Quote of the week 😀
Co jest złego w graniu jednym palcem prymy w najprostszym rytmie kiedy to
pasuje do reszty utworu? nie wiem po co na siłę tworzyć teorie takie jak te
zawarte w Twoich postach skoro wszystko to czego dotyczą jest względne.
Są utwory, które przyprawiają mnie o ciary a instrumenty grają zaledwie 2
dźwięki przez 99% kawałka ale chyba ich twórcy nie wiedzieli, że ciągłe
granie prymy jest mało ciekawe;)
Dlatego basiści powinien mieć więcej palców i rak . Nie ważne iloma i co to
jest dokładnie ważny jest efekt końcowy lub improwizowany . Przeważnie coś
dobrego to spontan bo z wysiedzianego i przemyślanego czasem nic nie wychodzi
. Ważne jest Bass mieć w łapach codzień a reszta sama przychodzi .
nie można się brzydzić prostymi, czy wręcz trywialnymi rozwiązaniami przy
układaniu linii – nieraz się to doskonale sprawdza, a przekombinować nie
jest trudno. Zresztą nawet prymki w najprostszym rytmie można bardzo różnie
artykułować i może to bardzo różnie brzmieć 🙂 Najważniejsze to czuć co
się gra
Jako świerzak na tym forum też się wypowiem 🙂 Nie ma złotego środka
odnośnie pisania linii basowych. Czasem w jednym tylko kawałku gra się
najpierw dokładnie to samo co gitary, żeby potem bawić się w pasaże, a na
koniec grać ćwierćnuty w prymie akordu. Na przykładzie mojego zespołu
mogę powiedzieć czym my się kierujemy:
[*] czasem bas gra dokładnie to samo co gitary [*] czasami gitara gra coś co
lepiej zabrzmi na basie, więc „kradnę” riff gitarzyści i każę mu grać
coś innego [*] czasami kawałęk zaczyna się od jakiegoś motywu na basie i
wtedy to grają pod Ciebie [*] czasami gram jeden (!) dźwięk ósemkami w
prymie akordu [*] czasami nim wymyślę swoją partię to każę chłopakom
grać w kółko to co sobie wymyślili i próbuję najpierw sobie ułożyć w
głowie to co chcę grać a potem dopiero to gram. Czasem okazuje się, że
trzeba coś zmienić potem w perkusji – no ale w końcu to jest zespół – co z
tego, żę perkusista gra swoją najlepszą partię w życiu, skoro nie pasuje
pod resztę. Rolą basisty jest też współpraca z gitarami i pałkarzem,
żeby wszystko razem grało. [*] w zależności od gatunku muzyki jaki gracie,
polecam bawić się efektami. Czasami najprostsza partia basu może zabrzmieć
kosmicznie jak się ją dobrze podkarmi efektami. [*] czasem ktoś w zespole ma
ewientnie pomysł na kawałek – wtedy się pytam go jaki by bas tam widział i
słyszę rzeczy w stylu: „graj tak gęsto”, „spróbuj o TU zrobić pauzę”,
„ale tutaj będzie lepiej jak nie będziesz tłumił”, „ta melodyjka jest
wieśniacka”, „za smutno”, „za wesoło” itp. To jest w sumie jedna z
ważniejszych odpowiedzi na pytanie czym się sugerować. Wypracuj
rozwiązanie, z którego będziesz zadowolony i ty i reszta. Bardzo ciężko
jest ułożyć dobrą partię basu samemu. Ale też trzeba swoje wiedzieć,
pamiętaj, że to TY jesteś basistą. [*] czasami gram pojedyncze uderzenia na
pustej strunie pod stopę. [*] czasem dostosowuję swoją linię basu w 100%
pod perkusję. Arcybanalne – pryma pod stopę, i oktawa pod werbel. Nawet
najprostsze patenty mogą się sprawdzić w niektórych sytuacjach.
Podsumowując powyższe – żadnych reguł nie ma. Jedyną metodę jaką mogę
polecić, to komponowanie basu najpierw w głowie, a potem próba przełożenia
tego na gryf. Żeby dobrze komponować w głowie – słuchaj dużo muzyki. Żeby
to dobrze zagrać – dużo ćwicz 🙂
Możesz się pochwalić jakimiś nagraniami ze swoją kapelą? Bo bardzo jestem
ciekaw efektów stosowania tak profesjonalnie podanych rad.
Moje rady są na pewno dalekie od profesjonalnych, bo i ja nie jestem
profesjonalnym muzykiem; powiedziałem tylko czym ja się kieruję.
Mogę tylko pokazać to: PRĄD, chociaż te nagrania mają
prawie 2 lata i nawet na koncertach już ich nie gramy 🙂