Mam pytanie: czym się sugerujecie tworząc linię basówą do gotowych już
utworów? Jestem biszkoptem w temacie więc pytam. Mi np. chodzi po głowie,
że biorę dany akord na gitarze klasycznej, następnie przenoszę dany
dźwięk basowy ze strun EADG i przenoszę go na bas. Jak wiadomo brzmi to
banalnie. POmiędzy staram się wrzucić jakieś przejścia. Czym Wy się
kierujecie w tej materii?
Jakie kroki podejmujesz, komponując linię basową do utworów?
Czego się trzymasz, tworząc linię basową?
Jakie są Twoje sugestie przy komponowaniu linii basowej?
Jakie są Twoje preferencje przy komponowaniu linii basowej?
Jakie masz porady dla początkujących przy komponowaniu linii basowej?
Jakie sposoby stosujesz, aby skomponować dobrą linię basową?
Czy wolisz komponować linię basową na podstawie akordów czy na podstawie melodii?
Czy używasz jakichś narzędzi, aby ułatwić sobie komponowanie linii basowej?
Jak osiągasz poziom złożoności w swoich liniach basowych?
Jakie są Twoje inspiracje, kiedy komponujesz linię basową?
Struktura akordowa utworu, riff utrworu, skale, włąsna inwencja
tym co gra perkusista i gitarzysta 😛
Sugeruje się tym co mi palce rozkażą. Poprostu jak nie mam pomysłu to
wędruje ręką po gryfie dopuki coś mi ciekawego nie wyjdzie.
Wogóle małe mam z tym doświadczenie, bo w death metalu, czy tam thrash
metalu, który było dane mi bardzo często grać raczej dużego pola do popisu
jeśli chodzi o tworzenie zaawansowanych lini basu to nie ma 😛
Owszem, starałem się, aby często bass grał “inaczej niż gitary”, ale w
tych akurat gatunkach liczy się bardziej szybkość niż rozubdowanie i
ciekawe basowanie. Czasem zdarzy się iż można sobie pozwolić na jakieś
małe szaleństwo w górze gryfu, ale to rzadkość 😛
Nie to co funk, czy chociażby rock 🙂
CZy ja wiem ta technika o której mówisz to jest najłatwiejsza ale
niebedziesz miał wtedy co grać … proponuje coś dodać od siebie 😀
inprowizacja generalnie 😀 to trza czuć 😀 pozdrawiam
Przedwszystkim należy pamiętać że gitara basowa to instrument sekcji
rytmicznej , którą tworzymy wraz z perkusją . W rytmie więc siedzi diabeł
, którego trzeba poskromić . Posłuchaj co gra perkusista , zwróć uwagę co
gra stopa , zagraj razem znią oczywiście tak by wspólbrzmiało (stroiło) to
z dźwiękami gitary prowadzącej .Jeżeli uda się to osiągnąć to połowa
sukcesu za Tobą , po ułożeniu podstwowej linii sekcji rytmicznej możesz
gdzieś dodać jakiś dźwięk , smaczek , gdzieś się wypuścić i gotowe
.
To naprawdę nie jest takie trudne . Niby mamy tylko cztery struny (ogólnie) i
basiści są zazwyczaj gdzieś w cieniu (pozornie) to my jesteśmy ludźmi od
czarnej roboty , to na nas spada praca nad połączeniem rytmu bebnów z
melodią gitary .
Pamiętaj najważniejsza jest sekcja !!!
Staraj pracować się jak najwięcej z perkusistą , wspólne próby “tylko we
dwoje” są najlepszym nauczycielem a w przyszłości pięknie owocuja .
Układanie lini basowej to bardzo osobista sprawa. Sam do tego z czasem
dojdziesz, wyrobisz swój styl i ulubione pozycje na podstrunnicy. Według mnie
takie pytania nie prowadzą do niczego bo to ma być TWOJA linia basowa;)
Fakt..drummera trzeba słuchac w pierwsszej kolejności
Proponuje posluchać muzyki 😉 najlepiej takiej gdzie bas wnosi coś ciekawego
jest tego mnóstwo, następnie próbować odtworzyć linie basu wsluchac się
jak slusznie zauważono w bębny i duuużo ćwiczyć. Na początek proponuje
przerobić RATM z pierwszej plyty, bas jest w miarę prosty i bardzo treściwy
słuchaj bębniarza + budowa akordu i powinno być dobrze.
W death i thrash metalu nie ma pola do popisu dla basisty? A takie kapele jak
Cannibal Corpse albo inne to tam po prostu jest ze tak powiem przerost formy
nad treścią. Weźmy na przykład słynną Metallice z thrashowych czasów
kiedy to grał w niej wspanialy Cliff i chocby takie partie z Killem all z
pozoru proste to tam są naprawdę rozbudowane melodi i mniej rozbudowane
melodyjki 😛 ale tak jak mówie to są tylko wyjątki podane przeze mnie ale
takich kapel jest o wiele więcej. Więc nieuogólniajmy.
P.S. Sorry że odeszedeszedłem (:P) trochę od tematu ale czuje się oburzony
😀
—
PivoBas, chodziło mi o to, ze ogólnie w muzyce takiej jak funk, rock, fusion
itp bass odgrywa dużo ważniejszą rolę niźli w thrash/death metalu. No bo
czy grając death metalowy utwór w którym jest 90% blasta masz coś do
zagrania oprócz zapierdalania tego co gitara, ewentualnie zagranie drugiego
głosu? Pooprostu przy takiej prędkości nic ciekawego, wyrużniającego się,
oryginalnego nie wpleciesz. Oczywiście da się urozmaicić linię basu w
takiej muzyce(co starałem się robić), ale nie aż tak bardzo jak w funku,
fusion itp. Tam masz po prostu większą swobodę, możesz się wykazać,
możesz zagrać motyw przewodni a gitara gra co innego, możesz zagrać solo
itp. Dla tego właśnie powoli odchodzę od grania dla szatana i
przebranżawiam się, chociaż z trudem mi to przychodzi 😉 Ale dla szatana
zawsze będę grał – choćby na boku z tego nie wyrosne 🙂
W death, thrash faktycznie bass za dużo nie może zrobić, najwyżej może
niespodziewanie przestać grać by kilka taktów dalej równie niespodziewanie
powrócić-to może być fardzo fajne no i oczywiście może brać wstawki w
stylu Cliffa-np nagle szybkie podejście pod górę itd… Za to już w
klasycznym heavy metalu bass ma naprawdę duże miejsce do popisu-zależy od
basisty czy je wykorzysta czy nie. Weźmy takiego Steva Harrisa z Iron Maiden-w
niektórych kawałkach mamy w ogóle bass prowadzący, ważniejszy od gitar, w
większości utworów bass nadaje całej piosence groovu, czasami np. gra sobie
normalnie jak każdy grzeczny basista, by nagle przywalić jeden dźwięk
slapem np. akcentuje w taki sposób RAZ i to dodaje dużo energii do
utworu.
A jeśli chodzi o mój sposób komponowania lini basu:jak jakaś ballada, robie
coś takiego: na RAZ pryma akordu, a pomędzy tymi prymami jakieś przejście
po dźwiękach skali, tak, żeby ogólnie wyszła ładna melodia, która by
fajnie współbrzmiała z wokalem… A tak pozatym trzymam się jednej zasady:
Niech bas nie brzmi tak jakby basista musiał dopisać linie basu tylko
dlatego, żeby się nie nudzić na scenie. Niech ten bas coś wnosi do
piosenki, tak, żeby było słychać, że bez basu ta piosenka ma płytszego
brzmienia, tylko w ogóle traci swój charakter. NIECH BASS COŚ WNOSI DO
PIOSENKI. A jak nie mamy pomysłu na linie basu, albo czujemy, że np. w
zwrotce gitary i bębny wystarczają, czasem lepiej chwilę nie grać niż na
siłę wkładać bass… Amen.
(ale się opisałem…):P
W death, thrash faktycznie bass za dużo nie może zrobić, najwyżej może
niespodziewanie przestać grać by kilka taktów dalej równie niespodziewanie
powrócić-to może być fardzo fajne no i oczywiście może brać wstawki w
stylu Cliffa-np nagle szybkie podejście pod górę itd… Za to już w
klasycznym heavy metalu bass ma naprawdę duże miejsce do popisu-zależy od
basisty czy je wykorzysta czy nie. Weźmy takiego Steva Harrisa z Iron Maiden-w
niektórych kawałkach mamy w ogóle bass prowadzący, ważniejszy od gitar, w
większości utworów bass nadaje całej piosence groovu, czasami np. gra sobie
normalnie jak każdy grzeczny basista, by nagle przywalić jeden dźwięk
slapem np. akcentuje w taki sposób RAZ i to dodaje dużo energii do
utworu.
A jeśli chodzi o mój sposób komponowania lini basu:jak jakaś ballada, robie
coś takiego: na RAZ pryma akordu, a pomędzy tymi prymami jakieś przejście
po dźwiękach skali, tak, żeby ogólnie wyszła ładna melodia, która by
fajnie współbrzmiała z wokalem… A tak pozatym trzymam się jednej zasady:
Niech bas nie brzmi tak jakby basista musiał dopisać linie basu tylko
dlatego, żeby się nie nudzić na scenie. Niech ten bas coś wnosi do
piosenki, tak, żeby było słychać, że bez basu ta piosenka ma płytszego
brzmienia, tylko w ogóle traci swój charakter. NIECH BASS COŚ WNOSI DO
PIOSENKI. A jak nie mamy pomysłu na linie basu, albo czujemy, że np. w
zwrotce gitary i bębny wystarczają, czasem lepiej chwilę nie grać niż na
siłę wkładać bass… Amen.
(ale się opisałem…):P
Trzeba słyszeć w głowie jak to ma brzmieć i to zagrać. Znajomość teorii
i doświadczenie pomagają różne możliwości w głowie słyszeć i wybrać
najlepszy wariant.
Wnoszenie czegoś do piosenki, granie ciekawych partii, własny styl czy nie
nudzenie się mnie nie interesuje. Całość ma brzmieć najlepiej jak się da
i to jest jedyny wartościowy i muzykalny cel. Zupełnie niezależnie od tego
czy gram z pełnym składem czy jest tylko wokal i bas.
Z teoretycznego punktu widzenia – rozpisz sobie akordy, zrób jeden-dwa
schematy, którymi się możesz wesprzeć w razie zaćmienia (jak stracisz
inwencję :)), a poza tym na początku funkcji (czyli akordu) ląduj raczej na
prymie akordu, pomiędzy nimi chodź po kwintach, septymach, dodawaj czasem
nony, seksty (#5 #11 nieźle się spisuje czasem :P), tercje są niepotrzebne,
one są raczej stosowane w melodii. No i mieszaj w rytmie, ale nie za bardzo,
bo w końcu Ty stanowisz fundament, a jak się pogubisz, wszystko poleci.
uff… 😀
to ja się przy okazji zapytam… a linia basu robiona na podstawie lini
wokalu… dobre to to jest czy raczej nie zabardzo?
Jak pasi to pasi, jak nie pasi to nie pasi. Muzykę się słyszy, a nie
wyobraża dzięki teorii. Kropka.
ja się az gotuje jak ktoś pisze “pamietaj bas to sekcja rytmiczna bla bla
bla…i trzeba stac z tylu” !!! A taki Steve DiGiorgio nie dość ze gra na
fretlesie to na płycie Death – Individual Thought Patterns gra tak genialne
solówki ze mógłbym ich słuchac caly czas.
A jeśli chodzi o mnie to nie ma utworu w którym bym nie urozmaicil lini basu,
mimo ze gram metal w zespole, zawsze dodaje coś od siebie np: gdy gitarzysta
gra riff utworzony z prym ja czesto podchodze wyzej i zaczynam grac melodie
(owszem czasem wychodzi z tego kupa, ale jak fajnie wyjdzie to zapamietuje to i
gram tak za kazdym razem)
Dziekuje za uwagę 😀 😛
-Myślę, że dla kogoś początkującego, żeby się nie pogubił, najlepsza
będzie taka rada-graj równo z perkusją, zwłascza ze stopą i zrób co
jakiś czas pauze (szukaj takich miejsc, gdzie taka pauza będzie najbardziej
zaskakująca i sprawi, że kolejny Twój dźwięk będzie miał większą moc)
– tzn ogólnie graj równo z perkusją, lekko modifikując jej rytm a jeśli
chodzi o dźwięki to używaj głównie prym, a czasami kwint.
-Oprócz tego, graj walkingi-równe ćwierćnuty ale używajac innych
dźwięków, łącznie z septymami, nonami itd oraz dźwiękami
przejściowymi.
-Potem łącz ze sobą obie rzeczy, tzn dźwięki z walkingu i rytmy z
pierwszej metody. Prze okazji jak słyszysz piosenkę, śpiewaj sobie linię
basu jaką Ty byś ułożył. I słuchaj piosenek z ciekawymi liniami basu,
np.: polecam Aerosmith “Cryin” – bas świetnie dopasowany do wokalu i brak basu
w pierwszej zwrotce potęguje jego wejście w refrenie.
linia basu na podstawie linii papilarnych wokalisty to jest to:P /sorki mam
nadzieje,ze się nikt nie obrazi:P
Witam
Zeby grac trzeba grac
https://www.youtube.com/user/ArturPawel
czym się sugerujecie tworząc linię basówą do gotowych już utworów?
http://www.szkola.mayones.com/lekb.html
Super. Ale edytuj posty zamiast pisać 3 z rzędu.
GSnacker:p widzę, że teorię nawet masz obcykaną ale…jak to ma się do
praktyki?:PP. Tutaj nie chodzi o same dodawanie poszczególnych interwałów.
Tu trzeba być niewidocznym, a nagle zrobić takie przejscie, że wszystkim
szczena opadnie. I oczywiście perka jest ważna:P
Ja się sugeruję tym, czy mi się podoba to co gram. Jak mi się nie podoba,
to jest c*jowe, a jak mi się podoba, to wtedy próbuję coś dalej
zakombinować.
a ja się niczym nie sugeruję, gram to co mi się podoba 😀
Zależy, co układam. Jeśli death to najczęściej coś takiego:
0-1-3-4-3. W tym gatunku muzyki ,,kopie dupe”. Do tego dorzucam szybkość i
head banding ;p
Nooo to profesjonalnieee 🙂
Mój sposób na tworzenie linii basu jest taki – słucham utworu granego beze
mnie tak długo, aż popłynę z falą utworu i zacznę mieć pomysły na jego
dopieszczenie basem (zwykle jak 2-3 razy przesłucham, to starczy, choć utwór
flagowy mojego bandu zacząłem ubasawiać w połowie pierwszego
przesłuchania, tak mnie porwał). Jako metalowcowi, we wczuciu się zawsze
pomaga mi headbanging:). Bardzo pomocni mogą być też pozostali członkowie
bandu, ale nie przeceniajmy ich:). Generalnie, zawsze staram się spojrzeć na
utwór z zewnątrz i na jego całość, wsłuchać się czego brakuje, co by
mogło wzbogacić brzmienie, nadać temu wszystkiemu speeda, podbić akcenty,
podkreślić nastrój itp.. Nie wierzę w jakiekolwiek schematy, ufam tylko
feelingowi, sprawdzam nawet najbardziej szalone pomysły, najwyżej okażą
się nietrafne i polecą. Pamiętam też nigdy się nie śpieszyć.
Przyłącze się bo to ciekawy temat. Nie zastanawiam się przed zagraniem
utworu po prostu w trakcie słuchania go dogrywam tak długo aż będę
zadowolony oczywiście zależy to też czy to jest rock blues czy punk. Są
utwory nad któymi trzeba posiedzieć, ale zazwyczaj dlatego że chcemy go
przekombinować. Utwór nie musi mieć jakichś skomplikowanych zagrań czasem
wystarczą dwa dzwięki tylko trzeba zagrać je w odpowiednim momecie :)i jest
hit
Ja wychodze z założenia takiego że jeśli bas i perkusja nie ida równo to
cała kapela leży i utwór jest wtedy do d*py..moja linia basowa zależy od
charakteru utworu..pomysłów mi nie brakuje czasem gram po prostu to samo co
jeden z gitarzystow czyli ide z rytmem a sa momenty gdzie mam tzw”pole do
popisu”(jakiś tapping czy coś)..jak jest utwor wolniejszy to bywa że gram
nawet jakieś akordy..generalnie rzecz biorąc staram się grać tak, aby utwór
nie tracił sensu i miał jakiś klimat..bo bas w zespole nie musi być cały
czas podkładem, może też utwór “prowadzić”..to naprawdę zależy od samego
basmana, od muzyki jaką gra…i od tego co mu w głowie siedzi:P
Ja jakoś nie lubię zbyt często grać kropka w kropke z gitarą. Zawsze tam
wcisnę jakieś swoje zagrywki czy urozmaicenia. Uważam też, że aby kawałek
był ciekawey trzeba nad nim trochę posiedzieć, bo czasami jakiś fajny
pomysł może przyjść np po 20 czy 30 wykonaniu.
patrze co robi gitara, patrze co robi perkusja, a i tak gram swoje 😉
Według mnie granie kropka w kropkę z gitarą mija się z celem. Bas to
głównie instrument rytmiczny więc staram się współbrzmieć z perkusją.
No i załóżmy jak gitarzysta gra np. A-dur to ja po prostu rozkładam na
dźwięki i kombinuje aż coś ciekawego wyjdzie
czasami granie np prym akordów gitary o oktawę niżej ma sens, jeżeli chcemy
zaakcentować to co ona (gitara) gra i pogłębić jej dźwięk :). Wtedy
można wprowadzić urozmaicenia od czasu do czasu w jakiś szczególnych
momentach co może dać ciekawy efekt. Ale i tak wszystko zależy od koncepcji
artystycznej – czasami się to sprawdzi, a czasami nie. Tutaj nie ma
schematów, wzorców, przepisów. Nawet dysonanse mogą brzmieć dobrze,
jeżeli się je umiejętnie wykorzysta.
Fajny temat
Ja staram się wspóbrzmiec z perką. I generalnie podczas gry cały czas mamy
kontakt wzrokowy, żeby wiedziec co za chwilę drugi zrobi.
Bas niestety nie jest instrumentem dla wirtuozow. I trzeba grac tak, żeby nie
spieprzyc klimatu, jak trzeba to nawet samymi ósemkami.
Nie mówię, że zawsze gram dokladnie to co stopa czasem wylece z jakąs
synkopą dla fajnego efektu, ale generalnie uważam, że nie można szalec, a
wybijac się trzeba w odpowiednim momencie np. przy przejsciu perki. No i trzeba
czuc puls calego utworu bez tego groovienie nie skopie nikomu tylka. 🙂
No to teraz wreszcie wiem czemu wybrałem ten instrument ;d
Bass & Love
Można chyba się nauczyc rozkładania akordu na czynniki pierwsze i z
przewrotami włącznie a obgrywanie podstawy akordu też jest całkiem niezłe
(na początyek prostą pentatoniką na przykład) ale to nie zaskoczy nikogo:(
mnie zaskoczył kiedyś bas w Purple Haze bo się ma nijak do teorii kompozycji
a brzmi fajnie. Więc myślę ze jednak “na ucho” po prostu. Rytmicznie
oczywiście jestem zwolennikiem grania z bębniarzem – wszak to dzięki sekcji
wszystko ma się nie riozsypać bez względu na to co zrobią gitarzyści:)
Ktoś ci to powiedział czy sam to wymyśliłeś?
Niepoważny jesteś chyba.
Nawet pomijając wymiataczy którzy grają solo to jest tabun świetnych
basistów, którzy grają w konwencjonalnych kapelach i stanowią zaprzeczenie
tego co mówisz.
Nie no hasło ” bas nie jest dla wirtuozów” mnie r*jebało ! kalabim zaiste
bredzisz !
czyli na przykład V. Wooten jest leszczem a nie wirtuozem?
ożwpytewęża
|Tę się cieszę.
Mcgregor i reszta basoofkowczów, sorry, nie o to mi chodziło.
Miałem na myśli, że bas nie jest insrumentem strickte dla SOLISTY (lepsze
słowo).
Sądze, że bas jest dla kogoś kto potrafi siedzieć z boku jednocześnie
odwalając najcięższą, murzyńską robotę. 🙂
Podobie jest z perkusją. Na pewno jest móstwo świetnych perkusistów, ale
sporadycznie widzi się ich solówki na perkusji.
Sam lubię słuchać Millera czy Wootena, ale ich wielkość polega też na
tym, że gdy grają w zespółę porafią stać w cieniu innych muzyków(patrz
Milesa Davisa), grając w kółko trzy śwetnie osadzone dźwięki.
Anty przykładem mojej tezy jest na pewno Flea.
Jednak on w RHCP pracuję na dwóch etatach: basisty i drugiego gitarzysty.
😉
peace
Dla solisty to jest każdy instrument akurat.
Tylko solista gra sam (solo.. han solo) (pomijam tu też fakt iż solistą
nazywa się gitarzystę który gra solówki w zespole… kurde każdy może
grać solówki nawet perkusista a solistą nazywany nie jest. Mniejsza o
to).
Jak te wszystkie Łuteny i takie tam.
A wirtuozeria nie objawia się tylko graniem solówek. Często wręcz
przeciwnie. W końcu słowo “zespół” coś znaczy. Kapela to nie zbiór
solowych wymiataczy tylko ludzi którzy znają swoje miejsce w zespole. I to
jest chyba clue całej sprawy.
Tak więc bas jest i dla solisty i dla wirtuoza, czyż nie? 😛
ps. niby wiemy o co ci chodziło ale nie sposób się nie czepiać =PPP
Zgoda. I to jest chyba najlepsze podsumowanie tej dyskusji 🙂
Nastęnym razem będę lepiej dobierał słowa 😛
Hmmm. Nie wiem dlaczego jako basiści mowicie żeby podporzadkowac się gitarze i
perkusji. Posluchajcie tych starszych utworow Yes to zobaczycie ze tam gitara
podporzadkowuje się basoofce. W wielu utworach Peppersow tez tak jest.
To zalezy kto jest sercem zespołu(czyli kto ma najwieksza wene tworcza).
Postaraj się wymyslec dobry rytm na basie, do tego dodaj standartowa perkusje,
jakaś gitarę , która będzie nadawala nastroj utworu (ale w tle). Jak napiszesz
material na jakaś 1 min. to dodajesz wokal. Potem próby, dodawanie solow,
slidow itd. I pamietaj ze przester na basie tez dobrze brzmi. W ten sposob
otrzymasz All Around The World. 😉
To zależy, co powstaje, jako pierwsze – czy bas, czy perka, czy jeszcze coś
innego. U mnie najczęściej perkusja gra pod bas, a nie bas pod perkusję – to
głównie o to chodziło w YES, za czasów gdy jeszcze grali z Brufordem. Kto
się dorwie do kawałka pierwszy, pod tego trzeba grać 😀
dorzuce swój grosz… 🙂
Wiele było powiedzianych mądrych rzeczy, ale sądzę, że o wieeeele lepiej
jest zagrać trochę mniej niż za dużo…
Przekombinowany bas + niedostatki techniczne operatora gitary basowej to
koszmarna tragedia…
Organizuję takie różne koncerty okołorockowe u siebie w mieście
(www.rockpiatek.info a co! 😉 ). Naoglądałem się masę wszelkiej maści
kapel no i… basistów. I uwierzcie mi… Czasem przykro jest patrzeć 😉
Chociaż przyznam, że częściej to kompromitują się perkusiści 😛 Próbuje
jeden z drugim zagrać mega przejście, a na końcu okazuje się, że jakaś
ósemeczka uciekła 😉
No i jeszcze jedna śmieszna sprawa… Soundczeki… Kapitalne są te popisy
przed akustykiem 😛 Zamiast kurcze zagrać kilka prostych dźwięków, żeby
kolega za konstoletą ustawił sobie wszystko, to trzeba jebnąć slapsolo. Jak
akustyk ustawia innych muzyków to nie można ustać spokojnie tyko trzeba
slapnąć trochę, żeby inni obecni na próbie zobaczyli jaki to ja jestem
kozak i jak umiem basować…
Sorry, za delikatne odejście od tematu… Ale wszystko sprowadza się do
starej zasady: wykozaczone basowanie jest srebrem, ale czasem 4 proste
dźwięki bywają złotem…
Wymyślając linię basu sugeruję się w kolejności:
– stylem ( gatunkiem ) muzyki, kompozycją, klimatem
– bębnami ( chyba że coś kombinujemy razem z perkusistą )
– akordy, harmonia itp…
– wokalista (jeśli jest)
A potem się okazuje że kawałek powstaje od basu z wokalem który potem
obrasta całą resztą… 🙂 i cała teoria bierze w łeb.