A czemu uważasz, że granie na chałturach to zniżenie się? Osobiście nie gram, ale sam tak nie uważam. Przy kim bawiłbyś się na weselu? Przy odtwarzaczu CD?
eustachy, jak by Ci dali np 500zł za jeden wieczor, to bys się nie „znizyl”?
Żadna praca nie hańbi
Zawsze możesz iść na miasto, usiąść, grać i liczyć że zbierzesz 20 złotych
w malutkim pojemniczku przed tobą.
wolałbym grać jakiś niekoniecznie swój ulubiony rodzaj muzyki i dostawać za to kaskę, niż za podobne pieniądze np dobijać oszołomione prądem indyki w fabryce pasztetu. Oczywiście jeszcze chętniej grałbym swoją muzykę, czy taki jej gatunek, który jest mi szczególnie bliski, ale nie uważam grania tzw „chałtur” za zniżanie się. Zwłaszcza na pewnym – dalekim jeszcze od szczytu – etapie rozwoju muzycznego i ekonomicznego.
Czy pogrywanie po pubach uważacie za chałturę ??
Widzę że przemawia przez Was rozsądek. Sam byłem kiedyś chałturnikiem i wygląda na to że znów nim będę.Kupiłem na necie MEG-a (5-str)i wygląda na to że będziemy chałturzyć.Nie pozwolę na móją MEG-i powiedzieć złego słowa.
Oczywiście nie mam porównania z innym lepszym sprzętem, ale dla mnie bomba. Byłbym jeszcze ciekawy, ilu jest na forum czynnych klezmerów. Jak chodzi o zniżanie się to taka trochę podpucha.Wesele przy DJ-u czy CD to krańcowa kaszana.
Bardzo głupi temat, tak jakbyś załozył czy sprzątaczki to dno… Uważam zę niema w tym nic chańbiącego sam gram chałtury i nieuważam zęby to było czymś odpychajacym … jest przy tym dużo zabawy i śmiechu 🙂
@Michalbas: Bardzo głupi temat, tak jakbyś załozył czy sprzątaczki to dno… Uważam zę niema w tym nic chańbiącego sam gram chałtury i nieuważam zęby to było czymś odpychajacym … jest przy tym dużo zabawy i śmiechu 🙂
Najpierw może się pisać naucz ;)??
dla mnie to praca jak praca, a nawet lepsza bo wykonywanie muzyki jest radością samą w sobie 😛 osobiście lepiej bym się bawił grając Konika na Biegunach niż Decade Of Therion….
A ja gram chaltury i wcale nie uzwazam tego za coś zlego. Zawsze jest jakaś kasa z tego… Jak się gra na zywo to jest bardzo fajnie. Ale chaltura to bym bardziej nazywal granie podkladow midi z klawisza i spiewanie do tego… Wtedy tylko wystarczy trochę pospiewac. Chociaz z wlasnego doswiadczenia wiem ze żeby spiewac to tez trzeba się trochę nameczyc.
Tak
Zawsze możesz iść na miasto, usiąść, grać i liczyć że zbierzesz 20 złotych w malutkim pojemniczku przed tobą.
W lodzi na pietrynie można wyjechac 70zł w jeden dzien:p Tylko trza coś dobrego grac i najlepiej spiewac:p
chyba najprzyjemniejszy sposob zarobienia na nowy sprzet…dużo to lepsze niż wyrywanie truskawek,zrywanie chwastow itd
Z tego co widze, to ci co nie grają chałtur uważają je za coś hańbiącego, a ci co grają, że w sumie jest ok. Ostatnio byłem na półmetku mojej dziewuchy i pogrywała tam sobie jakaś chałturka. Ludzie się dobrze przy tym bawili i o to chyba chodzi. Jedna rzecz mnie tylko z*ebiście w*rwiła. Przed samym początkiem klawiszowiec poprosił o minute ciszy dla ofiar katastrofy lotniczej. Mija minuta i krzyczy: ok, bawmy się do rana, niech się wódka leje, bla bla bla. Ale wracając do tematu to chyba na tym polega urok chałtury, że raczej ambitnie ciężko tam przyszaleć.
Dla mnie to żadna hańba! Na mojej studniówce jeden chałturnik miał pięknego mayonesa… ;>
Powiem tak:
grałem „chałtury” przez ok. 10 lat, armię zaliczyłem-grając „chałtury” i patrząc w lustro, ciągle widzę normalnego faceta. Jakoś nie odczuwam „poniżenia”. A kilka groszy dodatkowych przydawało się na inwestycje sprzętowe.
Niestety, niektórzy muszą sami harować na swoje kaprysy-w niektórych wątkach czytałem o fajnych prezentach. Ja takich nie dostawałem, dlatego nie mam nic przeciw
„chałturom”:D 😀 😆
…i wszystko wskazuje na to, że niebawem do tego wrócę…
********************************************************************************** …lepiej mieć Parkinsona i trochę powylewać, niż Alzheimera i zapomnieć wypić …
tak jak napisal AdaM to trzeba sobie jakoś radzic;] niewiem co ma to wspolnego z ponizaniem
Kiedyś wydawało mi się , że to obciach ( byłem młody i gniewny), pózniej wydawało mi się , żę jak się zacznie chałtury grać to nic ambitniejszego nie będzie się w stanie zagrać potem, od takiego tam kwart na zmianę grania…(byłem młody i bałem się , że mnie to może spaczyć)
Ale dzisiaj , jak slucham tych niby gwiazd różnych, to odnoszę wrażenie , że kolesie z chałtur wcale nie ustępują umiejetnościami tym znanym „miszczom”, a róznica polega na tym za ile się gra i gdzie …
Nie ma tu oczywiście żadnych reguł, ani co do umiejętności, ani kasy zarabianej graniem.
Kazik Staszewski śpiewał: ” Wszyscy artyści to prostytutki…”
Na koniec dodam , nie grałem nigdy na żadnych weselach itp, bo nie znam tych piosenek i nie musiałem w ten sposób zarobkować
Ogólnie to nic złego i nie mam nic przeciwko, ale osobiście nie wyobrażam sobie zagrać dla kasy np. Tokio Hotel albo Ich Troje. Wybaczcie, ale są pewne granice…
Chałtura? Czemu nie? Nigdy nie grałem, ale nie sądzę żeby to było poniżające..
Grunt żeby robić to dobrze a nie grać na odwal się.
Co kto lubi.:)
Jak widze prawie sami chalturnicy na forum, oj upadek obyczaju nastapil… hehe. No coz oczywiście każdy robi to co lubi, jednakze mam wrazenie ze owi weselni grajkowie nabieraja pewnej maniery wykonawczej, za sprawa ktorej latwo można ich pozniej rozpoznac nawet gdy graja tzw. swoja ulubiona muzykę. Chodzi mnie o to ze chalturnik po pewnym czasie przesiaka chaltura i smrodek się za nim unosi czy tego chce czy nie. Jakkolwiek pieniadz jest pieniadz, wiec Panowie do roboty, cwiczmy paluszki i „majteczki w kropeczki” co by nasz szlachetny zawod nie wylecial zupelnie z uzytku publicznego.
Pozostaje jednak pytanie , które wyspiewal Kazo: „Jak bardzo jestes w stanie surwic się by sprzedac swa muzykę” 😉 Ale być może definicja skurwienia jest dla niektorych wzgledna, i pewne rzeczy ulegaja jak widze wybielaniu 🙂 A nasza polska mzyka jaka jest każdy teraz widzi.. dno. I właśnie mnie olsnilo dzięki temu forum iz dzieje się tak może właśnie dlatego ze muzycy zamiast grac, to zajmuja się dorabianiem na chalturkach majac wyzszy cel na horyzoncie, jakim jest dorobienie się lepszego, wspanialego sprzętu 😉 Niestety sam sprzet nie zagra, a chaltura zawsze będzie chaltura.
Ach gdzie sa ci hardcorowcy z dawnych lat…
Wsadziłem kij w mrowisko tym poniżeniem.Wiecie że nie o prawdziwe poniżanie chodzi. Czy temat jest głupi czy nie to jednak jakiś odzew jest. Co racja to racja. Smrodek chałtury trzeba długo wywabiać ale jak się chce to można. Wolę na chałturze zagrać jakiś cover country czy folk niż ich troje to na pewno.O rockowym graniu to raczej można tam pomarzyć, chyba że jakiś softroczek. Najgorsze są te przeboiki jednego sezonu które trzeba serwowac gawiedzi, bo muszą być i już. Śpiewanie do muzyki z puszki to też jest horror.To tylko o stopień wyżej od DJ-a .My raczej w tradycyjnym składzie.
Jak tak czytam te posty to dochodzę do wniosku, że ludzie mają stereotypowe opinie na temat „chałturników”. Czy coverowanie takich zespołów jak Lady Pank, Wilki, Kombii jest poniżające ?
BASS BASS BASS
Nie wiem po co taki temat w ogóle.Przecież muzyka jest jedna.Bo dźwięków jest tylko 12. i albo się to robi na poziomie (co nie jest łatwe bo trzeba umiec grac)i wtedy jest z tego kupe radości dla wykonującego i słuchacza (tancerzy na parkiecie bądz ludzi na widowni) albo odstawia się totalną kiche z mida bądź „z palca” i po pijaku ( bo wtedy wydaje się że jest fajnie).I TO JEST WTEDY CHAŁTURA !!!!!!! a teraz dla matołków którym się wydaje, oraz dla tych co nie zrozumieli: chłopcy posłuchajcie perełek muzyki dyskotekowej, spróbujcie zagrać ciekawie salse, sambe, starndarty muzyki jazzowej, zmierzcie się z utworem „Spain”, zagrajcie temat utworu o nazwie „Donna Lee”,wypunktójcie z jeszcze nie muzykiem ale już nie technicznym (czyli perkusistą) dyskotekowy szlagier nikogo innego jak samego Quincy Jonsa pt AI NO CORRIDA i wtedy chłopcy bedziecie mogli mówic o sobie basista. a póki co ćwiczcie ćwiczcie i ćwiczcie i nie zamykajcie się na muzykę bo jest JEDNA a rola basisty taka żeby zagrac wszystko bo ZA TO płacą i to godnie.
PS. zamiast ślinić się na fajne graty weżcie się za robote grajcie na basie co się da byle ładnie i równo i sami sobie kupicie co wam się przyśni. TYLKO RÓWNO!!!!
Nie wyobrażam sobie jak można czuć się w jakimś stopniu poniżonym robiąc to, co lubi się robić najbardziej – czyli grając na basie 🙂 Dla mnie poniżeniem się jest wyjście na scenę i zagranie c*jowo – nieważne czy grasz rocka, punka, jazz, blues, swoje czy covery. Musisz robić to dobrze i czerpać z tego przyjemność.
Jeśli czerpiesz przyjemność z grania tylko jednego gatunku muzycznego, to jesteś cholernie ograniczonym człowiekiem. Czerpanie przyjemności z każdego dźwięku wydanego z instrumentu, każdego muśnięcia struny … granie na weselu wcale w tym nie przeszkadza.
—–
Pobłażliwość wobec userów jest niedopuszczalna, gotowi sobie pomyśleć, że MY tu jesteśmy DLA NICH.
Ja gram na weselach od kilku lat i nawet to lubię. Jest oczywiście kilka minusów np. granie kawałków których się nie lubi a trzeba a granie całą noc jest męczące. Nasza kapela gra w pełni na żywo i grając niektóre kawałki można się zajawić i gra wtedy to czysta przyjemność. Zależy co się gra i gdzie. Mimo wszystko takie granie jest rozwijające. Siedzenie za instrumentem 10 godzin przynosi spore korzyści pod warunkiem, że się myśli o tym co się gra… A kwestie finansowe to kolejny plus. Zarabiam 2800zł miesięcznie pracując tylko 4 dni w miesiącu… więc czy nie warto ?
Właśnie dlatego chcę znaleźć kapelę jak pójdę na studia. Znajomi będą harować za grosze po zajęciach a ja (o ile to wypali) będę robił to co lubię raz na tydzień i zarabiał w ciągu dnia niewiele mniej niż oni przez cały miesiąc 😛 .
Jest dzisiaj artykuł w Super Expresie chociaż tam to i np Perfect za chałture mają 🙂
Chałtura to takie niefajne określenie. Może lepiej „Dżob” 🙂
Nigdy nie grałem coverów przez całą noc po weselach, ale nie uważam tego za hańbiące. Tzn. w każdej dziedzinie muzyki można się zhańbić.
Trzeba umieć oddzielać pewne rzeczy i mieć dystans.
Gdyby mi ktoś zaproponował coś takiego po godzinach, na odpowiednio wysokim poziomie (bardzo wysokim poziomie)- pewnie bym się zgodził 🙂
2 pytania do chałturników (które zadawane były już kilka razy, ale nigdy nie została podana konkretna odpowiedź):
1. Skąd brać zapisy nutowe / tabulatury do typowo weselnych piosenek? Mógłby mi ktoś przesłać takowe, jeśli jest w posiadaniu? [email protected] Uprzedzając kilka osób: nie, nie dam rady ze słuchu.
2. Znacie może jakieś tonacje, skale czy interwały najczęściej wykorzystywane przy takich utworach?
Nie ma innej rady jak ze słuchu. Często jest tak, że tonacja nie pasuje wokalistce/wokaliście i trzeba „robić” utwór pod niego.
A jeśli chodzi o zapisy nutowe czy tabulatury to raczej ja nie używam. Ogrywam akordy. Oczywiscie czasem trzeba sięgnąć po orginalne zagrywki, ale zazwyczaj wyłapuje z słuchu mniej więcej ke pasa.
A tak w ogóle na dżobach gra się wszystko, są pewne granice – my nie gramy disko z pola, a jeśli już zagramy jakieś jestes szalona to robimy to na zasadzie daleko idącego pastiszu 🙂
jeśli o mnie chodzi, nigdy nie chałturzyłam, więc ciężko mi powiedzieć coś na ten temat z własnego doświadczenia. Jednak zgadzam się z tym, że pewne nawyki po chałturach zostają… Osobiście wychodzę z założenia, że przyjemność z grania na basie to raz, a dwa to to, że pewna przyjemność z grania w zespole też musi być. Chyba ciężko by mi było grać na weselu numery, których nie znoszę i jeszcze uśmiechać się przy tym.. Wiem, że można na tym nawet nieźle zarobić, ale… Nie chciałabym poświęcać czasu, który mogłabym spędzić na próbie swojego zespołu, grając muzykę, którą lubię i która mnie satysfakcjonuje. Nawet jeśli nie przynosi mi to dochodów. Na pewno chałtura nie hańbi, ale nie wiem, czy zdecydowałabym się na to. Może jestem idealistką i niematerialistką, nie wiem 😉
ja np większość tego etapu życia, który lwia część ludzkości poświęca nauce, studiom i samorozwojowi zawodowemu, spędziłem doskonaląc grę na basie. Teraz np okazuje się, że kolega który studiował botanikę, wykłada chemię… na półki w Tesco. Mnie też czasem zdarzały się dżoby dalekie od ideału, ale wolę to, niż umartwianie się w fabryce czy supermarkecie. Granie kawałków, których nie lubię traktuję jako ćwiczenie – timeu chociażby, ogrywania akordów w określonych pozycjach, porozciągać lewą łapę można… ważne jak się do tego podejdzie. Jeśli myśli się o tym, co się robi na instrumencie, to może to przynieść więcej korzyści niż niejedno fajne granie. Wolę za 80zł/godz grać kawałki których nie lubię niż za 5zł robić hot-dogi których nie lubię ludziom których nie lubię na polecenie kierownika którego szczerze nienawidzę.
jak dla mnie to nic zlego zarabiac na jakiś chalturach to sprawa tego kto by chcial grac. ja nawet moglbym tez pograc. czemu nie:)
ale i tak ja wole szybka muze:):):):)
My grając dżoby sfinansowaliśmy sobie studio dla Insert Coin i wiele innych rzeczy 😉 Tak jak napisał kolega Such O Dolsky, jakoś nie wyobrażam sobie, że stoję za ladą i robie hot dogi w IKEA.
Z drugiej strony nikt nie każe Wam grać wesel, wolny kraj. Ale z wiekiem człowiek patrzy na życie troszkę bardziej pragmatycznie, dlatego też nie widzę w tym nic obciachowego, że zarabiam tym co lubię robić najbardziej, czyli graniem na basie i śpiewaniem. Oczywiście wesela to taka odskocznia. W tym sezonie już ich gramy troszkę mniej, a więcej za to wszelakich eventów, piknikót, dni czegoś tam – ale to już inna bajka 😉
A dodam jeszcze tylko, że jeśli gracie wesela w tym samym skłądzie co muzykę rockową czy inną wszelaką, to macie świetne zgranie i wyczucie, wtedy na żadnym koncercie nie ma niespodzianek. Popatrzysz na perkusistę i wiesz, że zaraz zrobi akcen, albo jakąś przewałkę itp.
Pozdrawiam
A czy granie wesel daje radochę… hmm w większości przypadków tak, można się nieźle ubawić patrząc na ludzi w stanie błogosławionym.
Dopiero od paru miesięcy gram po weselach, i nie obchodzi co mówia o mnie wszyscy „artyści” odemnie z miasteczkaa.. A mówią tak, bo oni grają czasem w miejskim ośrodku kultury, i ch*** im to wychodzi.. Ale fakt, że nauczyli się dźwięków na gryfie(i tak nie mogą się zgrać), robi z nich gwiazdy, które na ulice nie odpowiedzą „cześć”… Ale to są ludzie z mojego miasta.. ;| Wziąłem się za chałturzenie, bo to naprawdę cieszy ludzi, a w okolicy brakuje dobrej kapeli tego typu.. A CD albo DJ… Sami sobie odpowiedzcie.. A stać nocke, i grać „umta-umta” kwintami, albo begine to żaden wysiłek.. A i śmiechu jest dużo ;P Oczywiste też jest, że trzeba mieć granice.. Żadnych parzęczewów 😛 Jak się gra stare, ale tylko dobre kawałki, i trochę disco które leci na KAŻDYCH dożynkach, weselach czy dyskotekach, nikogo nie obniży. W tą kapele wpadłem, nie dla pieniędzy (no w jakimś stopniu na pewno), ale głownie dla jakiegoś rodzaju ćwiczeń gry i słuchu, ale także żeby się popatrzeć na te wszystkie uradowane mordy 🙂 Ale pieniądze zawsze się przydadzą.. Chociażby na nowe struny, kable lub nawet sprzęt. Napewno są ludzie którzy się śmieją że chałturnicy spadli do takiego poziomu, ale jaki oni reprezentują poziom taką gadka?… Napewno w jakiejś części pseudo „gwiazdek”…
Ja grałem ostatnie 2 lata po weselach i tego typu imprezach. Robota fajna, nie dość, że zarobisz to jeszcze – jak trafi się dobry gospodarz – najesz się do syta, nie mówiąc już o tym, że czasem nawet i flaszkę dostaniesz. Będąc studentem tylko tak pracowałem i nie narzekałem. Musiałem jednak zrezygnować… Prawda jest taka, że chałtury to żadna ujma na honorze. Chyba, że ktoś gra z playbackiem – to już jest żenada.
No na flaszkach zarobi się drugie tyle… 😛 (jak się samemu nie opróżni ;d ) A gra z minidiscu… Bleeee!
Ja prawdopodobnie za niedługo wejdę do tego biznesu. Zespół, z którym podjąłbym współpracę ma dość duże wymagania co do umiejętności, punktualności i bycia słownym. Sprawdzałem ich repertuar… Istna masakra! Biesiadnie, smooth jazzowo, disco polnie, i cuda na kiju, których w życiu nie grałem, ale mam to gdzieś, i mimo że uwielbiam rąbanie dla szatana z prędkością 666-krotnie większą od prędkości światła, to z miłą (wstępnie) chęcią połoiłbym i dla mamony. Sama istota szarpania, czucia tego basowego dudnienia jest tym, co uwielbiam, więc co za różnica? Fanatykiem muzycznym to ja nie jestem.
@Dante Morius: lepiej bym się bawił grając Konika na Biegunach niż Decade Of Therion….
A gdyby to była wersja alternatywna Decade of Therion, to też słabo byś się przy tym bawił? 😀
A powiedzcie mi jedno moi drodzy… W sumie sprawa raczej delikatna, bo ze sprzętem basowym jest jak z kobietą – nikomu nie pożyczamy, aaale… Czy dużą perwersją byłoby mimo wszystko pożyczanie od kogoś nagłośnienia do basu na chałturki? 4-5 razy w miesiącu przez ok. 2 miesiące. Głowię się i troję, ale tak paskudne wydatki mnie czekają, kredycik już jeden spłacam, i nie mam bloodego pojęcia skąd wytrzasnąć jakiś stack… :/
„Chałturzę” już od dwudziestu lat i nie uważam tego za poniżające. Znam wielu wirtuozów instrumentów nie tylko basu, którzy grają z pasją przez całą noc i przynosi im to satysfakcję. 18 lat grałem na instrumentach klawiszowych a właściwie nadal gram (także akordeon) od dwóch gram na gitarze basowej bo takie było zapotrzebowanie w zespole. W „chałturach” świetnie można można wyrobić sobie równe granie, bo gra się nieraz od 16 do 6 rano. Godzina grania 10 minut przerwy i od nowa aż do rana. Zgadzam się całkowicie z Mazdah, że jeśli się gra źle to wtedy jest obciach i poniżenie. W tego typu muzyce pięknie można wyćwiczyć improwizację, pentatoniki itp.
zalezy jak bardzo znizyli i jak bardzo zarobic.
A czemu uważasz, że granie na chałturach to zniżenie się? Osobiście nie
gram, ale sam tak nie uważam. Przy kim bawiłbyś się na weselu? Przy
odtwarzaczu CD?
eustachy, jak by Ci dali np 500zł za jeden wieczor, to bys się nie
„znizyl”?
Żadna praca nie hańbi
Zawsze możesz iść na miasto, usiąść, grać i liczyć że zbierzesz 20
złotych
w malutkim pojemniczku przed tobą.
wolałbym grać jakiś niekoniecznie swój ulubiony rodzaj muzyki i dostawać
za to kaskę, niż za podobne pieniądze np dobijać oszołomione prądem
indyki w fabryce pasztetu. Oczywiście jeszcze chętniej grałbym swoją
muzykę, czy taki jej gatunek, który jest mi szczególnie bliski, ale nie
uważam grania tzw „chałtur” za zniżanie się. Zwłaszcza na pewnym – dalekim
jeszcze od szczytu – etapie rozwoju muzycznego i ekonomicznego.
Czy pogrywanie po pubach uważacie za chałturę ??
Widzę że przemawia przez Was rozsądek. Sam byłem kiedyś chałturnikiem i
wygląda na to że znów nim będę.Kupiłem na necie MEG-a (5-str)i wygląda
na to że będziemy chałturzyć.Nie pozwolę na móją MEG-i powiedzieć złego
słowa.
Oczywiście nie mam porównania z innym lepszym sprzętem, ale dla mnie bomba.
Byłbym jeszcze ciekawy, ilu jest na forum czynnych klezmerów. Jak chodzi o
zniżanie się to taka trochę podpucha.Wesele przy DJ-u czy CD to krańcowa
kaszana.
Bardzo głupi temat, tak jakbyś załozył czy sprzątaczki to dno… Uważam
zę niema w tym nic chańbiącego sam gram chałtury i nieuważam zęby to
było czymś odpychajacym … jest przy tym dużo zabawy i śmiechu 🙂
Najpierw może się pisać naucz ;)??
dla mnie to praca jak praca, a nawet lepsza bo wykonywanie muzyki jest
radością samą w sobie 😛 osobiście lepiej bym się bawił grając Konika na
Biegunach niż Decade Of Therion….
A ja gram chaltury i wcale nie uzwazam tego za coś zlego. Zawsze jest jakaś
kasa z tego… Jak się gra na zywo to jest bardzo fajnie. Ale chaltura to bym
bardziej nazywal granie podkladow midi z klawisza i spiewanie do tego… Wtedy
tylko wystarczy trochę pospiewac. Chociaz z wlasnego doswiadczenia wiem ze żeby
spiewac to tez trzeba się trochę nameczyc.
Tak
W lodzi na pietrynie można wyjechac 70zł w jeden dzien:p Tylko trza coś
dobrego grac i najlepiej spiewac:p
chyba najprzyjemniejszy sposob zarobienia na nowy sprzet…dużo to lepsze niż
wyrywanie truskawek,zrywanie chwastow itd
Z tego co widze, to ci co nie grają chałtur uważają je za coś
hańbiącego, a ci co grają, że w sumie jest ok. Ostatnio byłem na
półmetku mojej dziewuchy i pogrywała tam sobie jakaś chałturka. Ludzie się
dobrze przy tym bawili i o to chyba chodzi. Jedna rzecz mnie tylko z*ebiście
w*rwiła. Przed samym początkiem klawiszowiec poprosił o minute ciszy dla
ofiar katastrofy lotniczej. Mija minuta i krzyczy: ok, bawmy się do rana, niech
się wódka leje, bla bla bla. Ale wracając do tematu to chyba na tym polega
urok chałtury, że raczej ambitnie ciężko tam przyszaleć.
Dla mnie to żadna hańba! Na mojej studniówce jeden chałturnik miał
pięknego mayonesa… ;>
Powiem tak:
grałem „chałtury” przez ok. 10 lat, armię zaliczyłem-grając „chałtury” i
patrząc w lustro, ciągle widzę normalnego faceta. Jakoś nie odczuwam
„poniżenia”. A kilka groszy dodatkowych przydawało się na inwestycje
sprzętowe.
Niestety, niektórzy muszą sami harować na swoje kaprysy-w niektórych
wątkach czytałem o fajnych prezentach. Ja takich nie dostawałem, dlatego nie
mam nic przeciw
„chałturom”:D 😀 😆
…i wszystko wskazuje na to, że niebawem do tego wrócę…
**********************************************************************************
…lepiej mieć Parkinsona i trochę powylewać, niż Alzheimera i zapomnieć
wypić …
tak jak napisal AdaM to trzeba sobie jakoś radzic;] niewiem co ma to wspolnego
z ponizaniem
Kiedyś wydawało mi się , że to obciach ( byłem młody i gniewny), pózniej
wydawało mi się , żę jak się zacznie chałtury grać to nic ambitniejszego
nie będzie się w stanie zagrać potem, od takiego tam kwart na zmianę
grania…(byłem młody i bałem się , że mnie to może spaczyć)
Ale dzisiaj , jak slucham tych niby gwiazd różnych, to odnoszę wrażenie ,
że kolesie z chałtur wcale nie ustępują umiejetnościami tym znanym
„miszczom”, a róznica polega na tym za ile się gra i gdzie …
Nie ma tu oczywiście żadnych reguł, ani co do umiejętności, ani kasy
zarabianej graniem.
Kazik Staszewski śpiewał: ” Wszyscy artyści to prostytutki…”
Na koniec dodam , nie grałem nigdy na żadnych weselach itp, bo nie znam tych
piosenek i nie musiałem w ten sposób zarobkować
Ogólnie to nic złego i nie mam nic przeciwko, ale osobiście nie wyobrażam
sobie zagrać dla kasy np. Tokio Hotel albo Ich Troje. Wybaczcie, ale są pewne
granice…
Chałtura? Czemu nie? Nigdy nie grałem, ale nie sądzę żeby to było
poniżające..
Grunt żeby robić to dobrze a nie grać na odwal się.
Co kto lubi.:)
Jak widze prawie sami chalturnicy na forum, oj upadek obyczaju nastapil…
hehe. No coz oczywiście każdy robi to co lubi, jednakze mam wrazenie ze owi
weselni grajkowie nabieraja pewnej maniery wykonawczej, za sprawa ktorej latwo
można ich pozniej rozpoznac nawet gdy graja tzw. swoja ulubiona muzykę. Chodzi
mnie o to ze chalturnik po pewnym czasie przesiaka chaltura i smrodek się za
nim unosi czy tego chce czy nie. Jakkolwiek pieniadz jest pieniadz, wiec
Panowie do roboty, cwiczmy paluszki i „majteczki w kropeczki” co by nasz
szlachetny zawod nie wylecial zupelnie z uzytku publicznego.
Pozostaje jednak pytanie , które wyspiewal Kazo: „Jak bardzo jestes w stanie
surwic się by sprzedac swa muzykę” 😉 Ale być może definicja skurwienia jest
dla niektorych wzgledna, i pewne rzeczy ulegaja jak widze wybielaniu 🙂 A nasza
polska mzyka jaka jest każdy teraz widzi.. dno. I właśnie mnie olsnilo dzięki
temu forum iz dzieje się tak może właśnie dlatego ze muzycy zamiast grac, to
zajmuja się dorabianiem na chalturkach majac wyzszy cel na horyzoncie, jakim
jest dorobienie się lepszego, wspanialego sprzętu 😉 Niestety sam sprzet nie
zagra, a chaltura zawsze będzie chaltura.
Ach gdzie sa ci hardcorowcy z dawnych lat…
Wsadziłem kij w mrowisko tym poniżeniem.Wiecie że nie o prawdziwe poniżanie
chodzi. Czy temat jest głupi czy nie to jednak jakiś odzew jest. Co racja to
racja. Smrodek chałtury trzeba długo wywabiać ale jak się chce to można.
Wolę na chałturze zagrać jakiś cover country czy folk niż ich troje to na
pewno.O rockowym graniu to raczej można tam pomarzyć, chyba że jakiś
softroczek. Najgorsze są te przeboiki jednego sezonu które trzeba serwowac
gawiedzi, bo muszą być i już. Śpiewanie do muzyki z puszki to też jest
horror.To tylko o stopień wyżej od DJ-a .My raczej w tradycyjnym składzie.
Jak tak czytam te posty to dochodzę do wniosku, że ludzie mają stereotypowe
opinie na temat „chałturników”. Czy coverowanie takich zespołów jak Lady
Pank, Wilki, Kombii jest poniżające ?
BASS BASS BASS
Nie wiem po co taki temat w ogóle.Przecież muzyka jest jedna.Bo dźwięków
jest tylko 12. i albo się to robi na poziomie (co nie jest łatwe bo trzeba
umiec grac)i wtedy jest z tego kupe radości dla wykonującego i słuchacza
(tancerzy na parkiecie bądz ludzi na widowni) albo odstawia się totalną kiche
z mida bądź „z palca” i po pijaku ( bo wtedy wydaje się że jest fajnie).I TO
JEST WTEDY CHAŁTURA !!!!!!! a teraz dla matołków którym się wydaje, oraz
dla tych co nie zrozumieli: chłopcy posłuchajcie perełek muzyki
dyskotekowej, spróbujcie zagrać ciekawie salse, sambe, starndarty muzyki
jazzowej, zmierzcie się z utworem „Spain”, zagrajcie temat utworu o nazwie
„Donna Lee”,wypunktójcie z jeszcze nie muzykiem ale już nie technicznym (czyli
perkusistą) dyskotekowy szlagier nikogo innego jak samego Quincy Jonsa pt AI
NO CORRIDA i wtedy chłopcy bedziecie mogli mówic o sobie basista. a póki co
ćwiczcie ćwiczcie i ćwiczcie i nie zamykajcie się na muzykę bo jest JEDNA a
rola basisty taka żeby zagrac wszystko bo ZA TO płacą i to godnie.
PS. zamiast ślinić się na fajne graty weżcie się za robote grajcie na basie
co się da byle ładnie i równo i sami sobie kupicie co wam się przyśni. TYLKO
RÓWNO!!!!
Nie wyobrażam sobie jak można czuć się w jakimś stopniu poniżonym robiąc
to, co lubi się robić najbardziej – czyli grając na basie 🙂 Dla mnie
poniżeniem się jest wyjście na scenę i zagranie c*jowo – nieważne czy
grasz rocka, punka, jazz, blues, swoje czy covery. Musisz robić to dobrze i
czerpać z tego przyjemność.
Jeśli czerpiesz przyjemność z grania tylko jednego gatunku muzycznego, to
jesteś cholernie ograniczonym człowiekiem. Czerpanie przyjemności z każdego
dźwięku wydanego z instrumentu, każdego muśnięcia struny … granie na
weselu wcale w tym nie przeszkadza.
—–
Pobłażliwość wobec userów jest niedopuszczalna, gotowi sobie pomyśleć,
że MY tu jesteśmy DLA NICH.
Ja gram na weselach od kilku lat i nawet to lubię. Jest oczywiście kilka
minusów np. granie kawałków których się nie lubi a trzeba a granie całą
noc jest męczące. Nasza kapela gra w pełni na żywo i grając niektóre
kawałki można się zajawić i gra wtedy to czysta przyjemność. Zależy co
się gra i gdzie. Mimo wszystko takie granie jest rozwijające. Siedzenie za
instrumentem 10 godzin przynosi spore korzyści pod warunkiem, że się myśli
o tym co się gra… A kwestie finansowe to kolejny plus. Zarabiam 2800zł
miesięcznie pracując tylko 4 dni w miesiącu… więc czy nie warto ?
Właśnie dlatego chcę znaleźć kapelę jak pójdę na studia. Znajomi będą
harować za grosze po zajęciach a ja (o ile to wypali) będę robił to co
lubię raz na tydzień i zarabiał w ciągu dnia niewiele mniej niż oni przez
cały miesiąc 😛 .
Jest dzisiaj artykuł w Super Expresie chociaż tam to i np Perfect za
chałture mają 🙂
Chałtura to takie niefajne określenie. Może lepiej „Dżob” 🙂
Nigdy nie grałem coverów przez całą noc po weselach, ale nie uważam tego
za hańbiące. Tzn. w każdej dziedzinie muzyki można się zhańbić.
Trzeba umieć oddzielać pewne rzeczy i mieć dystans.
Gdyby mi ktoś zaproponował coś takiego po godzinach, na odpowiednio wysokim
poziomie (bardzo wysokim poziomie)- pewnie bym się zgodził 🙂
2 pytania do chałturników (które zadawane były już kilka razy, ale nigdy
nie została podana konkretna odpowiedź):
1. Skąd brać zapisy nutowe / tabulatury do typowo weselnych piosenek?
Mógłby mi ktoś przesłać takowe, jeśli jest w posiadaniu? [email protected]
Uprzedzając kilka osób: nie, nie dam rady ze słuchu.
2. Znacie może jakieś tonacje, skale czy interwały najczęściej
wykorzystywane przy takich utworach?
Nie ma innej rady jak ze słuchu. Często jest tak, że tonacja nie pasuje
wokalistce/wokaliście i trzeba „robić” utwór pod niego.
o weselach było już pisane (jako off topic) także tu:
https://basoofka.net/forum/6375,ile-kasy-za-koncert/
Nie będę się powtarzal 😉
A jeśli chodzi o zapisy nutowe czy tabulatury to raczej ja nie używam.
Ogrywam akordy. Oczywiscie czasem trzeba sięgnąć po orginalne zagrywki, ale
zazwyczaj wyłapuje z słuchu mniej więcej ke pasa.
A tak w ogóle na dżobach gra się wszystko, są pewne granice – my nie gramy
disko z pola, a jeśli już zagramy jakieś jestes szalona to robimy to na
zasadzie daleko idącego pastiszu 🙂
Pozdr.
http://www.myspace.com/insertc0in
Nauczyciel zawsze mi mówił :
” Nigdy nie graj na weselach … „
T. Kiepura
———————————————————–
Bractwo Miłośników SLEDZIA W Puszce
(precz ze SLEDZEM na wolności!!!!!!)
jeśli o mnie chodzi, nigdy nie chałturzyłam, więc ciężko mi powiedzieć
coś na ten temat z własnego doświadczenia. Jednak zgadzam się z tym, że
pewne nawyki po chałturach zostają… Osobiście wychodzę z założenia, że
przyjemność z grania na basie to raz, a dwa to to, że pewna przyjemność z
grania w zespole też musi być. Chyba ciężko by mi było grać na weselu
numery, których nie znoszę i jeszcze uśmiechać się przy tym.. Wiem, że
można na tym nawet nieźle zarobić, ale… Nie chciałabym poświęcać
czasu, który mogłabym spędzić na próbie swojego zespołu, grając muzykę,
którą lubię i która mnie satysfakcjonuje. Nawet jeśli nie przynosi mi to
dochodów. Na pewno chałtura nie hańbi, ale nie wiem, czy zdecydowałabym
się na to. Może jestem idealistką i niematerialistką, nie wiem 😉
ja np większość tego etapu życia, który lwia część ludzkości
poświęca nauce, studiom i samorozwojowi zawodowemu, spędziłem doskonaląc
grę na basie. Teraz np okazuje się, że kolega który studiował botanikę,
wykłada chemię… na półki w Tesco. Mnie też czasem zdarzały się dżoby
dalekie od ideału, ale wolę to, niż umartwianie się w fabryce czy
supermarkecie. Granie kawałków, których nie lubię traktuję jako ćwiczenie
– timeu chociażby, ogrywania akordów w określonych pozycjach, porozciągać
lewą łapę można… ważne jak się do tego podejdzie. Jeśli myśli się o
tym, co się robi na instrumencie, to może to przynieść więcej korzyści
niż niejedno fajne granie. Wolę za 80zł/godz grać kawałki których nie
lubię niż za 5zł robić hot-dogi których nie lubię ludziom których nie
lubię na polecenie kierownika którego szczerze nienawidzę.
jak dla mnie to nic zlego zarabiac na jakiś chalturach to sprawa tego kto by
chcial grac. ja nawet moglbym tez pograc. czemu nie:)
ale i tak ja wole szybka muze:):):):)
My grając dżoby sfinansowaliśmy sobie studio dla Insert Coin i wiele innych
rzeczy 😉 Tak jak napisał kolega Such O Dolsky, jakoś nie wyobrażam sobie,
że stoję za ladą i robie hot dogi w IKEA.
Z drugiej strony nikt nie każe Wam grać wesel, wolny kraj. Ale z wiekiem
człowiek patrzy na życie troszkę bardziej pragmatycznie, dlatego też nie
widzę w tym nic obciachowego, że zarabiam tym co lubię robić najbardziej,
czyli graniem na basie i śpiewaniem. Oczywiście wesela to taka odskocznia. W
tym sezonie już ich gramy troszkę mniej, a więcej za to wszelakich eventów,
piknikót, dni czegoś tam – ale to już inna bajka 😉
A dodam jeszcze tylko, że jeśli gracie wesela w tym samym skłądzie co
muzykę rockową czy inną wszelaką, to macie świetne zgranie i wyczucie,
wtedy na żadnym koncercie nie ma niespodzianek. Popatrzysz na perkusistę i
wiesz, że zaraz zrobi akcen, albo jakąś przewałkę itp.
Pozdrawiam
A czy granie wesel daje radochę… hmm w większości przypadków tak, można
się nieźle ubawić patrząc na ludzi w stanie błogosławionym.
http://www.myspace.com/insertc0in
Tak to czytam i czytam… niech mnie ktoś wkręci!
Witam!
Dopiero od paru miesięcy gram po weselach, i nie obchodzi co mówia o mnie
wszyscy „artyści” odemnie z miasteczkaa.. A mówią tak, bo oni grają czasem
w miejskim ośrodku kultury, i ch*** im to wychodzi.. Ale fakt, że nauczyli
się dźwięków na gryfie(i tak nie mogą się zgrać), robi z nich gwiazdy,
które na ulice nie odpowiedzą „cześć”… Ale to są ludzie z mojego
miasta.. ;| Wziąłem się za chałturzenie, bo to naprawdę cieszy ludzi, a w
okolicy brakuje dobrej kapeli tego typu.. A CD albo DJ… Sami sobie
odpowiedzcie.. A stać nocke, i grać „umta-umta” kwintami, albo begine to
żaden wysiłek.. A i śmiechu jest dużo ;P Oczywiste też jest, że trzeba
mieć granice.. Żadnych parzęczewów 😛 Jak się gra stare, ale tylko dobre
kawałki, i trochę disco które leci na KAŻDYCH dożynkach, weselach czy
dyskotekach, nikogo nie obniży. W tą kapele wpadłem, nie dla pieniędzy (no
w jakimś stopniu na pewno), ale głownie dla jakiegoś rodzaju ćwiczeń gry i
słuchu, ale także żeby się popatrzeć na te wszystkie uradowane mordy 🙂
Ale pieniądze zawsze się przydadzą.. Chociażby na nowe struny, kable lub
nawet sprzęt. Napewno są ludzie którzy się śmieją że chałturnicy spadli
do takiego poziomu, ale jaki oni reprezentują poziom taką gadka?… Napewno w
jakiejś części pseudo „gwiazdek”…
Ja grałem ostatnie 2 lata po weselach i tego typu imprezach. Robota fajna, nie
dość, że zarobisz to jeszcze – jak trafi się dobry gospodarz – najesz się
do syta, nie mówiąc już o tym, że czasem nawet i flaszkę dostaniesz.
Będąc studentem tylko tak pracowałem i nie narzekałem. Musiałem jednak
zrezygnować… Prawda jest taka, że chałtury to żadna ujma na honorze.
Chyba, że ktoś gra z playbackiem – to już jest żenada.
No na flaszkach zarobi się drugie tyle… 😛 (jak się samemu nie opróżni ;d
) A gra z minidiscu… Bleeee!
Ja prawdopodobnie za niedługo wejdę do tego biznesu. Zespół, z którym
podjąłbym współpracę ma dość duże wymagania co do umiejętności,
punktualności i bycia słownym. Sprawdzałem ich repertuar… Istna masakra!
Biesiadnie, smooth jazzowo, disco polnie, i cuda na kiju, których w życiu nie
grałem, ale mam to gdzieś, i mimo że uwielbiam rąbanie dla szatana z
prędkością 666-krotnie większą od prędkości światła, to z miłą
(wstępnie) chęcią połoiłbym i dla mamony. Sama istota szarpania, czucia
tego basowego dudnienia jest tym, co uwielbiam, więc co za różnica?
Fanatykiem muzycznym to ja nie jestem.
A gdyby to była wersja alternatywna Decade of Therion, to też słabo byś
się przy tym bawił? 😀
A powiedzcie mi jedno moi drodzy… W sumie sprawa raczej delikatna, bo ze
sprzętem basowym jest jak z kobietą – nikomu nie pożyczamy, aaale… Czy
dużą perwersją byłoby mimo wszystko pożyczanie od kogoś nagłośnienia do
basu na chałturki? 4-5 razy w miesiącu przez ok. 2 miesiące. Głowię się i
troję, ale tak paskudne wydatki mnie czekają, kredycik już jeden spłacam, i
nie mam bloodego pojęcia skąd wytrzasnąć jakiś stack… :/
„Chałturzę” już od dwudziestu lat i nie uważam tego za poniżające. Znam
wielu wirtuozów instrumentów nie tylko basu, którzy grają z pasją przez
całą noc i przynosi im to satysfakcję. 18 lat grałem na instrumentach
klawiszowych a właściwie nadal gram (także akordeon) od dwóch gram na
gitarze basowej bo takie było zapotrzebowanie w zespole. W „chałturach”
świetnie można można wyrobić sobie równe granie, bo gra się nieraz od 16
do 6 rano. Godzina grania 10 minut przerwy i od nowa aż do rana. Zgadzam się
całkowicie z Mazdah, że jeśli się gra źle to wtedy jest obciach i
poniżenie. W tego typu muzyce pięknie można wyćwiczyć improwizację,
pentatoniki itp.