widzial ktoś wczoraj? jakie wrazenia?
ja nie obejrzalam jeszcze do konca, ale mam nagrane, to pozniej zobacze… ale
to co widzialam robi wrazenie, chociaz jak to zapowiadali to myslalam ze będzie
to trochę inaczej wygladalo… w ogole zawsze wydawalo mi się ze opera to
nudziarstwo (tylko opera, muzykę klasyczna lubię) a teraz mi się zaczyna
podobac:D poza tym kopara mi opadla jak zorientowalam się ze jedna ze
spiewajacych dziewczyn jest z mojego „miasta” – wszyscy mowia, ze to dziura bez
mozliwosci, a tu a ku ku… no trzeba jej przyznac ze swietnie spiewa i wygrala
dużo przegladow, ale brac udzial w takim przesiewzieciu… hyh, powiedziec
można, ze przywraca nadzieje na przyszlosc 😛
Czy ktoś z was widział Ca Ira by Roger Waters wczoraj? Jakie macie wrażenia?
Czy ja jedyna jeszcze nie obejrzałam Ca Ira do końca? Co o tym myślicie?
Czy zgodzicie się ze mną, że opera zawsze kojarzyła się ze znudzeniem, ale teraz Ca Ira zaczyna mi się podobać?
Czy wiecie, że jedna ze spiewajacych dziewczyn w Ca Ira jest z mojego miasta? Co o tym myślicie?
Czy uważacie, że ta dziewczyna faktycznie ma świetny głos i zasłużyła na swoje zwycięstwo w przeglądach?
Czy kiedykolwiek sami mieliście okazję wziąć udział w takim przesiewziecu?
Czy Ca Ira spełniła Wasze oczekiwania po tym, jak o tym mówili wcześniej?
Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, że muzyka klasyczna może być rówież interesująca?
Czy macie nagrane coś, co chcielibyście polecić mi do obejrzenia w wolnym czasie?
Czy myślicie, że Ca Ira może zmienić moje podejście do opery?
nuuuuuuuuuuuuuuuuudyyyyyyyyyyyyyyyy
jak nie lubiłem opery tak dalej nie lubię…
bleh
Nic specjalnego, wolę The Wall 🙂
Również nie przepadam za opera.. Jak wyżej, wole The Wall 🙂
A ja właśnie od kilku dni zacząłem słuchać Pink Floydów jakoś
bardziej.
I „The Wall” naprawdę mi przypadł do gustu.
W przeciwieństwie do zachwalanego pod niebiosa „Dark Side Of The Moon”.
The Wall i Dark Side of the Moon i Pipper at the Gates of Dawn i Meddle i Wish
You Where Here i Atom Hearth Mother i Obscured by Clouds i The Final Cut i
w ogóle cale PF jest miodzio ^^ A co do opery to chciałem na nia jechac, ale
slub mi wypadal nastepnego dnia(naktory i tak nie poszedlem >:/, h*j z tym)
i chciałem na gilmoura jechac a tak to na nic nie pojechalem. A przedsawienia
oglądać nie oglądałem. Chociaz mam wielki szacun dla Watersa ^^
Słuchałem Pink Floyd trochę za długo, żeby tematu nie podjąć. Pewnie
będzie tak, że będziesz słuchał The Wall, a później eksplorując inne
albumy włączysz DSOTM i okaże się, że bardzo Ci się podoba. :}
Tak jest z masą dobrej muzyki, trzeba dorosnąć ;P.
Ale wiesz jak toskarzynski mowi: po setnym przesluchaniu plyty spostrzegasz ze
zaczyna Cie ona nudzic. Mimo wszystko jest dobra
Ja miałem tak z masą muzyki;) Przecież jak pierwszy raz usłyszałem Primusa
czy właśnie Pink Floyd to mi się max nie podobała:\ Ale po tym jak rok
przeleżała na półce np. „Pork Soda” to znów ją wziąłem do ręki i ….
wręcz się zakochałem w Primusie:>
Nie przeczę, że tak się stanie.
Mam nawet taką nadzieję – bo raz, że przesłuchałem DSOTM trochę
pobieżnie, dwa, że gdzie się nie obejrzę, to wszyscy się nad nią
zachwycają.
hm… to ja chyba tez nie doroslam do PF bo lubię kilka utworow, ale sluchajac
calej plyty np. „division bell”, przysypiam. nie przecze, ze to dobra muzyka,
aczkolwiek nudzi mnie…
każdy utwór Pink Floydów jest dla mnie boski. Magia nie muzyka…
z „the dark side of the moon”, to miałem tak, że słuchałem kilka lat temu
tej płyty przez trzy miesiące właściwie codzień, nawet kilka razy i do
dziś wracam do niej z przyjemnością.
ogólnie od tamtego czasu słucham muzyki przewaznie całymi albumami, rzadko
pojedyńcze utwory.
a ogónie Pink Floyd roolz 🙂
a Ca Ira mnie nie wciągnęła, w sumie miałem zły dzień na tak ciężką
dawke sztuki.
ale nagrałem sobie na tasme i pewnie za jakiś czas obejrze, może wtedy
poważniej się wypowiem 😛
Ja oglądałem. Jednym okiem. Bo zaczęłem grać i zanim się obejrzałem
skończyło się. Jak dla mnie, trochę nudnawe.
Za to że gilmoura nie zobaczyłem to hańba :E
Transmitowano Ca Ire a Gilmoura niet. Smutne. Nie lubię Watersa, komercyjny
człowiek z niego. Talent ma ale robi pod publike wszystko. Gilmour jest
stokroć lepszy.
Gillmour będzie na DiViDi a Waters nie 😛
Wszystkim lamentującym z powodu nieobecności na koncercie gilmoura pragne
uprzejmie donieść że była to tandeta jakich mało. byłam, widziałam, już
bym nie wróciła:) Kanapowe kawałki jak i nagłosnienie można skwitowac
zwykłym „beznadzieja!” Dziadek gilmour( z całym szacunkiem dla Pink floydów
i innych dinozaurów muzycznych) powinien jak przystało na wiek zając się
może szachami, albo bingo, bo spiewanie, a szczególnie wysokie dźwięki, to
już nie na to gardło. Jedynym plusem koncertu była rewelacyjna sekcja
rytmiczna, która zachowywała się jak prawdziwi muzycy, grający dla
przyjemności, a nie jak reszta składu- dla zysku czy „za kare”:(
Opera Watersa wypadła dużo, DUŻO lepiej
Porównywanie koncertu z operą jest jak zestawienie kombajnu z motocyklem ale
to taki szczegół 😛
I tutaj właśnie panno Grunge urazilaś mą starczą dumę. Jako człowiek
starszy, zapalony słuchacz kanapowego grania uważam, że ktoś tak młody
winien słuchac Nirvany a nie dziadka Gilmoura. Chociaż widziałem jeden z
jego koncetów sprzed roku i roche przegiął. Gdyby zagrał tak jak na On an
Island to by było super. Co nie zmienia faktu, że jako człek nie mający
już „naście” lat poczulem się urazony 😉
po pierwsze nie porównywałam samej opery do koncertu, tylko poziomu
satysfakcji jakie dało mi obejrzenie opery z poziomem satysfakcji jaką dał
koncert w stoczni:) Tak samo jak mogę z czystym sumieniem powiedzieć ze wole
jezdzić na motorze:)
po drugie..ehhh uderz w stół a nozyce się odezwą:) Znów, nie powiedziałam
ze nie lubię kanapowego grania tylko ze nie do konca owe granie pasowało do
klimatu koncertowania w stoczni. Przeciez nie poszłabym na koncert „dziadka”
jakbym wolała twórczośc Kurta Traktora. Ale kanapowe granie jest na kanape!
Do zadymionego klubiku, a nie na stadion(czy stocznie).
Człeku, nie majacy już nascie lat, nie ma co strzelac fochów, chyba że
wyciągasz wysokie dzwięki równie marnie jak OBECNIE „dziadek”, a mimo to
dalej spiewasz je na scenie, wtedy współczuje przyjaciół skoro nie mieli
odwagi ci o tym powiedzieć:)
Hej, to był trochę prowokacyjny dżouk z mojej strony 😉 Nie byłem w stoczni,
brakło kasy ,gdyż między innymi też wolę jeździć motocyklem niż oglądac
koncerty z odległości kilkuset metrów ( znając moje umiejętności nie
doszedł bym bliżej 😉 Nie jestem tez taki stary, ale i tak fałszuje
niemiłosiernie, więc nie śpiewam, bo szkoda mikrofonu 😛
Dave widać czerpie radość z tego co robi, bo innych motywów nie dostrzegam
😛 Sławy mu nie brak, a kasy ma jeszcze więcej niż sławy 😉
Fakt, przy próbie „wsadzenia” reperturaru z ostatniego koncertu ( bodajże
2004-2005 ) do Stoczni coś się gryzie. W stoczni najlepiej by wypadł z
Floydami z okresu „bez Watersa”. Kupa świateł,ekran, lasery, kilka
klawiszy,dodatkowy zestaw perkusyjny do „przeszkadzjek” , dwóch dodatkowych
gitarzystów i fenomenalny Pratt z Steinbergerem w łapie 😉 Z drugiej strony,
spróbuj zmieścic kanapowy koncert ze stoczni w np.. Proximie 😛
I Spectorem 😀
Koncert Gilmoura był zbyt „Wielkim Wydarzeniem Muzycznym”, żeby był
kameralny. Łatwo przecież przewidzieć ile kasy można na tym zarobić.
Pink Floyd rządzą szczegoolnie Wish You Were Here i Meddle 😀
Nie ma to jak swoim pierwszym postem sobie przegrzebać u moderatorów i
adminów basoofki…
Ja pierdziu kowal ale odgrzebałeś suchara 😀