Witam wszystkich!
jeśli jest podobny temat to z góry przepraszam, ale nie mogłem znaleźć
😉
Tak jak w temacie wokół pięcio strunowego basu krążą opinie,
stwierdzenia, że ciężko przejść na niego z 4. Że ta kolejna struna tylko
przeszkadza, że nie ma najmniejszego sensu kupować. Jak to jest
naprawdę?
Od pewnego czasu korci mnie ta dodatkowa struna. Tylko od razu pojawiają się
wątpliwości, czy gryf nie za szeroki, czy ją wykorzystam, czy nauczę się
od nowa grać. Czy komfort grania nie ucierpi przez to? Rozstaw strun jest
węższy, ale czy jest to mocno odczuwalne?
Mam nadzieję, ze trochę rozwiejecie moje wątpliwości.
Pozdrawiam!
Czy jako basista powinienem rozważać zakup pięciostrunowego basu?
Czy korzystanie z pięciu strun na basie wpłynie negatywnie na mój komfort gry?
Czy grasz na pięciostrunowym basie i jakie są twoje opinie na temat dodatkowej struny?
Czy zmiana na pięciostrunowy bas jest trudna po graniu na czterech strunach?
Czy różnica w szerokości gryfu jest znacząca między basami 4-strunowymi a 5-strunowymi?
Czy myślisz, że 5-strunowy bas jest wartościową inwestycją dla basisty?
Czy ktoś próbował kiedykolwiek przekonać cię do przejścia na pięć strun i jak na to zareagowałeś?
Czy gryf 5-strunowego basu jest wygodny do gry?
Czy wykorzystywanie pięciu strun umożliwia granie bardziej zróżnicowanych dźwięków na basie?
Czy różnica w rozstawie strun na 4-strunowym i 5-strunowym basie jest zauważalna podczas gry?
Tematów o przejściu na piątkę już kilka było, ale przeważnie ciężko
znaleźć stare tematy traktujące o czymś w miarę ogólnym, więc streśćmy
najważniejsze opinie tutaj.
Na początku jest trochę dziwnie, ale da się przyzwyczaić.
Gryfy przeważnie są szersze, ale umiejętnie wykonane mogą być bardzo
wygodne.
Mnie osobiście trochę przeszkadza węższy rozstaw strun podczas slapu (ale
pewnie dałoby się przyzwyczaić) oraz podświadome myślenie o strunach jako
„druga od góry” albo „druga od dołu”, przez co czasem się gubię. Ale
grałem na pożyczonej piątce przez może 2 godziny w życiu.
Ludzie często odradzają piątki ludziom, którzy mają grać zamiar proste
rzeczy, tyle że niżej niż normalnie – wtedy wystarczy założyć 4
najgrubsze struny do basu 4-strunowego i nastroić się niżej.
Co do przydatności: to zależy od Ciebie. Można wymiatać na czwórce albo
grać prostacko na piątce. I odwrotnie.
1. Różnice manualne są zauważalne ale przeskoczysz je w parę godzin
ćwiczeń. Opinia o trudnościach w tej materii bierze się chyba głównie od
ludzików, którzy przez całe życie grają na czwórkach i przez parę chwil
próbowali pograć na piątce kolegi. Oczywiście można i należy mieć
preferencje, ale mówienie że do piątki jest się ciężko przyzwyczaić IMO
świadczy o niewielkiej ilości czasu poświęconej temu zagadnieniu.
2. Masz dodatkowe dźwięki w dole (zakładając standardowe strojenie czyli
BEADG), co jest przydatne w paru sytuacjach. Są numery z partiami basu
pisanymi z uwzględnieniem struny B, które to zagrane oktawę wyżej z tytułu
gry na czwórce brzmią mizernie. Dodatkowo przy transpozycji w dół (pod
wokalistę chociażby) masz większe pole manewru zanim zajdzie konieczność
transponowania partii basowej w górę i wracamy do poprzedniego zdania 🙂
3. Nie musisz się uczyć na nowo grać, wszystko co wiesz o grze na czwórce
nadal ma zastosowanie. To, czy wykorzystasz B zależy tylko od ciebie. To
„tylko” dodatkowe dźwięki w dole i więcej dźwięków pod paluchami w danej
pozycji. Powiem tak – E jakoś się nauczyłeś wykorzystywać, prawda? 😉
A ostatecznie dopóki sam nie spróbujesz to się nie przekonasz. Polecam
spróbować, zawsze zdążysz do czwórki wrócić jeśli ci nie podejdzie.
Bariera jest w głowie. Niczego się nie trzeba uczyć od nowa, o ile nie ma
się paskudnych nawyków 😉
Sam mam i zawsze miałem tylko i wyłącznie czwórki. O ile nigdy nie
odczuwałem potrzeby posiadania piątki, tak kiedy biorę taki bas do łapy (a
czasem mam na przechowanie kumplowego Streamera) po chwili zastanowienia wiem
co z nim zrobić i w którym momencie tej piątej struny użyć, mimo że
wszystkie kawałki mam wymyślone na czwórce. .
Nawet niespecjalnie musisz wiedzieć gdzie jaki dźwięk na 5 strunie leży,
nawyki łapania oktaw zostają 😉
Granie na piątce nie polega na bezmyślnym naparzaniu po grubej strunie. Parę
dźwięków co jakiś czas dla zaakcentowania tematu, czasem jakiś riff
znacznie lepiej brzmi przeniesiony oktawę w dół (mam dwa takie kawałki w
kapeli). Czasem po prostu wygodniej bo nie trzeba jeździć po gryfie, tylko
wszystko jest pod ręką w jednej pozycji. Naprawdę raczej same plusy.
Nigdy nie miałem zapotrzebowania na piątkę, ale nigdy też nie skreśliłbym
fajnego basu tylko dlatego że ma 5 strun 🙂
Przyzwyczaić się do piątki idzie po pewnej dawce ćwiczeń, nie jest to aż
tak złożone. Węższy rozstaw strun z pewnością nie ułatwia slapowania –
ale są mistrzowie, co i na szóstkach slapują… Jeśli piątka potrzebna Ci
jest do grania prostego deathu i pochodnych, to lepiej będzie zrobić, jak tu
niektórzy radzą, czyli gitara czterostrunowa plus założone struny od
pięciostrunowej. Jeśli masz chęć i umiejętności, żeby grać bardzo, że
tak powiem, progresywnie, to można z kolei od razu pomyśleć o szóstce.
Ja kupiłem piątkę przed wieloma laty, bo chciałem grać numery mojej
ulubionej wówczas kapeli, mniejsza o nazwę. Grając we własnym zespole
numery jazzrockowe odkryłem, że i owszem – tu się piątka też nada. Ale
już proste łojenie… Moim zdaniem szkoda rąk i pleców, czwórka lepsza.
Dziś gram w bandzie proghardrockowym i okazuje się, że cztery struny
wystarczają, jeśli ktoś się przyzwyczaił do jeżdżenia po gryfie.
Reasumując: kupić piątkę po to, by grać na 5 strunach – tak. Kupić ją po
to, by jedynie mieć 5 strun z myślą, że może się kiedyś przydadzą –
raczej nie. Może i się kiedyś przydadzą, ale na co dzień nie ułatwią
zadania, gdy gra się tylko na czterech (albo i dwóch, jak niektórzy;-))
Pzdr
Dzięki serdeczne za odpowiedzi!
W zespole gramy swoje kawałki, sam wszystko na bass układam, czasami
gitarzysta podrzuci swój pomysł. Dlatego kusi mnie piątka, bo więcej
dźwięków = więcej możliwości. Teraz jedyne czego się obawiam, to to, że
przez te kilka lat grania zostały mi nawyki na czwórkę, i ciężko będzie
je zmienić 😉 Ale do odważnych świat należy, więc prędzej czy później
jakaś V zawita do mojego arsenału hahaha.
Pzdr.
Chcesz się nie przejechać? Idź w klasyke. Yamaha BB5N, chętnie oddam w
dobre ręce. To tak sprawdzone wiosło, że w nie jednym miejscu dobra opinie o
nim w necie wyczytasz/osluchasz na YT.
Obawiam się, ze póki co moje fundusze nie pozwalają na taką przyjemność
😉 Ale w dość dalekiej przyszłości, kto wie, może sobie sprawię mały
prezencik 😉
Ja również przesiadłem się z 4-ki na 5-kę. Pierwsze wrażenie były takie
jak bym znów po raz pierwszy miał bas w ręku 😀 Ale tylko przez chwilę. Po
kilku tygodniach wszystko wróciło do normy. W chałturnictwie jak najbardziej
5-tka się sprawdza 🙂
DLA MNIE (celowo piszę początek dużymi literami,aby ktoś nie odebrał
mojego posta jako narzucanie innym mojego punktu widzenia) gitara basowa,
która ma 5 lub więcej strun stanowi bardziej gadżet muzyczny niż instrument
użytkowy. Teoretycznie wiosło 5-strunowe rozszerza zakres instrumentu,
ale:
1. Dzięki dodatkowej strunie H (wg nomenklatury Tapchana – B) realnie
zyskujemy dźwięki H (pusta struna), C i D plus pośrednie półtony. WG MNIE
akurat te dźwięki najoptymalniej (najładniej) brzmią w pozycjach 2 – 7 na
strunie A i wielu znanych mi gitarzystów buduje swoje pasaże bazując na tych
właśnie pozycjach.
2. Częstotliwości generowane przez dźwięki pochodzące ze struny H (B)
wymagają dobrej jakości głośników niskotonowych. WG MNIE klasyczna paczka
basowa 2×12 cali poprawnie tych rejestrów nie obsłuży – tu da radę
wyłącznie dobry głośnik 15- lub 18 cali.
3. Argument drugorzędny,ale wspomnieć trzeba: komplet strun do „czwórki”
jest tańszy niż do „piątki”, a,WG MNIE,realny zysk użytkowy niewielki.
Ale pitolisz. Gram na 410 i bez problemu najniższe rejestry obsługuje. Twoje
argumenty są chyba bardziej ekonomiczne niż „muzyczne”.
Dla mnie próba grania kawałków, które mam opracowane na 5 strunach, na 4-ce
to męczarnia. Dużo zależy od gatunku. Tak samo jak nie można powiedzieć,
ze wszystko zagrasz na wiośle „jakaś model” i będzie w każdej stylistyce
brzmiało ok.
Sporo też zależy od równowagi tonalnej (takie mi określenie na myśl
przychodzi). Znaczy jak równo między sobą brzmią struny. Dla mnie niektóre
fragmenty właśnie grane na najniższej strunie brzmią odpowiednio. Nie
chodzi tylko o dźwięki niższe od E. To samo na strunie H ma inny koloryt,
wybrzmienie niż na pozostałych strunach.
Piniu – tonuj się trochę ze słownictwem typu „pitolisz”; napisz co
najwyżej, że masz inne zdanie – znaczy to samo,a nie zaognia atmosfery.
Zboczę trochę z tematu i odniosę się do Twojej wzmianki o paczce 410:
Kiedyś pewien kolo z Białegostoku chwalił się, że ma najlepszą gitarę w
promieniu 100 km. Dlaczego najlepszą – bo dał za nią prawie 500 USD (to był
początek lat 90-tych ubiegłego wieku więc kwota rzeczywiście robiła
wrażenie). Ponieważ wtedy mieszkałem w Łomży to pofatygowałem się do
Białego, aby obejrzeć to cudo. Faktycznie – gość miał fajnego alembica,
ale w fatalnym stanie lutniczo-elektrycznym: gryf jak korkociąg, jeden pick-up
nieoryginalny. No ale, wg właściciela, sprzęt był najlepszy bo
najdroższy.
Czy Ty nie należysz czasem do tych pewniaczków, którzy za najlepszy sprzęt
na świecie uważają wyłącznie to co sami posiadają ? Czy podpinałeś
swój bas pod inne paczki,aby mieć jakieś porównanie ?
W ostatnim akapicie swojego postu w końcu zacząłeś nadawać merytorycznie:
dla Ciebie,inaczej niż dla mnie, dżwięki grane na niższych rejestrach są
ładniejsze (koloryt,wybrzmiewanie) niż te grane wyżej. Daleki jestem od
stwierdzenia, że „pitolisz” – mimo wszystko dalej obstaję przy swoim, a nasza
dyskusja dowodzi tylko tego jak subiektywne mogą być wrażenia akustyczne
odbierane przez różne osoby.
Cały wątek zawiera wyłącznie pozytywne posty n/t gitar 5-strunowych.
Ponieważ miałem w swojej stajni 5-strunowego lutnika od Malwooda, więc
uznałem, że mam prawo, a nawet obowiązek, podzielić się swoimi odczuciami,
które, odmiennie od innych, pozytywne nie są. Zainwestowałem w Malwooda, bo
mają opiniię jednych z lepszych wioseł od strony lutniczo-stolarskiej.
Elektronikę zmieniałem 3 razy (pasywny 2xJB BassCulture, pasywny 2xJB Seymour
Duncan,w końcu aktywny 2xJB od EMG). Długo przekonywałem się do tego seta,
ale końcu sprzedałem tą gitarę (ponieważ jestem gitarzystą leworęcznym
więc ogłosiłem się na http://www.leftybass.com i wiosło poszło na Filipiny).
Post robi się za długi więc puentuję: jak tu zaglądasz i chcesz być
poważnie traktowany to nie „pitol”, że ktoś „pitoli”, bo ma inne zdanie niż
Ty w danej kwestii. Napisz rzetelnie co sam masz do powiedzenia, a innych
staraj się nie krytykować.
PS. Wszystkiego najlepszego dla wszystkich w nowym 2016 roku.
Dla mnie największym atutem jaki daje piąta, najniższa struna to dostęp do
niskich D/D# przy otwartej strunie E. Jest masa rockowych kawałków w E, gdzie
często wygodnie korzysta się z pustej struny, a jednocześnie bardzo fajnie
mieć dostęp do septymy, która jest zawsze dobrym podejście od dołu do
toniki. Oczywiście to samo tyczy się tonacji C i D 🙂
Masz rację, ale znowu patrząc na to ekonomicznie to najtaniej wychodzi nie
grać na basie… a jak chce się osiągnąć pewne efekty to niestety trzeba
za nie zapłacić.
Jasna sprawa, że to Twoja opinia i w pełni ją szanuję, jedynie wdaję się
w dyskusję z Twoimi argumentami 🙂 Dodam też, że mimo powyższych
argumentów dalej gram na 4ce i piątki nie planuje.
Według nomenklatury przyjętej na całym świecie, poza Polską i kilkoma
krajami w okolicy 😉 Natomiast zgadzam się, że w wielu przypadkach trzeba
kombinować z różnymi pozycjami, bo po prostu te same dźwięki brzmią
różnie w różnych miejscach na gryfie.
Należy to wziąć pod uwagę układając sobie aranż. Natomiast dołożenie
czasem akcentu typu „a tu pierdyknę niskie D na zakończenie frazy” potrafi
ładnie podkolorować numer, zwłaszcza w „rozrywce”. Dodam, że dla mnie to
też nie jest argument przemawiający za przesiadką się na piątkę. Kupię
pięciostrunowy bas, jak gitarzyści będą mieli siódemki 😉
Tyle, że „typowo” niskotonowych głośników do basu się nie stosuje. 90%
dostępnych basowych paczek na rynku wykorzystuje głośniki szerokopasmowe, bo
też gitara basowa jest instrumentem, który gra bardzo szerokim pasmem.
„Dyszki” potrafią zejść bardzo nisko, są takie, które schodzą wręcz
idiotycznie nisko (moja ulubiona SVT-410HLF) i tak naprawdę nie powinno się
brać rozmiaru głośnika jako jakiegokolwiek wyznacznika głębi dołu.
Popularne bardzo rozwiązanie „4×10 górka i środek, 1×15 dla dołu” ma sens
tylko i wyłącznie w przypadku pieca stereo z crossoverem. W pozostałych
przypadkach bywa bardzo różnie, chociaż sam stosuję mieszany zestaw bo mi
ładnie gra – niestety kosztem tego, że gra ładnie tylko kiedy stoję na
wprost niego, po bokach robi się już problematycznie.
Może i tak, ale mając instrument za kilka tysięcy nie będę mu żałował
30- 50zł więcej na komplecie strun 😉
A to praktycznie już nie? 😛
Czemu uważasz, że 2×12 nie poradzi sobie z B?
Poradzi sobie nawet wzmacniacz od gitary solowej 🙂 – coś tam będzie słychać. Ja
swoją opiniię opieram na wyłącznie na odczuciach praktycznych (wszystkie
najpopularniejsze konstelacje kiedyś ogrywałem). Paczki na mniejszych
głośnikach brzmią selektywniej, ale nie mają tego charakterystycznego
„mułu” basowego, który kocham.
Dla harmonii ok, dla brzmienia zależnie od przypadku mogę się zgodzić. Ale
co z melodią? Pula znanych mi partii basowych brzmiących dobrze po
transpozycji o oktawę w górę bez wywalenia melodii do góry nogami jest
raczej mocno ograniczona. A przecież nawet w przypadku partii pisanych z
myślą o czwórkach wokalista może sobie zażyczyć transpozycję w dół,
wychodząc o ten jeden ton poniżej naszego zakresu i zaczynają się schody.
Przykład z mojej codzienności – tercja mała w dół w tym numerze:
https://www.youtube.com/watch?v=nPvuNsRccVw . Da się na czwórce zrobić
sekstę wielką w górę, ale nie powiem z czystym sumieniem, że brzmi to
dobrze. A jak zaczniesz od F1 to melodia idzie w piz…
Z tym podziałem procentowym IMO jest trochę jak ze szklanką pełną/pustą
do połowy. Z jednej strony w aż 95% jest ok, z drugiej strony w aż 5%
idziesz na kompromis. Czasem to 5% kompromisu może przesądzić o tym, czy
współpraca z zespołem się układa czy nie, a nawet o tym, czy w ogóle się
rozpocznie 😉
Obiektywnie piątki dają większe możliwości od czwórek, nie ma tutaj
miejsca na „moim zdaniem”, to fakt. Czy potrzebujesz tych możliwości? Czy są
warte kompromisów manualnych? Decyzja indywidualna.
Fajnie dyskutuje się, ale chyba coraz mniej merytoryki w tych naszych
rozważaniach. Poprzestańmy na tym, że gitara basowa 5-cio strunowa,ogólnie
rzecz ujmując, pozostawia gitarzyście nieco większe możliwości harmoniczne
niż 4-ka. Z drugiej strony – liczba zwolenników klasycznej 4-ki jest wciąż
spora. Amen.
W tym poście chciałem odnieść się do czegoś innego – Tapchan opisał
specyficzną,jak dla mnie, filozofię tworzenia utworów: każdy z muzyków
(lub może tylko niektórzy) otrzymuje partyturę utworu rozpisaną na swój
instrument i ją realizuje. Aż tak profesjonalnie nigdy nie pracowałem
chociaż zapis nutowy nie jest mi obcy. Jeżeli trzeba było zrobić numer, czy
to własny czy cover, to temat zaczynało się od dobrania tonacji dla wokalu.
W przyp.utworu własnego, każdy instrumentalista proponował aranż swojego
instrumentu (oparty oczywiście o zarys ustalonej wcześniej linii
melodycznej),który był wspólnie konsultowany aż do osiągnięcia
consensusu.
Gdy robiony był cover – tonacja dla wokalu (rzadko udawało wstrzelić się w
oryginalną) potem instrumenty prowadzące maksymalnie wiernie odtwarzające
charakter (melodię, rytm, tempo,…) utworu. Co istotne – jako basista nigdy
nie dążyłem do wiernego, tj. co do nutki, odwzorowania oryginalnej partii
basowej, zawsze chciałem dodać coś od siebie. Oczywiście,jeśli utwór
zawierał jakiś charakterystyczny element grany na basie (np. TSA: 51) to
wtedy bas podlegał tym samym regułom co instrument prowadzący.
A propos utworu,który podesłał Tapchan: taki pop-dance z lat 90-tych to nie
moje klimaty, ale gdybym miał to grać to temat „mojego” basu byłby pewnie w
znacznej mierze oparty na orginale, ale – po dwóch odsłuchaniach – widzę
pole do własnych pomysłów.
Nie rozkminiałem szczegółów linii basu w tym utworze, ale skoro Tapchan
twierdzi, że zagranie jej z innej pozycji brzmiałoby chu..wo,to pewnie wie co
mówi. Ja bym podszedł inaczej: nie próbowałbym powielić oryginału, ale
przearanżowałbym to pod swój gust, a przede wszystkim pod gitarę
4-strunową (chociaż basista na teledysku też gra na 4-ce). Taka metodologia
pracy jeszcze nigdy mnie nie zawiodła,a grany utwór (cover) ani trochę nie
został zdegradowany brzmieniowo.
Zbikra. Mogłem użyć ładniejszego słowa, ale ulewa mi się od czytania
takich frazesów. Potem ludzie to powtarzają i są mity o tym, że wszystkie
15″ mulą, konstrukcje z 10″ nie mają dołu i tak dalej…
Nie będę tutaj prawił o wyższości lodów waniliowych nad czekoladowymi.
Nie mam tez sprzętu za grube $. Grałem na różnych konfiguracjach w
różnych miejscach, bazuję również na tym co widzę/słyszę na koncertach
i opiniach muzyków z większym stażem i doświadczeniem.
Gdybyś napisał, że 1×10 vs 1×15 w cenie do powiedzmy 1000zł gra słabszym
dołem to mógłbym się zgodzić.
Pomimo tego, że napisałeś WG MNIE nadal uważam, że po prostu nie miałeś
do czynienia z odpowiednim sprzętem. Fakty są takie, że sporo konstrukcji na
15 czy 18 ma nieco inne zabarwienie niż 10 czy 12, ale dajmy na to 810, 410
czy 412, ba nawet 210 (choćby Eden 210XST) ma dołu wystarczająco lub nawet w
nadmiarze. Wszystko zależy od zapotrzebowania i tego CO napędza kolumny.
Pisząc głośnik niskotonwy brzmi jakbyś miał na myśli jedynie brzmienie
nakierowane na reggae/dub 😉
Twoje stwierdzenie jest niekompletne i niemerytoryczne, ale miło, ze dzielisz
się swoimi spostrzeżeniami. Koniec kropka. Polecam wszystkim cykl „Nagrywanie
gitary – pasmo przenoszenia wzmacniacza” na http://www.nagrywamy.com
W zasadzie koledzy powyżej już rozwinęli zasadność basu z pięcioma
strunami, podpisuję się pod ich wypowiedziami.
Jeśli zaś wydanie 60zł za Deany Markleye lub 37zł za Warwicki czy inne
Hartke do piątki jest dla kogoś zrujnowaniem budżetu, to powinien się
zastanowić czy stać go na muzykowanie. Dla porównania, komplet strun do 4-ki
kosztuje niewiele mniej. Możesz też napisać, że zamiast kupować np. kabel
za 100zł, można użyć antenowego za 10zł, bo „realny zysk użytkowy”
będzie lepszy 😉
Żadna z powyższych moich wypowiedzi nie jest złośliwa. Forum czyta wielu
początkujących i warto zaoszczędzić im zabobonów 😉
Piniu. Po Twoim poście,w którym stwierdziłeś, że pitolę pomyślałem, że
odezwał się leszczu, któremu wydaje się, że o basie wie wszystko, a w
rzeczywistości tylko gwiazdorzy na forum. Pomyliłem się. Wiedzę,
przynajmniej tę teoretyczną, masz sporą i poukładaną. Co co sprzętu i
brzmień mamy nieco odmienne zdanie, ale to nic nie znaczy – nie będziemy
dyskutować nad wyższością lodów waniliowych nad czekoladowymi.
Odniosę się tylko do dwóch kwestii.
1.Struny. Moją marginalną uwagę o cenie strun do 4-ki i do 5-tki niektórzy
zanadto wyolbrzymiają. Oczywiście, że cena strun wobec ceny dobrego wiosła
nic nie znaczy, ale zwróćcie uwagę, że na forum jest sporo wątków o
charakterze „low cost” (jaki bas do 1500zł, najtańszy piec na chałtury,
itp.) i zawsze zajdzie się ktoś, dla kogo takie „drobiazgi” jak cena też
mają znaczenie. Ja struny zmieniam 2-3 razy w roku. To wydatek ok. 500zł
(gram na Eliksirach za 160- 170zł/kpl). Miesięcznie zarabiam ok.3.5 zł, z
grania wpadnie dodatkowy tysiąc/mc. Na nasze polskie realia nie jest to źle,
ale mam kolegów basistów, którzy zarabiają 3 razy mniej i też mają
rodziny. I zapewniam was, że decydując się na dane wiosło biorą pod uwagę
koszty jego eksploatacji.
2. Cytat z postu Pinia :
„Dla mnie próba grania kawałków, które mam opracowane na 5 strunach, na
4-ce to męczarnia”.
Jeżeli to nie jest tylko przejęzycznie to, moim zdaniem, Twoja praktyczna
umiejętność grania na basie nie idzie w parze z Twoją wiedzą teoretyczną
na te tematy. Nie odbierz tego jako hejt i napinkę, a tym bardziej
jakąkolwiek złośliwość z mojej strony.
Zapewne każdy z nas, i nie tylko z nas, ma spore doświadczenie (estradowe,
studyjne, może pedagogiczne) w temacie gitary basowej. Dzielmy się rzetelnie
tą wiedzą z innymi, nawet gdy nasze opinie nie są spójne. Forum na basoofce
to fajne miejsce na te rzeczy.
Słowo wyjaśnienia, bo chyba się nie zrozumieliśmy. Ten numer w oryginalnej
tonacji gra się bez problemu na czwórce. Chodziło mi o transpozycję tego
numeru o tercję małą w dół. Wtedy na czwórce zaczynają się schody.
Rozkminę mimo niekompatybilności klimatycznej polecam, poszerzanie
horyzontów zawsze na propsie.
Gram w „zdalnym” cover-bandzie. Przed każdym graniem dostaję listę numerów
do zrobienia z linkami do YT wraz z tonacją docelową wybraną przez
wokalistę. Kreatywność muszę trzymać na wodzy bo często zdarza się tak,
że nie ma możliwości zrobienia próby przed graniem. A że gramy pod
nóżkę i sekcja musi iść jak maszyna, razem z perkusistą musimy się
maksymalnie trzymać oryginałów rytmicznie, a ja dodatkowo również
melodycznie, żeby nie robić kreciej roboty klawiszowi i wokaliście. Struna B
nie jest niezbędna ale pomaga.
temat rozwinął się nie słychanie , ja dodam tylko od Siebie :
Przesiadałem się z 4 na piątkę i na początku są problemy. Ale są piątki o
bardzo wąskim gryfie np. ibanezy seri SR. Oczywiście kwestia ćwiczenia.
Co do słuszności 4, 5. Są rzeczy których nie da się zagrać na 4
szczególnie w pochodnych metalu , gdzie partie basu często grają unisolo co
gitary. Nie widzę możliwości zagrania tego w innych pozycjach – chyba
żeby sobie palce połamać. Druga kwestia włożenie innych strun do 4 , ok
ale tutaj pojawia się kwestia czysto techniczna czy przetwornik z 4
przystosowany do sygnału 41,2 Hz w przypadku E przeniesie w ten sam odpowiedni
sposób sygnał B ?? a już w ogóle nie mówiąc o drop C.
Sumując są 4 i 5 , każdy wybiera co mu jest w danej chwili potrzebne do gry
i co lepiej zabrzmi.
Kurczę, cofam to co wcześniej mówiłem: ułożyłem na piątce fajny, szybki
groove’ik nie tykając struny B. Na czwórce nie mogę tego odtworzyć z takim
feelingiem, bo muszę za daleko latać palcami.
Sprawny przeniesie bez problemu.
Potwierdzam – mam tak zmodowanego Thunderbirda (założone struny HEAD od
piątki), a w nim dwa różne pickupy.
Zarówno mostkowy (stokowy od Epiphone’a) jak i gryfowy (Merlin BassBlaster)
przenoszą pasmo struny H bez problemu.
Hej Ulek, sory za off top, ale na czym polegały modyfikacje T.birda że
stroisz HEAD? Mam jakiegoś Stagga i nie miałem pomysłu co z nim zrobić :DDD
Wystrzelę się przed szereg ale obstawiam poszerzenie rowków w siodełku i
(co oczywiste) pełną regulację basu pod nowymi sznurkami 🙂
Dokładnie tak jak napisał Dante: lekkie rozpiłowanie rowków siodełka
(chyba tylko dwóch najgrubszych, nie pamiętam już szczerze mówiąc, ale
może wszystkie poszerzałem) i byłem przygotowany na „kręcenie” śrubą, bo
im grubsze struny, tym mają mniejszą siłę naciągu (dawniej myślałem że
jest na odwrót, ale na stronie D’Addario są podane wartości dla wszystkich
ich strun).
Nie wiedziałem też jakie były struny założone wcześniej, bo kupowałem
wiosło od gościa, który nie zmieniał ich odkąd wiosło kupił (też
używane), ale okazało się, że czerwone Warwiki do piątki „siadły”
pięknie – niewielki wcześniej relief gryfu „wypłaszczył” się o ułamki
milimetra i teraz odpowiada mi jeszcze bardziej.
Była też lekka korekta menzury na mostku (kowadełka mostka nie wymagały w
tym wypadku rozpiłowania, ale trzeba się z tym liczyć).
PS. Najgrubszą strunę zmieniałem z ~105 na 130.
Grywam na basie 5-strunowym od kilku lat, i cóż powiem – jest to instrument
szalenie wygodny, rozstaw strun skrojony pod moje palce, do tego dochodzi
cienki gryf (Ibanez SR). Z przejściem na 5 strun nie miałem żadnych
problemów. A co do harmonicznych dywagacji – nawet zbikra zgodzi się, że
„piątka” daje możliwość wstrzelenia się w popularne w pewnych odłamach
muzyki stroje – D, H standard, drop C, drop D właściwie bez konieczności
przestrajania instrumentu / dopasowywania stroju i strun pod zespół w którym
się gra. Mało, bywają składy gdzie dwie gitary strojone są różnie – w
kawałku który dziś wrzuciłem np. D std. I E std. Dodatkowa struna i
dodatkowe dźwięki po prostu pozwalają wtedy na więcej.
Moją największą chyba obawą przed przejściem na 5 strun jest strach przed
ewentualną koniecznością uczenia się na nowo technik tłumienia. Długo
trwa przystosowanie się? No i czy to aby to jest największą techniczną
przeszkodą w grze na pięcio/sześciostrunowcu?
Po tygodniu ogarniesz tłumienie i będzie Ci grać dziwnie na czwórce 😉
Ja z kolei jakiś czas temu miałem krótką przygodę z piątką (Ibanez SR).
Przestawiłem się na piątkę praktycznie od razu (kilka godzin zajęło
odpowiednie ustawienie prawej ręki, łapę trzeba odrobinę inaczej układać
do grania na piątce). Być może zatrzymałbym ten bas, gdybym tej piątej
struny częściej używał, a nie używałem prawie w ogóle w sytuacjach
zespołowych (w domu owszem).
Tak naprawdę to nie przypominam sobie sytuacji, abym w którejś z moich kapel
musiał przestrajać się niżej niż do D. Na 'czwórce’ przestrojenie się do
drop D to dosłownie 5 sekund roboty, i raczej nie mam też problemów z tym,
że pomiędzy struną E (a w sumie w tym przypadku D) a struną A jest seksta
zamiast kwinty.
U mnie jest też taki argument, że niemal wszyscy moi basowi idole grają na
„czwórkach”, a na pewno mniej lub bardziej świadomie sporo od nich muzycznie
czerpię.
Podsumowując: pewnie zostałbym przy piątce, gdybym tłukł na basie jakiś
metal, albo grał z wokalistą śpiewającym w jakichś dzikich tonacjach, w
których niezbędne byłby niższe dźwięki. Ale za metalem nie przepadam, a w
drugim przypadku zawsze wystarczało przestrojenie czwórki.
A, no i byłbym zapomniał: strunki kupuję na sztuki i strunę E wsadzam
odrobinę grubszą właśnie po to, żeby nic nie brzęczało przy
przestrajaniu do D.
Edit: No i jeszcze przyszło mi do głowy, że piątka jest fajniejsza do
grania szybkich zagrywek. W końcu łatwiej zostać w jednej pozycji, niż
latać po całym gryfie.