Witam!
Mam zamiar kupić wzmacniacz do 5000zł, zalezy mi na tym aby był w miarę
uniwersalny poniewaz trafi do studia nagran ale będzie używany takze na scenie.
Sam osobiscie gram rokowo/funkowe brzmienie i zalezy mi na dobrze odsluchalnym
brzmieniu techniki slap/klang. Zastanawiam się nad „ORANGE TB500C Terror Bas
500″ lecz przed kupnem pisze do was liczac na jakieś ciekawe propozycje i
doswiadczenie 🙂
Pozdrawiam Sverq.
Ja bym polecił z pewnością coś z oferty MarkBassa – osobiście ubóstwiam
ich brzmienie i wszechstronność połączone ze stosunkiem głośności do
mobilności. Na pewno warto je rozważyć.
W takim razie poczytam i ogladne recenzje tej marki. Dzieki za zainteresowanie.
Fakt,Markbass ma swój niepowtarzalny sound, rewelacyjny do brzmień
house-funkowych. Jego wadą jest, wg mnie oczywiście, to, że nic ponad tenże
sound z niego wydobyć trudno. Pierwsze doznania z Markbasem są przyjemne, ale
z upływem czasu zatęsknisz pewnie za klasycznym „mięchem” rockowo-bluesowym
i będzie lipa – ten wzmacniacz nic innego ci nie zapewni. Tzn.uzyskasz coś co
ktoś może nazwałby głębokim dołem, ale dla mnie to raczej jakaś nieudana
atrapa soundu Ampega lub Ashowna.
Tutaj nie polemizuje o tyle, że na Markbassach grałem okazjonalnie, więc
refleksji na temat dłuższego grania nie mam. Co do drugiej części zdania –
pytanie czy kolega lubi klasyczne mięcho – jeśli tak to faktycznie Ampeg
może być lepszym pomysłem, jednak IMO jest to wybór mniej uniwersalny (ale
wciąż bardzo dobry).
(celowo zostawiłem słowa, że dla Ciebie, żeby nie było, że nie
doczytałem) – tutaj się zwyczajnie nie zgodzę, że brzmienie Markbassa to
nieudana atrapa czegokolwiek. Jak każdy niebudżetowy wzmacniacz ma swój
charakter, który można polubić lub nie.
Oczywiśćie nie twierdzę też, że to jedyny słuszny wybór, są jeszcze np.
znakomite SWRy, Orange, Messy, Genz Benze czy EBSy – każdy z nich jest warty
uwagi, może akurat trafi w gust nabywcy. W tym budżecie do wyboru do koloru
jak się wie czego chce 🙂
Fajnie ze temat się rozwija, ja szukam tak jak kolega wspomnial uniwersalnego
brzmienia. Poszukalem na necie informacji i probek brzmienia MakrBass’a i
zapowiada się naprawdę niezle. A co sadzicie o Hartke no i o polskiej firmie
Taurus ? Gral ktoś ? Jakies konkretne modele ?
Obawiam się, że chyba źle zostałem zrozumiany: słowa „atrapa” użyłem,aby
podkreślić ile Markbasowi brakuje do brzmienia oryginalnego Ampega czy
Ashdowna (ale nie chińczyka na głośnikach no-name i impulsowych zasilaczach
!) w zakresie infra-częstotliwości tj. 50-150 Hz.
Oczywiście, że każdy wzmacniacz ma swój charakter, Markbass także, ale ja,
po 30 latach grania na basie, kieruję się już nieco innymi kryteriami:
wyrosłem już w multi-funkcyjnych (czytaj: multi-brzmieniowych) kombajnów,
więc jak ktoś pyta o jakąś propozycję to staram się zaproponować coś co
aktualnie jest najlepsze na rynku w danym obszarze muzycznym. I wg mnie – do
grania muzyki rockowo-bluesowej na razie nikt niczego lepszego jak Ampeg czy
Ashdown nie wymyślił (z całym szacunkiem dla marek,które Dante wymienił w
swoim poście).
Sverq: a nie myślałeś o wariancie: head + jakaś paczka ? Za pieniądze
jakie chcesz zainwestować można znaleźć niezłą używkę, np. Hartke czy
Mesa Boogie. Takie zestawy bywają bardziej uniwersalne niż klasyczne comba.
Piszesz, że ten wzmacniacz ma stać w studiu. Moim zdaniem (podkreślam: MOIM
ZDANIEM) wybór Markbasa znacząco ograniczyłby zakres usług tegoż studia,
bo przy innych rodzajach muzyki niż house/funky bas brzmiałby nienaturalnie,a
traktowanie sygnału jakimś sztucznym syntezatorem cyfrowym tylko pogorszyło
by efekt. W temacie sprzętu studyjnego nie chcę się szerzej rozpisywać, bo
tu doświadczenia nie mam. Znam jednak przypadki, że kapele kilka razy
nagrywały ścieżki basu na różnych wzmacniaczach poszukując tego jedynego,
niepowtarzalnego brzmienia najbardziej pasującego do charakteru i klimatu
granej muzyki.
Opcja Head + paka jak najbardziej wchodzi w gre lecz co do uzywek niestety
odpada poniewaz dostalem dofinansowanie na budowe studia wraz ze znajomymi i w
zakup wchodza tylko nowe produkty. Co do Hartke sam gram na nim i nie jestem
zawiedziony wiec poszperam w Head’ach tej marki lecz wydaje mi się (taka jest
moja opinia) ze maja ciezkie brzmienie. Poszperam wiec w Mesa Boogie. Dzieki za
wyrazenie swojej opinii 🙂 Mile widziane inne propozycje.
W tej cenie da się chyba kupić 4×10 dowolnego producenta. Jeżeli kupujesz
sprzęt nie pod swoje preferencje, to pewnie najlepiej byłoby wziąć coś
najpopularniejszego i najbardziej standardowego. Także polecę Ampega – to
jednak taki Marshall w basowym świecie. Piszesz jednak, że zależy Ci na
brzmieniu klangu – tutaj polecę wzmaki Gallien Krueger i dodam, że ich
najnowsza seria jest lżejsza (i tańsza) niż Markbassy. Jednak nie jest to
zdecydowanie standardowe brzmienie.
O! To z takim doświadczeniem nie śmiem polemizować 🙂 za 22 lata się
wypowiem 😉
To prawda ale czytajac wasze opinie wywnioskowalem ze nie da się polaczyc
standardu z swietnym brzmieniem klangu.
Co do Ampegow to już spotkalem je na swojej dorodze jak i gitarowe Marshalle i
bardzo dużo zalezy od konkretnego modelu. Proponujesz coś ? Ktos ?
Standardowy basista gra prymy ósemkami, wieje dołem i nie słychać go na
nagraniach 😛
Klang może brzmieć bardzo dobrze na „standardowym brzmieniu” (może się
najwyżej nie przebijać tak dobrze i być mniej charaketrny na bardziej
mulących ustawieniach). Właściwie to samych standardów brzmienia klangowego
jest kilka: Mark King / Pilichowski, Flea, Claypool, Fieldy… I każdy gra na
innym sprzęcie.
Musze się z Toba zgodzic. Dzieki za rady 🙂
Nie chciałbym oddalać się zbytnio od zasadniczego tematu tego wątku, ale
czy nie wydaje się Wam, że klang w wykonaniu Wojtka Pilichowskiego to coraz
częściej typowa rąbanka i „karabin maszynowy”, a jakby mniej walorów typowo
muzycznych. Mowiąc trochę innymi słowami: jego technika jest zniewalajaca i,
można by rzecz, absolutnie doskonała, ale nie przekłada się to w pełni na
wartości typowo muzyczne. Podobne refleksje nachodzą mnie jak słucham Flea z
„Papryczek”. Oni genialnie prezentują się na scenie, są tak „pozytywnie”
widowiskowi, natomiast za mało tam tego artyzmu czysto muzycznego. Jako
kontr-przykład podam chociażby Marcusa Millera: jego technika grania klangiem
nie jest tak opanowana jak u Pilicha, ale słucha się go o wiele przyjemniej
niż Wojtka.
To co napisałem powyżej to wyłącznie moje subiektywne odczucia. W żadnej
mierze nie probuję narzucać ich komukolwiek, kto czyta te posty.
Ja z markbassów to grałem tylko na jakiejś sygnaturze Jeffa Berlina i Little
Mark II, moim zdaniem markbassy kompletnie zabijają granie klangiem, w ogóle
te wzmacniacze maja jeden i nieokreślony bliżej przeze mnie charakter, brak
wyrazistej góry dla klangu. Nie ma tej metalicznej odpowiedzi kiedy struna
obija się o progi, a jest zamiast tego bulgot co przez niektórych pożądane,
ale kręcenie gałami w przypadku tych dwóch nie zdjęło go ani na
procent.
Druga sprawa to taka, że te dwa modele w moim przypadku kompletnie nie
rozróżniają czy zmieniłeś struny na świeże czy masz stare zjechane po 2
latach – brzmi w obu przypadkach tak samo niemal.
-Wielkim plusem płynącym z powyższego jest to, że jak gra się klangiem to
można uzyskać bardzo dobry punch przy zgraniu się ze stopę garowego.
Właściwie to nie udało mi się podrobić tego na innym sprzęcie.
Świetna gałka VLE, już nie pamiętam. Coś a’la contour w gitarowcach,
potrafi diametralnie zmienić charakter brzmienia.
-Brak mi też trochę uwaga….. środka do mruczenia dla przystawki
bridge.
-Wzmacniacze bez wątpienia z wyższej półki, ale zbyt mało uniwersalne, co
dla niektórych może być to pożądane;
-Cholernie przepłacone wzmacniacze i to jest główna wada, bo jakby były
tańsze to o wieeeeeeeele łatwiej byłoby je polecać.
Skuszę się na uogólnienie, że podobnie jak Jazz bass jest dla tych co
poszukują, a Precision jest dla tych co znaleźli, tak Ampeg jest dla tych co
poszukują, a Markbass co znaleźli.
Ampeg ma bardzo narzucające brzmienie jak dla mnie, co jest i zaletą (bo
potrafi mocno wyciągnąć słaby bas) i wadą (uniwersalność) no ale jest to
klasyka i myślę, że wielu basistów ucieszyłoby się widząc go w
studiu.
Pod slapem zawsze mi się podobały SWR, Hartke i gallien-kruegery, a ostatio
glockenklang.
Markbass ma takie nowoczesne hifi brzmienie, fajne wzmacniacze, ale
miłośnikom starego brzmienia pewnie nie podejdą.
Moim zdaniem do „uniwersalnego” studia nie warto wstawiać pieca basowego.
Solidny rackowy preamp do basu w 99% przypadków sprawdzi się dużo lepiej
niż dowolny piec w cenie do 5000zł, szczególnie patrząc tylko na piece
fabrycznie nowe. Od siebie polecam Demeter HBP-1, absolutnie pierwsza liga.
Powiem szczerze, że nie przychodzi mi do głowy żaden piec „nówka” w cenie
do 5000zł którego w studio wykorzystałbym chętniej niż linię, a za
wybrednego się nie uważam.
Jeśli już inwestować w jakiś piec to sugerował bym raczej coś
charakternego. Bezpiecznym standardem przemysłowym jest Ampeg SVT-CL z paczką
810 (pięknie się nagrywa i miksuje), ale „trochę” przekracza twój budżet.
Jeśli tak naprawdę chodzi o to, że musisz mieć fakturę a sprzęt może
być starszej daty to warto zerknąć tutaj:
http://www.brzmienie.eu/ . Często
mają bardzo fajne piece w twoim budżecie.
EDIT:
Naprawiłem 😉
Dzieki za wyczerpujace odpowiedzi postaram się wybrac coś sensownego 🙂