Porozmawiajmy o tym o czym się nie dyskutuje
Gusta i wyjątki od reguły…
Pisałem dziś z człowiekiem, który poniekąd sądził, że tylko jego zdanie
jest słuszne i tylko on ma rację… Oto moje płytkie i może czasem
głębsze przemyślenia połączone z częścią maila który do niego
napisałem:
…
Uważam, że konstrukcja Neck Thru Body(gryf przez korpus), jest rewelacyjnym
rozwiązaniem. Po za plusami które Ty wymieniłeś jest jeszcze duża zaleta:
o wiele dłuższy sustain i lepsze przenoszenie drgań, a co za tym idzie
lepsze przeniesienie charakterystyki brzmienia drewna. Ale jest jedno ale…
Zdarzyło mi się ogrywać basy bolt-on które brzmiały lepiej od wielu ntb…
Nie ma raczej reguły na to, choć wiele basów ntb brzmi lepiej od
bolt-on.
Grałem na wielu basach, chyba na każdej dostępnej firmie w naszym kraju i
nie znalazłem nic równie leżącego mi w dłoni jak mój ibanez… Ale każdy
ma swoje preferencje i każdy ma je inne 🙂 Tym samym nie znaczy to, że jak mi
się gra na nim idealnie to Tobie czy komuś innemu też będzie się tak
grało… Nie znaczy to też, że kiedyś nie nadejdzie dzień w którym ja nie
znajdę czegoś co mi jeszcze bardziej podejdzie…
Co do aktywnej elektroniki to też się nie mogę zgodzić, że jest ona
jedynym słusznym rozwiązaniem w basie. Są basy z pasywną elektrownią,
które biją na głowę brzmieniem wiele aktywnych. Chociażby wiele Fnderów,
Rickenbacker itd…
W świecie basów i preferencji brzmieniowych, manualnych i technicznych – jest
tyle zdań ilu basistów. A co więcej – każdy ma rację. Każdy ma swój
gust! 🙂 Jak dla mnie nie istnieje coś takiego, że to brzmienie jest lepsze
od tamtego – ponieważ dwa brzmienia będą się różnić, a jednej osobie
spodoba się jedno a drugiej inne. Nie ma na to reguły, chociaż są złote
środki takie właśnie jak MusicMan, Fodera, Sadowsky czy inne instrumenty
które chyba zawsze trzymają poziom co nie znaczy, że każdemu podejdą.
Grałem w życiu na wielu różnych basach i wiem np. że dwa identyczne modele
Fendera stojące obok siebie potrafią zabrzmieć i leżeć w dłoni zupełnie
różnie. A co dopiero
lutnicze basy. Toż to wielka loteria…
Nie ma o co się spierać. Jednemu podobają się blondynki, drugiemu rude
–
i co – byś się kłócił z nimi bo Tobie np. podobają się brunetki? To
są gusta. O tym można pogadać, powymieniać się doświadczeniem i
przekonaniami, ale nie można się o to bić, kłócić czy też spierać.
Co więcej – nie można narzucać swojego zdania. Można doradzić,
zasugerować, opisać swoje doznania… A najważniejsze w tym wszystkim jest
to, aby samemu się nie ograniczać. Bez sensu jest pisanie tekstów w stylu “w
dobrym basie musi być aktywna elektronika”, czy też “tylko basy ntb mogą
zabrzmieć dobrze”…
Jestem pewny, że w swym życiu zagrasz nieraz na zajebistym, świetnym basie
z… przykręcanym gryfem. Nie możesz się zamykać w poglądzie iż
wszystkie basy z gryfem przez korpus, czy też z gryfem wklejanym są “cacy”,
a
wszystkie z gryfem przykręcanym śrubami są “be”. Znajdziesz basy ntb, które
będą do d*py. Znajdziesz też basy bolt-on które będą świetne i
odwrotnie… Nie ma co zamykać się w szufladkowaniu itp.
Powiem Ci więcej. Grałem na wielu basówkach za 600zł, za 800zł, a
nawet
za 400zł… Wśród nich zdarzają się perełki które biją na łep
niejeden bas za 3000zł! Trudno w to uwierzyć, ale taka jest prawda.
Niekiedy
płaci się za logo i za wygląd, a dostaje się jedną wielką kupę…
Takie
sytuacje to oczywiście bardzo rzadkie wyjątki od reguły, ale jednak
takie
wyjątki się zdarzają… Podkreślam – BARDZO RZADKO! Zdarzają się też
sytuacje w których bas za 10k zł nie oferuje nic więcej niźli inny o wiele
tańszy bas dajmy na to za 3k zł. Chociażby właśnie Sadowsky moim zdaniem
robi basy o wiele za drogie jak na ich możliwości…
Analogicznie jest ze sprzętem nagłaśniającym. Ja bardzo nie lubiłem
sprzętu Hartke i wszystkim odradzałem. Ostatnio jednak zdarzyło mi się
zagrać na stacku Hartke, który zagadał przecudnie i przefajnie. Moja
dotychczasowa opinia lekko się podburzyła. Choć dalej nie mam zaufania do
tej firmy, między innymi dla tego że graty Hartke są bardzo awaryjne, i
brzmią w większości przypadków dennie – według mnie! To moje zdanie. Tobie
może się to brzmienie spodobać…
Kolejna analogia to basy “firmy” SkyWay. Swego czasu miałem możliwość
ogrywania wielu egzemplarzy tych pseudobasów i miałem słuszne o nich zdanie,
że do niczego się one nie nadają poza rozpaleniem nimi ogniska, ewentualnie
efektowną ich rozwałką na scenie… Jednak któregoś dnia zagrałem na
jakimś starym SkyWayu, chyba z początków produkcji tych badziewi, który mi
zabrzmiał, był wygodny i dalece w przód odbiegał od innych, pozostałych
egzemplarzy tej pseudofirmy, które dane mi było macać. Kupiłem ten bas. Mam
go do dziś. Jestem z niego zadowolony, służy mi jako zastępczy bas. Nie
grałem na drugim takim SkyWayu. No może jeszcze jeden dawał lekko rade.
Pozostałe które macałem nie nadawały się do nauki, były niegrywalne – do
bani – zwykłe buble, a nie basy. To oznacza, że nawet gównianej firmie może
coś się zżadka udać. Wniosek – są wyjątki od reguły! Dla ciekawych – oto
osobny topic o tym SkyWayu moim udanym:
https://basoofka.net/forum/probka-dzwieku-mojego-nowego-nabytku-i-zagadka-d/
Analogicznie jest ze strunami, wzmakami, głośnikami, efektami, samochodami,
muzyką, jedzeniem, książkami, filmami, i c*uj wie z czym jeszcze… Wszystko
co może się podobać lub nie podobać podlega tym samym zasadzie, że jaka
kolwiek opinia jest w dużej mierze nie obiektywna…
W sumie to chyba nie potrzebnie to wszystko piszę, o tych gustach, bo każdy
kto logicznie potrafi myśleć – to także potrafi do większości wniosków do
których ja doszedłem dojść. Chyba…
Wnioski:
* Dyskutujmy o gustach, ale ich nie narzucajmy.
* Nigdy nie bądźmy do końca pewni swego.
* Nie sugerujmy się do końca opiniią innych.
* Cena nie zawsze miarą jakości jest.
* Zdanie i poglądy można zczasem zmienić.
* Ograjmy instrument/nagłośnienie/efekt osobiście przed jego kupnem…
ZAWSZE!
* Okazje i rzeczy prawie niemożliwe się zdarzają! Uważajmy więc na takie,
a zarazem wystrzegajmy się okazji które tylko na nie wyglądają!
Parafrazując Kazika:
“Pozory często mylą! Ludzie przed byle gównem czoła chylą!”
Bądźcie czujni!!
Zapraszam do dyskusji i wymiany poglądów na temat gustów 🙂
pozdrawiam.
89 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
do tego można by dać normalnie linka w regulaminie…
Żaden bas za 400zł nie może bić na łep basu za 3000 🙂 Mówię ZUPEŁNIE
obiektywnie
Ogólnie to prawdę rzeczesz drogi Kolego Ibanezbassie, ale ja bym częściej
słownika ortograficznego na Twoim miejscu używał :D. Przy czym stwierdzenie,
że wiele basów za 400zł bije niektóre za 3000 uważam za kompletnie
wyssane z palca, no chyba, że jesteś w stanie przedstawić mi jakiś rzeczowy
przykład :).
Sierżancie… MPB…
Może 400 to lekka przesada, ale za 600-800 jest możliwe znaleźć lepszy bas
od basu za 2-3k zł… Chociażby to co robi Fender w mexyku nieraz mnie
przeraziło. Nie jeden używany Cort, czy też nawet lepszy Squier przebije
tego Fender jakością, manualnie i brzmieniowo… Chodziło mi o żadkie
przypadki, ale takie które jednak się zdarzają… Chodzi o to, żeby się nie
ograniczać i nie zaślepiać, tylko rozejrzeć i pomacać, po czym samemu
dojść do pewnych wniosków….
A jestem skłonny domniemać, że nie raz ktoś kupił za 400zł okazyjnie
jakiś używany bas który był w rzeczywistości o wiele więcej wart…
Jestem skłonny też sądzić, że żadko, ale zdarzają się basy za 2-3k zł,
które są tandetą z naklejonym logiem “dobrej firmy”
😉
Miałem w łapie Jazzbassa Perza, którego pogonił za kilkaset złotych, a
który w mojej ocenie brzmiał bardzo dobrze, gdybym miał oceniać tą miarą,
to mniej jak dwa, dwa i pół raza tyle, za ile go puścił Perz, to bym nie
sprzedał. Ale właśnie – do wioseł za 1500-2000 to ma start, natomiast
jeżeli ktoś sobie sprawi gównianą gitarę za 3000, no to wiecie ;D
Słyszałem kiedyś taką opiniię, że od 4000zł zaczynają się profesjonalne
basy. Bzdura. I to podwójna, biorąc pod uwagę to, że kiedy bas jest
profesjonalny, a nie jest? Natomiast prawdą jest to, że nigdy nie grałem na
basie za 4000zł i więcej, który by jednak nie brzmiał. Takie dziwne, ale
wydaje mi się prawdziwe.
Kiedyś grałem na Fenderze Deluxe American Wuj Wie Co, za jakieś 14000zł.
Zupełne przegięcie – o jakieś 10000zł. Nie było się oczywiście do czego
przyczepić, ale jak brałem to wiosło, to myślałem “ooo zaraz dostanę
orgazmu, czy coś”. Po podłączeniu i ograniu go na wszystkie sposoby,
stwierdziłem tylko “całkiem wygodny”.
Czytam opinie kolegów i myślę, że należy odzielić przpłacanie za markę
od gustu.
co do tych basów za 600 które są lepsze od tych za 3k to prawda jest jedna –
cena zazwyczaj mija się z realną wartością:)
apropos – ceny basów w Polsce są ogólnie tak jak w piosence Prodigy… (out
of space)
Zgadzam się w 100 %.
A kogoś mogła ta gitara właśnie doprowadzić do orgazmu 🙂
W miarę obiektywnie można ocenic chyba poziom wykonania gitary, chociaż też
nie do końca (np. gryf dla kogoś jest ok, dla kogoś innego za szeroki). To
ile ktoś da za daną gitarę też jest moim zdaniem kwestią dość
indywidualną. A co do tematu, to o gustach powinno się dyskutować, bo jak się
każdy z każdym będzie zgadzał to nudno się zrobi 😉
Powiedział, co wiedział. Od kiedy szerokość gryfu jest kwestią jakości
wykonania? Należy pominąć (brak) umiejętności lutnika, bo nie o tym mowa
🙂
Sorry Ibanezbass , ale Twoj post jest trochę chaotyczny ale masz dużo racji.
Cala sytuacja na tzw. “rynku” basowym jest o wiele bardziej skomplikowana niż
Ci się wydaje. Np Sadowsky w ogóle nie robi basów … On je tylko sklada z
czesci , , które robia inni. Inny przyklad , caly Endorsing to kupa gowna. Slash
gra na Gibsonie , , który Gibsonem nie jest bo zrobil go niezalezny (nie
gibsonowy) lutnik na zlecenie Gibsona. Firma Gibson ciagnie teraz szmalceson z
seryjnych maszynowo robionych pauli sygnowanych Slashowym podpisem.
Slash ciagnie szmal od Gibsona. Mlodziaki napalaja się na na te wiosła jako
oryginalne.
Yamaha nie robi sama calkowicie basów z wyzszej polki bo robi je za nia Warmoth
, itd itd. Nawet Carl Thompson nie robi sam wszystkich wiosel bo wiekszosc
basów dla niego struga lutnik o nazwisku Ron Blake. Nie chce mi się wymieniac
wszystkich przekretow , o których wiem bo zajelo by to polowe Basoofki.A pewnie
nie wiem wiele….
Aktywna elektronika jest aktywnej elektronice nie rowna wiec uogolnianie pasyw
– aktyw nie ma sensu bo trzeba wiedziec jaki pasyw do jakiego aktywa (chodzi o
porownywanie)…..
Zebyscie się nie zdziwili jakie wiosła produkuje się w fabryce gdzie buduja Sky
Waye…
Reasumujac , cena nie jest ZADNYM wykladnikiem jeśli chodzi o jakosc basu .
Marka basu NIE MOWI NIC o tym kto to wiosło zrobil. Kto na basie gra znaczy
najczesciej o tym , jaka firma najwiecej zaplacila artyscie za endorsing , nic
więcej.
Pozdrawki
Zenek
Jeszcze jedno… Twoj Ibanez nie musi być koniecznie Ibanezem , może być
zbudowany przez Fuji Gen Gakki – firme , która produkuje również japonskie
Fendery …
Zenek
Zaintrygowales mnie.
Zenek mnie swoim postem właściwie nie zaskoczył, bo wiem (skądś tam), że
na przykład Gibson swoje customowe wiosła (te z najwyższej półki)
produkuje w ogóle gdzieś indziej, niż te zwykłe. Tak samo wielką
naiwnością jest sądzić, że te sygnowane gitary na rynku to są te same
sprzęty, na których grają artyści, ale tego (raczej) nikomu tłumaczyć nie
trzeba. Co do wioseł z Dalekiego Wschodu – wystarczy się kogoś z branży
zapytać, kto wie to i owo, żeby dowiedzieć się, że te koreańskie Ibanezy,
Epiphone (itd. – chodzi ogólnie o różne marki wioseł) często pochodzą z
jednej fabryki :D.
EDIT: Jens Ritter, o ile wiem (albo Zenek mi to mówił też, albo ktoś)
hardware (pickupy, mostki, klucze) też ma robione na zlecenie przez ETS chyba
:).
Skrót myslowy. Chodziło mi o to, ze można ocenic poziom wykonania ale nie do
końca samo wykonanie. Gryf może być świetnie zrobiony pod względem
jakościowym, ale nie każdemu w ręce musi leżeć. Zenku mnie również
bardzo zaciekawił twój wpis. Kiedyś gadałem ze znajomym gitarzystą i
mówił mi coś podobnego, ale na przykładzie osprzętu. To, że na mostku
jest np takie a takie logo nie znaczy, że akurat ta firma ten mostek zrobiła.
Ale, ze takie jaja robia…
Wlasciwie ten wielki (nazwijmy go ) “Bass Szwindel” ma o wiele wiekszy zasieg .
Zaczyna się od tzw testow w prasie fachowej (, która wlasciwie nia nie jest , ale
ok). Przykladowe pismo pt “Gitarre & Bass” drukuje masowo testy firmy Warwick ,
nie muszę mowic , ze się jeszcze nie zdarzylo żeby coś im w tych instrumentach
nie pasowalo. Przegladajac dalej to pisemko liczymy ogloszenia Warwicka … 44
rozne w tym 23 na cala strone. Co by było gdyby Warwick się obrazil na G&B
za nieladna ocene ?
Testy mialy by sens gdyby pan redaktor wszedl do sklepu i losowo wybral jakieś
wiosło. Testujac je oprocz wad odkryl by pewnie braki w podstawowych
ustawieniach i moglby jeszcze coś niecos napisac o obsludze. Ale na takich
obiektywnych sprawdzianach wiosel nikomu nie zalezy. Pismo ma być kolorowe i
zachecac do kupna. Piekny był wywiad z szefem Warwicka (w innej prasie
fachowej) , gdzie szef twierdzil , ze to właśnie jego firma pierwsza zaczela
uzywac drewien egzotycznych tak jak by Alembic nigdy nie istnial… nastepne
super stwierdzenie to ,ze pojedynczy lutnik nie jest w stanie wykonac takiego
basu jak firma Warwick bo oni sa technologicznie tak daleko jak nikt inny.
Pewnie nie slyszal o Nedzie Steinbergerze , Tobiasie i Ricku Turnerze. NIe
musial wlasciwie , gorzej ze redaktorek , , który te wszystkie wynurzenia
spisywal tez pewnie nic o nich nie slyszal…Prawda poszla w swiat. Ja te
wszystkie magazyny w zeszlym roku wyrzucilem , bo po co to czytac?
Zenek
Albo ja mam jakieś omamy, albo cała produkcja basów to spisek
żydomasonów
i jedna wielka ściema.
bez obrazy
od dobrych kilku lat, nie tylko w świecie instrumentów, ale też elektroniki
użytkowej , jest tak, że sklada się zamówienie u chińczyka,( ach te małe
sprytne żółte rączki). Najpierw ustala się cenę, a potem kto się
podpisuje pod produktem.
Bynajmniej nie piszę tu o bezczelnych podróbkach
Przewrotnym przykladem jest wspólpraca IBM i Lenovo
W którymś momencie Lenovo, stało się na tyle rozpoznawalną marką , że do
sprzedaży nie potrzebowali marki IBM 😀
A pomyśleć, że zaczynali od skladania jak chińczyk opisany powyżej.
Nie można się nie zgodzić. Teraz właściwie wszystko (popatrzcie sobie na
metki) jest produkowane przez jakieś firmy mające fabryki w chinach lub innej
Tajlandii, na zlecenie firmy typu Nike etc., dlaczego nie miałoby być inaczej
z basami?
Btw. wiecie ile kosztuje produkcja pary butów adidasa:D?
całe 4 Euro
Ja również się pod tym podpisuję, obiema rękami!
Ze względu na to, że od 6 lat pracuję jako kierowca międzynarodowy, wiem to
i owo na temat: gdzie produkowana jest większość wyrobów przemysłowych,
chociaż muszę powiedzieć, że z instrumentami się nie spotkałem. Pewnie
bardziej opłaca się im wysyłka kontenerami z fabryki prosto pod drzwi
magazynu?!
Na koniec offtopa: osobiście woziłem skarpety z Polski do Belgii, a tam
doczepiali oryginalne, markowe metki i z powrotem do Polski. Oczywiście z
nową ceną.
Moim zdaniem, kończą się świętości, nawet na rynku uznanych marek inst.
muzycznych, a to tylko ze względu na opłacalność produkcji i chęć coraz
większych zysków.
Pozostaje jednak nadzieja, że nasi lutnicy nie będą zlecali usługi w
krajach Dalekiej Azji?!
**********************************************************************************
…lepiej nie wywoływać pluskwy z dziury !!! …
Nie będą musieli, niedługo Azja sama przyjdzie do nas, a Ty za 20-30 lat
będziesz wołał swoich dwóch skośnookich wnuczków: Ping i Pong chodźcie,
mama zrobiła na obiad smazony ryz
Właśnie to sobie wyobraziłem…
…ooo k*rwa! Z wrażenia wytrzeźwiałem! Nie rób mi tego więcej!
A zanosiło się na zajebistego K.A.C-a- wszystko zepsułeś.
**********************************************************************************
…lepiej nie wywoływać pluskwy z dziury !!! …
generalnie +1 😉
nie popadajmy z 2 strony w paranoje.
Co nie zmienia faktu ze temat jest ciekawy i chwala za to zalozycielowi oraz
wypowiadajacym się.
W takim razie – czym tak naprawdę się sugerowac przy kupnie nowej basowki?
Szczegolnie jeśli ktoś jest jeszcze mlody i/lub niekumaty? Sprawdzac skad jest
drewno? Jak? Skad przecietny srednio-zaawansowany basista ma takie rzeczy
wiedziec? To wg mnie istotna sprawa.
Mi się do tej pory sprawdzalo granie na tym, na tym co mi się podoba i na czym
na codzien graja pro. I to się tyczy basów, wzmacniaczy, efektow, kabli i tym
podobne. Tyle ze być może moja wiedza pochodzila bezposrednio od zrodel, a nie
z plakatu endorsement-owego czy gazetki…
Mity mitami, ale moim zdaniem basy z wysokiego pulapu cenowego rzadko sa
kompletnym szitem. Moze nie wszystkie sa warte swej (w Polsce czesto
astronomicznej) ceny, owszem, ale to nie gowno… + moim zdaniem jeśli muzyk
gra i nagrywa lata na tym samym sprzecie to wierze mu (jej) ze to sa przyzwoite
graty (co nie zmienia faktu ze trzeba dochodzic wiedzy!! – bo np. nie zawsze to
co “pisze” w ksiazeczce albumu to te same graty na których dany album zostal
nagrany…itp itd). No ale czym mam się sugerowac? Na razie tego typu myslenie
raczej mnie nie zawiodlo. Ale może przez moja niewiedze lezy przede mna multum
mozliwosci nieodkrytych, kto wie 😉
pozdrawiam
http://www.myspace.com/natbmusic
Powiedzmy wprost Natalio , mlodzi i niekumaci maja przerypane. Placa i wierza
bo innej alternatywy nie maja. Zreszta nie tylko oni. Firmy produkujace sprzet
muzyczny nie sa instytucjami charytatywnymi , ich zadaniem jest sprzedawanie i
zarabianie i to jak najwiecej. WSrod zaawansowanych instrumentalistow panuje
tez metlik. Nikt nie sledzi ruchow firm , nie czyta wiadomosci nie wyciaga
wnioskow bo kto ma na to czas? A firmy lansuja nowe trendy , takie jak np.
postarzanie instrumentow.To lukratywne zajecie , bo wiosło typu jazz bass
kosztuje przykladowo 800 dolcow a postarzone trzy razy więcej. Kupujacy jest
zadowolony bo ma bas jak Pastorius. Do glowy mu nie przyjdzie kupić normalna
gitarę i poobijac ja samemu…
Pieknym przykladem jest trend “Vintage” wsrod producentow pickupow na przyklad.
Moze ktoś mi wytlumaczyc co to jest brzmienie “vintage” ? Firma Fender nawijala
picki w latach 50-tych z rozrzutem do tysiaca nawiniec plus-minus w tym samym
typie przystawki. Jedne byly dobre inne nie. Uogolniac i mowic , ze robi się
teraz picki o takim brzmieniu jak kiedyś to mydlenie oczu , bo takie jak , które
? Te dobre czy te zle?
Jedynym kryterium jest sluch i to czy wiosło jest dla grajacego ok. Manualnie i
brzmieniowo.
Robienie instrumentow maszyna CNC nie jest zadnym grzechem ale branie za nia
takich pieniedzy jak za instrument robiony recznie zakrawa trochę na oszustwo.
Firmowanie wlasnym nazwiskiem basów czy gitar robionych przez innych jest
nieetyczne i wedlug mnie nie w porzadku.Basisci – Endorserzy , którzy maja w
kontrakcie o uzywanie sprzętu formuly o niemowieniu na temat innych
instrumentow i absolutnym chwaleniu wlasnych , robia wiele szkody bo lansuja
falszywy obraz rynku. W ogole to jest chore placic komus , żeby gral na wiosle
przeze mnie zrobionym.
Drogie instrumenty musza spelniac pewne normy , w przeciwnym razie firma
szkodzila by sobie sama. Pytanie jest tylko czy np. Fodera jest warta takich
pieniedzy? Czy zysk jest proporcjonalny do zainwestowanego materialu i wlozonej
pracy?
Firma Guild zatrudniala lutnikow i produkowala niepowtarzalne instrumenty ,
każdy miał swoj charakter i był unikatem. Wypracowali oni firmie dobre nazwisko
i wysoki poziom produkcji. W 1995 roku Guilda kupil Fender i wyrzucil lutnikow
na pysk. Uruchomil zautomatyzowana linie produkcyjna i korzystajac z dobrego
imienia firmy zaczal sprzedawac wiosła robione seryjne po cenach gitar
lutniczych… Takich przykladow jest tysiace…
Wiele Ibanezow Steviego Vaia nie sa ibanezami tylko sa zrobione przez lutnika o
nazwisku Despagne (Joe o ile dobrze pamietam).
Ale nie będę już się wynurzal bo sytuacja jest dolujaca.Zaluzcie jakiś weselszy
temat.
Zenek
Dodam na pocieszenie, że rzeczy z Chin powinny być coraz lepiej wykonane.
Mało kto pamięta czasy jak Japonia robiła tanie podróbki, więcej osób
pamięta początki firm koreańskich,
a teraz wszyscy patrzymy jak Chiny się rozwijają.
Czy nasze dzieci będą uczyć się chińskiego, żeby dogadać się z
pracodawcą tego nie wiem.
A co doradzić młodym początkującym? Pierwszy instrument kupować z kimś
bardziej doświadczonym, który będzie potrafił ocenić stosunek
cena/jakość wykonania i powstrzyma adepta sztuki basowej przed wywaleniem
pieniędzy w błoto.
Ja już uczę się chińskiego :}
Właśnie Suchodolsky miał/ma bas telecaster firmy Shine. Zastanawia mnie
stosunek jakość/cena w tych gitarach. Firma robiła wiosła dla Ibaneza, albo
czegoś innego, ale postanowiła robić sprzęt pod własnym szyldem –
rezygnując z marki, na rzecz (ponoć) stosunek cena/jakość.
Zenek, załamujesz mnie, a ja tak chciałem mieć ORYGINALNEGO nowego
fendera… 😉
GRUNT TO PODSTAWA
Ja tam uważam, że gust jest gustem. Jednemu spodoba się brzmienie i wygoda
basu za 100zł mimo, że miał do czynienia z Gibsonami, Fenderami i innymi
Mayonesami. Drugiemu brzmienie i wygoda basu za 10 000zł dlatego nie uważam
grających na skajłejach za gorszych. Niestety jest wiele osób, których nie
stać nawet na używany bas za 500zł i dlatego kupują te tanie tekturowe.
Najgorsza grupas osób to ta, która kupuje bas za 10 000zł bo ma bogatego
ojca, zupełnie nie umie grać, a co mówić o poprawnym trzymaniu go, ale
kupił by imponować innym.
Co do basów z przykręcanym gryfem , a wykonanych całkiem z jednego kawałka
drewna myślę, ze wybór zalezy już od upodobań gracza, ja sam wybrałbym
skręcany bo wymiana gryfu jest na pewno mozliwa w razie uszkodzenia. Ale gdyby
mnie było stać na kupienie gitary, której lezy w granicach 10 000 to bym
szukał czegoś jednolitego, dobrze wykonanego, swietnie brzmiącego i
przedewszystkich wygodnego.
Amen – widziałem wiosła, których cena ma pięć cyferek, a były
bolt-on…
Zenek – mnie na przykład interesuje kwestia drewna. Bo w zasadzie przy obecnej
technologii można łatwo osiągnąć powtarzalność, natomiast często się
mówi, szczególnie w przypadku lutniczych basów, że ten robi dobrze, a od
tamtego nie bierz, bo on ściemnia i w ogóle. I zastanawia mnie jak w tej
sytuacji wygląda sprawa zakupu / doboru surowca. Bo to akurat nam ciężko
sprawdzić.
wszystko przez zydow i komunistow….jak czytam wasze wypowiedzi to dochodze do
wniosku ze najlepiej robic gitary u lutnika…
sex alkohol and metal
No ale to gratuluję refleksu szachisty Manuel :D, że doszedłeś do tego tak
późno – przez wszystkie fora, które czytałem, raz na jakiś czas przewija
się wątek o na przykład Fenderze, który jest dobry oraz innym Fenderze,
którego najlepszą funkcjonalnością byłaby łopata do odśnieżania. W
internecie można sobie znaleźć informacje na temat MusicManów, którym się
mostki przesuwają itd. itp. Kolega Mazdaha, od którego Mazdah kupił tego
precla zamówił sobie jakiegoś wypasionego Jazza, po czym jak do niego
doszedł, to od razu go odesłał, bo się okazało, że mostek nie jest osiowo
zamontowany…
Z lutnikiem przynajmniej masz jakąś umowę i zwykle dosyć długi okres
gwarancyjny – pod warunkiem, że wiesz, czego chcesz.
Co i za ile ktoś sobie kupuje to indywidualna decyzja tej osoby i co nam do
tego, nie nasz kasa, nie nasz problem. Ludzie wybierają prezydenta albo posła
ze względu na kolor krawata, to mogę i basówkę ze względu na napis
kupować. To nie nasza kasa i tyle. Bogaty tata kupił synkowi sprzęt za 10
kilo, kogoś to boli, dlaczego ?
To dobrze, chłopak sprzeda potem nieużywany sprzęt za połowę ceny i ktoś
sobie go kupi.
A co do przemysłu to warto zerknąć na nasze podwórko :-). Pamiętam jak
Ashe wchodziły do Polski, jak Miro (właściciel Soundtrade) pisał peany na
temat, że nie są produkowane w Azji i to je wyróżnia. 2 lata później
większość produkcji przeniesiono nad pacyfik. Ashe z pierwszych serii
dziwnym trafem jakoś nie chciały grać,
wzmianki o tym co publicznie się pokazywały zaraz zostały zakrzyczane przez
debili, którzy akurat sobie kupili swoje ashe i pisali wypracowania na temat
ich wspaniałości.
W kwestii opinii – każdy ma swoją i będzie jej bronił, jak tylko się da,
ale dla mnie bardziej wiarygodny jest muzyk, który co tydzień gra
wesele/event albo koncert ze swoim zespołem hardcorowym, niż nastolatek,
który gra raz na miesiąc koncert w domu kultury.
Są też jeszcze tematy rzeki/mity typu lepsza elektronika aktywna czy pasywna,
Fender czy musicman, elektronikę aktywną daje się tylko do kiepskiej
jakości drewna etc.
Lutnik też szczęścia nie gwarantuje, budowa może się przedłużyć (nawet
o kilka miesięcy), lutnik kasę wziął, a basu nima. Niektórzy mistrzowie
tej profesji też mogą się nie przyznawać do swoich błędów i na wszelkie
uwagi, że coś jest nie tak mówią krótko – spadaj. Długi czas oczekiwania
a na końcu może być jedna wielka d*pa – patrz przykład Adazza i Nexusa z
forum Pi, duża kasa, dużo czasu, dużo nerwów. Przy lutniku pojawia się
czynnik ludzki niestety :-). Pan Romana Koc z gmra nie jest mi w stanie
wystawić faktury od 2 miesięcy tak dla przykładu.
doszlam do konkluzji ze zgadzam się naraz i z wlasnym zdaniem, i z Twoim
🙂
http://www.myspace.com/natbmusic
Znam dość dobrze sprawę Adazza, kilka piwek z nim wypiłem, ogralim
wzajemnie Nexusy własne, to jest odrobinę szersza sprawa. Niemniej
niepodważalne jest, że pracę takiego lutnika łatwiej skontrolować niż
przykładowego Fender :).
ciekawy temat…
jeśli chodzi o kwestię ntb/bolt-on, to mam ambiwalentne uczucia. Z jednej
strony uwielbiam manualne wrażenia i wygląd (z tyłu – bo nie lubię, gdy
widać tę autostradę z przodu) basówek neck-thru; z drugiej – w moich
rękach najlepiej gadają dizajny Leo Fendera: Jazz, precel, Stingray, G&L
(w których ostatnio mocno się zakochałem i teraz już tylko nad kolorem się
zastanawiam :D)…
a jakość/cena…? Te Shiney, o których wspomniał Szergiel to faktycznie
ciekawa sprawa. Fakt, produkują dla Ibaneza, Yamahy, Jacksona i czego tam
jeszcze. A po godzinach własne, tańsze gitarki z tych samych (podobno)
materiałów. Trochę kopii znanych modeli (“Rickenbacker” za 200funtów?
proszę bardzo), trochę własnych, ciekawych i nieprzegiętych, projektów –
jak choćby ten Tele z dwoma humbuckerami typu MM (korpus jesion, gryf klon
falisty), którego miałem. Cena? Czasem w promocji na ebayu za 120 funciaków
stoją… Oczywiście ciągle jest to taśmowa koreańska produkcja, cudów nie
ma… zdarzają się gorsze egzemplarze. W tym przypadku poprawa stosunku
jakość/cena polegała na zbiciu ceny przez rezygnację z formalnej promocji
marki.
I dlatego stałem się wielbicielem basów robionych przez Lutników.
Zupełnie 😀
Niedługo okaże się, że lutnicy zlecają robotę menelom spod budki z piwem
i to oni wykonują większość profesjonalnych basówek 🙂
Nie dajmy się zwariować – dla mnie gitary mogą robić nawet w fabryce
SkyWaya na Atlantydzie, byle były one dobrze brzmiące i nienagannie
wykonane.
Nie zmienia to jednak faktu, że kasa rządzi światem i mydlenie oczu jest na
porządku dziennym, co jest nieuczciwe i godne potępienia, ale zmienić się
to raczej nie zmieni.
lutnicy też mają swoich pracowników^^
W Chinach jest gorzej – małe chińskie dzieci pracują od czwartego roku
życia (bo potrzebują mniej jedzenia) do maksymalnie dziesiątego (bo
umierają z powodu szkodliwych warunków). Polscy celnicy kiedyś oprotestowali
tą sytuację paląc na granicy wszystko z napisem “Made in China”, ale to nic
nie zmieniło. Dalajlama tez sam nic nie wskóra. Olimpiada i tak będzie w
chinach i cały “cywilizowany” świat nie zaprotestuje, bo Chiny to wielki
rynek zbytu. Kilka, czy kilkadziesiąt milionów dzieci mniej nie zrobi
różnicy. Oczywiście małe niedożywione żółte rączki nie są w stanie
dobrze przykręcić śrub, stąd chińskim basom chwieją się gryfy.
Polski lutnik działa jednak mimo wszystko w granicach praw konsumenckich,
gwarancji jakości i rękojmi, odpowiedzialności za wady, szkody etc. Śmiem
sugerować, iż świadomy konsument jest w stanie wyegzekwować towar zgodny ze
wstępną specyfikacją. Oczywiście mogą się kłócić z lutnikiem co do
tego czy dany egzemplarz brzmi “przezajebiście” czy nie dość
“przezajebiście”, ale jeśli ktoś zamówił paczkę ze sklejki a dostał z
paździerza – to jest to dla niego informacją, że umowy trzeba spisywać.
Może będzie mądrzejszy.
Wypowiadając pewne zdania na forum staram się uzupełniać je
sformułowaniami typu “zazwyczaj, przeważnie, teoretycznie” albo “moim
zdaniem, z mojej praktyki”. Uważam, że w zupełności wystarcza informacja,
czy relacjonuję własne doświadczenia, czy cytuję obiegowe opinie.
A że wyjątki się zdarzają, to chyba nie trzeba na każdym kroku
podkreślać, bo chyba każdy to wie…
Podsumowując temat: najlepiej zrobić sobie bas samemu, ot co.
Zenek tak robi 😀 Ja wybrałem inną drogę, też brzmi 😉
p*rdolenie o szopenie, sorry, ale o ile żyjesz z grania to policz sobie kasę
wtopioną w instrument lutniczy,
czas przez jaki będziesz się jebał z takim cieciem najpierw sam na sam, a
potem na drodze prawnej (w Polsce kilka miesięcy)i kasę zainwestowaną w
instrument “zastępczy”, zanim cieć zrobi to co chciałeś/doprowadzi sprzęt
do stanu zgodnego z umową. Prawa konsumenta itd. to wygląda różowo w
teorii, a w praktyce wychodzi kiepściutko.
Edit: To samo dotyczy “normalnych” sprzętów firmowych, jakie kupujesz w
sklepie. Przykład ? Kup sobie dowolny efekt Bossa z potencjometrem kominkowym
(podwójna regulacja w jednym pocie), jak Ci się s*erdoli to importer bossa
na Polskę sprowadzi Ci to najwcześniej za kilka miesięcy bo oni robią 2
duże zamówienia na rok takich części. W międzyczasie jedyne co możesz
zrobić to cmoknąć ich w tyłek.
Po dwóch tygodniach może zażądać zwrotu kasy i mu bez łaski zwrócą, pod
warunkiem, że będzie to naprawa gwarancyjna.
Instrument lutniczy jest specyficzna sprawa…
Sens robienia takowego jest wtedy gdy się wie co się chce . A to jest
zarezerwowane dla elity wlasciwie. Konieczne jest doswiadczenie i wiedza.
Laikowi zazwyczaj nic lub niewiele z tego wychodzi.
Dostalem wiele propozycji zrobienia basu. Miedzy innymi od ludzi z tego forum i
z forum WD. To zadna przyjemnosc bo nikt jakoś nie mogl sprecyzowac o co mu
wlasciwie chodzi . Teksty typy “posklejaj tak aby ladnie było” jako okreslenie
instrumentu byly na porzadku dziennym. Dobrze , ze nie muszę z tego zyc bo
mialbym problem. W koncu lutnik tez jest czlowiekiem i musi placic rachunki.
Odpowiedz , poszukaj lepiej sobie instrumentu gotowego nie lezy w interesie
gitaroroba. Chociaz w wielu wypadkach jest najuczciwsza.
Kiedys na innym forum zapodalem post na temat gryfu , jaki powinien był być co
dla kogo jest wazne i nadeszlo przebudzenie , poziom odpowiedzi był
zastraszajaco niski.Z jednej strony wiekszosc “czepia się” detali , gitary sa
“rozkladane” w dyskusjach na czesci pierwsze , ale jeżeli chodzi o sensowne
podejscie to nie wychodzi wiele…
Zenek
Na szczęście większość przypadków mnie nie dotyczy, konkrety – znajomy
zamówił u lutnika bas za ok. 5000zł, w tym celu sprzedał swoje 2 gitary.
Gitara, którą otrzymał jako produkt finalny była wadliwa, lutnik zrobił
następną. Cała operacja trwała w sumie 4 miesiące, przez które miał
wtopione pierwsze 5000zł u pana lutnika, a za drugie tyle pożyczone musiał
na gwałt kupować używany bas, żeby mieć na czym grać (trochę podobne do
Adazza). Drugi przykład – znajomy robił wiosło u Witwy, wiosło ma ok. 3 lat
i w ciągu tych 3 lat średnio 3 miesiące spędza u lutnika na poprawkach. Są
też oczywiście pozytywne doświadczenia :-). Nie chodzi mi o konkluzję, że
lutnik jest zły, tylko o to, że jak coś pójdzie nie tak to droga do
odzyskania kasy albo kupna tego co jest zgodne z umową może być długa. Co
do osobistych doświadczeń – robiłem u Langowskiego remont Fender Jazzbasa
(malowanie korpusu, wymiana mostka, kluczy, elektroniki). Remont zamiast
miesiąca, trwał dwa :), robota została (na pierwszy rzut oka) wykonana
dobrze, ale panu lutnikowi zgubiła się 1/4 osprzętu, który był wymieniany
(tego starego). Po 3 miesiącach na lakierze zaczęły powstawać ślady
odpowiadające rysom na korpusie, które podobno były zaszpachlowane…
O przygodach z polskimi lutnikami można poczytać na forum Pi, więcej
podobnych (negatywnych) przykładów tam się pojawiało.
Nie jestem sympatyczny (przepraszam, obiecuję poprawę), gdy piszę o ew.
problemach z polskimi firmami, bo w tym roku już dwa razy zostałem zrobiony w
balona przez wydawałoby się normalne firmy (GMR i RnR).
To duża naiwność sądzić, że GMR to normalna firma (według jakiekolwiek
miary), ale nie mnie tłumaczyć co i jak :).
Jeden mój znajomy fan lutniczych gitar powiedział “Do lutniczej gitary trzeba
się przyzwyczaić i ją polubić”. Coś w tym jest…
Walter Sobchak
“p*rdolenie o szopenie, sorry, ale o ile żyjesz z grania (załóżmy, że nie
żyję z grania a tylko nie dokładam do niego) to policz sobie kasę wtopioną
w instrument lutniczy, (policzyłem: 7500zł = kasa za 15 koncertów = niecały
kwartał pracy) czas przez jaki będziesz się jebał z takim cieciem najpierw
sam na sam, (nie mam w zwyczaju jebać się z cieciam) a potem na drodze
prawnej (w Polsce kilka miesięcy)(obawiam się, że tego niestety nie można
tego wykluczyć) i kasę zainwestowaną w instrument “zastępczy”, (instrument
zastępczy, albo i ze dwa, już się raczej ma, zanim się zamówi lutniczy –
wozi się je ze sobą i leża w trumnie za piecem, na wypadek zerwania struny)
zanim cieć zrobi to co chciałeś/doprowadzi sprzęt do stanu zgodnego z
umową. Prawa konsumenta itd. to wygląda różowo w teorii, a w praktyce
wychodzi kiepściutko. (być może moje podejście jest bardziej życzliwe,
sympatyczne i uśmiechnięte, niż Twoje, ale nigdy nie miałem problemów z
reklamacjami Być może też Twoje podejście prowokuje ciecia żeby Ci robić
jak najdłużej na złość, bo go bawi jak się miotasz i frustrujesz jebiąc
się z nim miesiącami.)
Edit: To samo dotyczy “normalnych” sprzętów firmowych, jakie kupujesz w
sklepie. Przykład ? Kup sobie dowolny efekt Bossa z potencjometrem kominkowym
(podwójna regulacja w jednym pocie), jak Ci się s*erdoli to importer bossa
na Polskę sprowadzi Ci to najwcześniej za kilka miesięcy bo oni robią 2
duże zamówienia na rok takich części. W międzyczasie jedyne co możesz
zrobić to cmoknąć ich w tyłek.(tu kapral ma rację – 14 dni albo zwrot
kasy)
Zenek ma poniekąd rację, ale należy też pamiętać, że relatywnie duża
liczba gitar zamawianych u lutnika to nie są gitary “do pracy” a gitary “dla
przyjemności”. Sam znam kilku ludzi, którzy grają koncerty na starych
preckach czy jazzach, a wyciućkane nexusy trzymają w piwnicy i ewentualnie
biorą do studia. takie lutnicze basy są zazwyczaj przemyślane w
najdrobniejszych szzcegółach, nieraz projektowane latami, albo są
którymśtam już instrumentem, bo ktoś, komu bardzo zależy na stworzeniu
niepowtarzalnego brzmienia, musi się chyba liczyć z tym, że dopiero trzeci,
czy czwarty lutniczy bas zabrzmi tak, jak to było planowane, a pierwsze dwa
czy trzy będą tylko nauką…
Byłem naiwny ;-), ale jak człowiek przetestuje na własnej skórze to już
wie :-).
A co myślicie o relacji jakość/cena ? Szlif progów u Nexusa z regulacją
kosztuje ok. 200zł, jeden znajomy twierdzi, że Nexus to cudotwórca i takie
rzeczy to tylko u niego, drugi ma wręcz odwrotne zdanie, szlif zrobi u Witwy
(też za 200zł). Ale ten sam szlif można zrobić u kogoś innego za 100zł.
Tak samo powiedzmy gitara o zbliżonej konfiguracji zamówiona u Witwy będzie
prawie dwa razy droższa niż u Langowskiego, a ten nie od wczoraj robi gitary.