Czytam na basoofce różne wypowiedzi na temat gitary basowej, ukochanego od
lat dla mnie ,instrumentu. Czasami zastanawiam się nad tym czy Ci, którzy tu
wypisuja różne cuda wiedzą do końca o czym piszą. Chciałbym się
podzielić z tymi, którzy tak samo kochają bas jak ja,paroma refleksjami a
jednocześnie wywołać temat, mając nadzieję, że wiele się dowiem.Kiedyś,
nie pamiętam już roku ale sądze,że około 1970, był wywiad z Elwinem
Jonsem, wspaniałym perkusistą, w pismie Jazz, powiedział w tym wywiadzie,
że jak siada za bębnami, to uważa że jest to jego ostatnia szansa.Z tej
wypowiedzi wynika jedno, jak serio i z jaka miłością traktował ten
instrument i muzykę.I ja, choć już dawno nie gram zawodowo , tak traktuję
gitarę basówą W latch 70, nie pamiętam już dokładnie w którym roku, był
z koncertem w Warszawie Jon Mclaughlin z taka formacją akustyczna Shakti, po
koncercie była konferencja i na tejże konferencji zapytano faceta, nie
pamietam jego nazwiska, który grał na małym bębenku, czy to wszystko na co
go stać, mając na uwadze, że gra na takim małym instrumencie, który w
mniemaniu pytajacego ma bardzo małe mozliwosci brzmieniowe i techniczne.
Odpowiedź była zaskakująca, facet o ile pamietam hindus, powiedział, że
gra na tym instrumencie już chyba 40 lat i wciąż odkrywa go na nowo i
zastanawia się jak można usiąść za zestawem perkusyjnym, który
najczęściej jest bogato wyposażony i znać możliwości każdego składowego
tego zestawu. Dlaczego o tym piszę. Zastanawia mnie fakt, tak dużej ilości
wpisów na basoofce na temat gitar basowych wielo strunowych. Ja nie grałem i
nie mam zamiaru próbować grać na 5, 6 czy 8 strunowym instrumencie z prostej
przyczny , nie poznałem jeszcze czterech strun i ich możliwości.Wywołuję
ten temat, bo mam nadzieję ,że dowiem się tego czego nie potrafię
zrozumieć, przekonajcie mnie, że się mylę w swoich poglądach.
Ja akurat popieram ten wpis. Wiadomo – nie mam tylu lat stażu itp. ale na
więcej strun bym się przesiadł dopiero po świetnym opanowaniu czterech.
Choć w sumie więcej strun to nie tyle większe możliwości ale inne
brzmienia (niższe, wyższe czy inne odjechane w 1x strunowych.
Tylko cztery struny!
Czy miłośnicy „piątek” i „szóstek” zastanawiali się czemu gitarzyści z
ich zespołów nie grają na gitarach 9-, 10-, czy 11- strunowych?
Gryfowym skrytożercom i napinaczom strunowym – nasze stanowcze NIE
aafutrzak , czy aby pewny jestes tego co piszesz, myślę że nie . Stanowcze
Nie stawiamy tym co nie wiedzą oczym piszą.
ja uważam że jak ktoś rozwija się szybko i wszechstronnie to dodatkowa
struna czy dwie poszerzają jego możliwości:) jestem zwolennikiem 5 i 6
strunowych wioseł. Ale 7 i więcej to przesada, jeśli mówimy o gitarze basowej
w tym samym znaczeniu – instrumentu grajacego podstawę rytmiczno-harmoniczną
Trilok Gurtu? 🙂
Mam bas 6 strunowy i nie sądzę by było w nim do poznawania więcej niż w
czwórce;) Dopisujecie sobie zbędne filozofie do tego. Po co mam się
ograniczać do czterech skoro wiem, że więcej mi potrzeba? Czemu pewien
gitarzysta z pewnego brazylijskiego zespołu wyjął sobie 2 struny i grał na
4? Czemu z kolei dwaj gitarzyści pewnego porąbanego szwedzkiego zespołu
mają po 8 mimo, że nie grają wirtuozerii? A Pat Metheny i jego picasso
guitar? Ja sam używam 6 bo: B przydaje się do grania w kapeli w niższym
stroju, bas służy mi jako instrument do komponowania więc przydaje mi się
więcej dźwięków, mój styl gry to dużo akordów, flażoletów, harmonii
więc też się przydają.
Wszystko zależy od potrzeb. Pisanie „tylko 4 struny” to taki argument „nie bo
nie” czyli dziecinada;) To, że facetowi pukającemu w pudło nie trzeba nic
więcej to jego sprawa i to, że dał wywiad i powiedział cośtam dla mnie
osobiście nic nie znaczy bo wyznacznikiem tego ile zażyczę sobie strum jest
to ile ich potrzebuję. Przykro mi się robi jak czytam takie ograniczone
wypowiedzi jak np. Futrzaka. Ciekawe co by było gdyby kompozytorzy pokroju
Bacha nie doprowadzili do perfekcji polifonii… Przecież ładne melodyjki
można grać na jednym instrumencie, jednej strunie, jednym palcem. Nie trzeba
wam więcej? Mi to wisi. A czemu wam gula chodzi na widok 5ki 6ki itd?:>
Zgadzam się z Papamisiem. Tak często na forum ludzie w odpowiedzi na pytanie
„jak mam grać to-tamto-sramto” dostają „graj tak, jak ci wygodne”. Jak ktoś
chce to niech gra i na jednej strunie, ale nie widzę żadnych sensownych
powodów by się tym wywyższać. Jak ktoś się uważa za takiego muzycznego
romantyka to niech mu będzie, jego sprawa.
mi gula nie rosnie, ale piatki sa brzydkie najbardziej. szostke bym zmacal, ale
raczej nie chciałbym jej na codzien posiadac, bo bym nie ogarnal.. 🙂
Przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni móją wypowiedzią. Nie
miałem zamiaru ani się wywyższać, ani nikogo urazić, tyle, że nie
wyskoczyły mi emotikonki, a coś z edycją na forum mi dziś szwankuje.
wyluzuj
popieram papamisia, z takim podejściem to można grać na jednej strunie i
twierdzić, że się nie do końca poznało jej możliwości (bo czy
kiedykolwiek się pozna?) i czasem może czymś zaskoczy 😐 no ale bez
przesady.
A ja uważam, że w tej dyskusji nie chodzi chyba o ilość strun, lecz o
podejście do grania na danym instrumencie. Jest taki człowiek co się zwie
Yves Carbonne. Gra sobie ten pan na 12 strunowym basie… Po przesłuchaniu
jego dokonań jestem przekonany, że wkłada w swoją grę maksimum pasji,
uczucia i serca, a także że opanował ten skomplikowany instrument do
ekstremalnie zadziwiającego poziomu… Teraz pytanie – czy jest on gorszy od
kogoś, kto gra na czwórce, bo wybrał taki, a nie inny instrument? Czy
Perkusista grający na ogromnym zestawie jest człowiekiem gorszej kategorii,
niźli bębniarz grający na werblu, breku i centrali – biorąc pod uwagę, że
obaj wkładają w grę tyle samo pasji i siebie?
Marek – idąc Twoim tokiem rozumowania można by posunąć się dalej i snuć
dalsze pytania tego typu, nie tylko z dziedzin basowych, czy też muzycznych,
ale z wszelich dziedzin sztuki czy nawet życia. A ja na koniec zadam jeszcze
inne pytanie: jeśli grasz i sprawia Ci to przyjemność, lecz nie poznałeś
jeszcze dobrze czterech strun, lecz ciekawi Cię jak by to było na 6 strunach
i masz ochotę poznać i taki bas chociaż trochę, to masz tego nie robić w
imię czego? W imię bycia true? Niektórym nie starczy życia i talentu na
poznanie dobrze czterech strun, czy jednego bębenka, więc mają rezygnować z
poznania chociaż połowicznie czegoś więcej w imię jakichś bezpodstawnych
zasad minimalizmu szerokopojętego? Mam nadzieję, że choć trochę Cię
przekonałem. Pozdrawiam!
Wywołójąc ten temat, miałem nadzieję ,że ci którzy grają inaczej,lub
mają wiedzę, w temacie powiedzą mi dlaczego to robią. A okazało się,że
dziecinada jest w wypowiedziach. Ci znawcy basu wielostrunowego, już przed
laty stosowany byłył w kontrabasie wielostrunowym ale się nie przyjeł,
niechaj będa na tyle odważni i powiedzą dlaczego?. Chciałbym to zrozumieć,
bo może żyję w nieświadomości.
Kapralu w latach 70tych, to nie był Kilo Jogurtu, tylko chyba sam Zakir
Hussain.
BTW słyszałem, że polska prasa ochrzciła wtedy Maklaka „fakir z
gitarą”.
Co do tematu: A co by było, gdybyśmy się nagle obudzili i kanonem byłby bas
dwunastostrunowy? Jak byśmy patrzyli na tych, co grają na czwórkach?
Nie lepiej uczyć się grać na tym, co nam pasuje, zamiast liczyć struny u
innych? Przecież to instrument, jak każdy inny, a jego celem jest brzmieć.
Czyli zwyczajnie traktowanie go, jak czegoś, co ma elementy składowe nie ma
sensu. Elementy składowe są w naszej grze – technice, feelingu, znajomości
teorii i przenosimy je na instrument. Nie jest ważne co to za instrument, ile
ma strun, czy to koto, czy warr guitar, czy tabla – każdy jest tak samo trudny
do grania.
Cóż. Moje zdanie jest takie.
Po pierwsze – instrument nie jest po to, żeby za każdym razem wyciskać z
niego absolutne 100%. Instrument ma dawać radochę za każdym razem kiedy go
TRZYMASZ w ręku.
Po drugie – chociaż gram na cztero strunowcu i raczej tak już zostanie, to
czasem chciałbym zaakcentować jednym niskim dźwiękiem.
Tak od czasu do czasu. Może raz we frazie, może raz w zwrotce, może raz w
piosence, może raz na cały koncert.
Tak samo może od czasu do czasu chciałbym wstawić jakąś krótką
zagrywkę, opartą może na 5 wysokich dźwiękach. Wygodnie by było mieć te
wysokie dźwięki pod ręką w obrębie progów 1-5 zamiast 13-17. Po to są
instrumenty pięcio i sześcio i więcej strunowe.
Szergiel +mln
Wywołując ten temat, miałem nadzieję,że na takiej fajnej stronie da się
pogadać o sprawach., które nam są bliskie i nie zawiodłem się.Wspaniała
wypowiedź Baneza,chcę zrozumieć po co mi wiejksza ilość strun. Co to daje
. Jaco Pastorius grał na Fenderze, nic wspaniałego , niekiedy był to
meksykan a jak grał to wszyscy chyba potrafią docenić.I nie była to 5 czy
inne wielostrunowe basy.
a ja jako posiadacz 6 napiszę tak:) dobrze nie poznałem nawet możliwości
grania na jednej strunie, ale kupiłem taką a nie inną gitarę aby móc
spokojnie sobie grać utwory ,które zostały skomponowane na zwykłą
gitarę:) i jakby nie było co nasz nie zabije nas wzmocni:P
tak po za tym, jestem amatorem, grać nie umiem ale sprawia mi to wielką
przyjemność i zawsze marzyłem o 6 strunowym basie:)
Nikt Cię nie przekona do piątki, czy szóstki. Jeśli uważasz, że trzeba
Cię przekonać, to znaczy, że nie będziesz na niej grał.
Przekonaj mnie do basu czterostrunowego.
Macku Kacprzaku jeśli nie wiesz po co Ci większa ilość strun to oznacza,że
nie są Tobie te dodatkowe struny potrzebne:)
„A wierz sobie i w kozła, bylebyś dziesięcinę płacił” – takie jest moje
podejście do ilości strun w basie.
Ależ to głęboookie. Nigdy nie przywiązywałem uwagi do tego ile kto ma
strun w basie i czy ktoś jest tru mając tylko 4 czy taki pro mając 6. Wbrew
pozorom, jedna, 2 struny więcej to po 3 miesiącach przyzwyczajania się nie
taki skok milowy- wiadomo, więcej stun, szerszy zakres dźwięków, ale nie ma
co dorabiać większego sensu typu „naucz się grać na 4 przez XX lat, zrozum
je, pokochaj je i nadaj im imiona a potem miej 5″
p.s. sory jak nie jestem na bieżaćo w temacie, ale przeczytałem tylko wpis w
temacie i odnosze się do niego 😉
Zakładanie, że moje zdanie jest najprawdziwsze, jest oznaką chęci dominacji
nad innymi.
Z basem jest tak – niektórym potrzeba tej piątej czy szóstej struny, a innym
nie. Dostrzegam przy graniu, że czasem przydałaby się ta 5ta struna (czasem
H, czasem C), ale basy pięciostrunowe mają w mojej opinii dużo więcej wad
niż zalet. Nie uprawnia mnie to wcale do zabraniania czegokolwiek komukolwiek
jak tutaj niektórzy próbują.
Nie rozumiem zupełnie po co ten szum. Zajmijcie się lepiej swoimi kobietami.
pytanie z serii o wyższości świąt bożego narodzenia nad wielkanocą 😉
nie, ale zastanawiali się dlaczego grają na 7mio. 😛
najlepsza wypowiedź w tym temacie. 😛
tym bardziej że walętynki idą.
Z takim podejściem trzeba by było zdjąć struny z basu zostawiając jedną.
Potem po kolei dokładać jeśli zaczniesz uważać, że poznałeś ją
dogłębnie. Jak dla mnie nie ma nic do poznawania. Więcej strun to więcej
dźwięków i więcej możliwości. Zagraj porządne sweepy do których ktoś
używa wszystkich strun w szóstce na czterostrunowym basie. Tyle na ten temat
ode mnie. Nie potrzxebujesz tylu strun to graj na czwórce
W sumie nie wiem czy nie potrzebuję – nigdy nie miałem 🙂
Podejrzewam, że w momencie kiedy kupiłbym sobie sześciostrunowy instrument
zacząłbym po prostu wykorzystywać możliwości jakie daje. Z racji tego, iż
jestem strasznie leniwym człowiekiem, szóstka przydałaby mi się żeby nie
latać po gryfie za dźwiękami 😀 I wreszcie mógłbym łapać pięcio- i
sześciodźwięki 🙂
Ja osobiście lubię jeno 4ro strunowce, ale nie widzę problemu, gdy ktoś gra
na piątce czy szóstce… Chce grać na strunie B, bądź potrzebuje tej
struny – niech gra.
Panie Kacprzak, przytacza pan przykład Hindusa z małym bębenkiem oraz
bogatym zestawem perkusyjnym. Może wobec tego należy grać tylko na jednej
strunie, poznać ją dogłębnie?
Tak, wiem, nieprzemyślany post, ale takie krytykowanie piątek, takie
przywiązanie do tradycjonalizmu nieco przypomina mi dyskryminację basistów
grających kostką…
edit: za długo pisałem, jeno trzy odpowiedzi były w wątku. Ajuishkur i
Mazdah napisali wszystko co chciałem przekazać w o wiele przystępniejszej,
bardziej przemyślanej oraz pozbawionej emocji wersji 🙂
W kładając dalej kij w mrowisko tego tematu, zadam pytanie na forum, czy te
wszytkie nowości o których teraz słyszymy nie są pochodnymi tego co już
dawno temu zostało wymyślone w kontrabasie? Te wszystkie innowacje bas
wielostrunowy, sposób gry prawej reki , Slap itp. nie był już wykorzystawany
w dawnychch latach w kontrabasie, to wszystko się nie oparło czsaowi, nie
przetrwało. To samo będzie z tymi pseudo nowymi technikami w gitarze
basowej.Przed chwilą na Yu tube słuchałem trzech wspaniałych basistów,
Clarka , Millera, trzeciego nazwiska nie zapamiętałem. Wszyscy grali na
czterech strunach , nie potrzebne im było widocznie więcej, coś wspaniałego
, trzech basistów z perkusją daje wspaniały 14 minutowy koncert.To jest
doskonały przykład jak dalece rozwinęła się gra na gitarze basowej, to
jest czasami gitara solowa, czasami rytmiczna,czasami instrument
perkusyjny.Wiem, bo widziałem i słuchałem ,faceta grającego na 6 strunowym
basie to poezja, mój wywołany temat to, czy to wszystko można zagrac na 4
strunach a nie negownie 5,6 czy więcej strun , wręcz odwrotnie chylę czoła
, przed tymi , którzy to potrafią zrobić jak ten facio bo ja przyznaje się
nie potrafię.
pobawię się trochę w Zakwasa teraz
powiedzieli…
postaram się na to odpowiedzieć. kontrabas już od dawna był traktowany
przede wszystkim jako instrument orkiestrowy, akompaniujący. Owszem są też
przykłady koncertów na kontrabas itd, ale jest to głównie instrument
należący do kwartetu czy kwintetu. A jeżeli ma grać podstawę i niskie
dźwięki na co wskazuje nazwa kontrabas, nie służy on do wymiatania, więc
wystarczą 4 czy 5 strun, bo takie też są w tej chwili popularne.
Teraz mamy nieco inne czasy, wielu artystów chce wybiegać ponad utarte
schematy tego że bas gra prymę akordu razem ze stopą. Po prostu mają
więcej do przekazania i zależnie od roli jaką wybierają dla swojego
instrumentu (czy raczej dla siebie w zespole) taką wybierają ilość strun.
Jeżeli mamy się trzymać kanonu czterostrunowej gitary basowej na której nie
da się nic zagrac poza tępymi prymami, to owszem niepotrzebne są inne struny.
Ale tego kanonu się nie trzymamy:)
to osobiście polecam znaleźć inne, dojrzalsze forum. Basoofka jest
specyficznym środowiskiem, którego sam nie zmienisz. Kijem Wisłoka nie
cofniesz.
pozdrawiam
Ja nabyłem 5-tkę „bo się trafiła” i nie żałuję 🙂 W sumie rzadko
korzystam z B, ale czasem się przydaje.. I tym sposobem nie wyobrażam sobie
jakby to było bez najgrubszej struny..
Gitara basowa jest pochodnym tego, co już dawno wymyślono – kontrabasu.
Wszystko się rozwija, wszystko idzie do przodu. Część rzeczy się przyjmie,
część nie.
Nie dziwię się. Ergonomia, rozmiary i brzmienie kontrabasu nie jest
przystosowane do akrobatycznych zagrywek solowych.
Slap nie jest pseudo nowy. I przyjął się całkiem dobrze.
Nie potrzebne im było widocznie więcej. I TU leży klucz do rozwiązania tej
całej wielkiej zagadki. Oni nie potrzebują, ktoś inny potrzebuje. Czy ktoś,
kto potrzebuje tego jednego, dwóch dźwięków, jest gorszy?
Jamerson używał Precisiona, z jedną podzieloną przystawką. Jaco używał
Jazz Bassa, czy Jaco był gorszy bo potrzebował dwóch pickupów?
Nie. Nie można zagrać wszystkiego na czwórce.
Zagrać można prawie wszystko co potrzebne w zespołowym graniu, natomiast
wiele rzeczy po prostu łatwiej i wygodniej gra się na 5 i 6 strunowcu.
5,6, 7 i więcej strunowe potwory też mają swoje zastosowanie. Wielu rzeczy
nie da się zagrać na czterech strunach, ale to nie sprawia, że
czterostrunowce są gorsze.
Jak ktoś POTRZEBUJE to UŻYJE czterech, pięciu, sześciu czy dziesięciu
strun.
Koniec, kropka. Jaśniej napisać się nie da.
Wszystko, co nowe, co nie było wykorzystywane w dawnych czasach, jest złe?
wg mnie im mniej strun tym wygodniejszy gryf, większe odstępy między
strunami – gra jest przyjemniejsza i łatwiejsza.
kwestia bardzo indywidualna. gryf mojej piątki jest wygodniejszy od
większości czwórek jakie trzymałem. ale ja mam długie palce i dla mnie
szerszy nie jest żadnym problemem.
nie widzę żadnego powiązania między odstępami między strunami a
przyjemnością z grania 😉
kwestia przyzwyczajenia, gryfu, rozstawu strun.
to dobrze, że wootenowi, pastoriusowi, millerowi (chociaż nie zawsze tylko na
4kach gra) czy clarkowi spisują się basy 4 strunowe.
Ale co z tego? Ciągnąć argumentacje dalej można by powiedzieć, że
najlepszą bronią jest tompson bo USAnie jej używali za II światowej.
Sam gram na 4ce, mam momenty, kiedy myślę, że fajnie byłoby mieć np 6ke.
Ale nie przejdę na 6kę, bo na czterech strunach wyrażam wszystko co chcę
wyrazić.
Analogia do bębenka jest bez sensu, a przynajmniej jej interpretacja, bo
wątpię, żeby gość, gdyby już opanował ten bębenek przeszedł na taki
sam, tylko 2 cale większy. A taka jest analogia do przejścia z 4 na więcej
strun.
dziś mi do autobusu wsiadł jakiś bezdomny i stukał w metalowe pudełko po
orzeszkach. sądzę, że najpierw trzeba opanować pudełko po orzeszkach,
żeby potem się przesiąść na większy bębenek.
Ciekawe ile czasu zajęło mu opanowanie pudełka w takim stopniu, by móc na
nim grać w autobusie … 😉
Puciak, nie popadajmy w przesadę. To zależy tylko od tego, czego się akura
potrzebuję, potrzebowałem piątki to kupiłem, uznałem, że za dużo to
sporzedałem, nie czuję się z tego powodu lepszy, bądź gorszy. Każdy
instrument ma swoje plusy i minusy, dostosowane do konkretnych preferencji
grającego, bo to NIE LUDZIE SĄ DLA INSTRUMENTÓW, ALE INSTRUMENTY DLA
LUDZI.
Miałem piątkę, gównianą to gównianą, ale miałem i sprzedałem, bo
stwierdziłem, że to nie jest to. Miała dla mnie dwa plusy. Jeden, nie
musiałem się przestrajać do D, Dwa, że jak grałem na strunie E, to miał
mi gdzie osiadać palec. Nic więcej, dlatego stwierdziłem, że skoro jest mi
to niepotrzebne to będę grał na czwórce.
Mając w swoich rękach blondynkę PapyMisia, instrument naprawdę zacny i też
miał naprawdę duży plus. wszystkie potrzebne dźwięki były w jednym
miejscu, w jednej pozycji, nie trzeba było biegać po tym gryfie i ich
szukać. Ale dla mnie minusem było to samo praktycznie, że 6 strun jest
naprawdę ciężko ogarnąć, i podziwiam człowieka za to, że tyle czasu
poświęca, żeby zaznajomić się z tym instrumentem.
Bez osądzania kogokolwiek, jeżeli ktoś czegoś potrzebuje, to może to
dostać. Ja z lenistwa mam cztery struny, gryf dla mnie tutaj jest
najwygodniejszy, najbardziej intuicyjnie się poruszam pomiędzy dźwiękami i
po prostu wygląda to pięknie. Przynajmniej dla mnie, nikt nie musi się ze
mną zgadzać, każdy może mieć swoje zdanie i wyrazić je. Dla mnie piękno
tkwi w prostocie i już.
da dam. moim zdaniem temat się zakonczyl na tym poscie. bo nic więcej nie
trzeba mowic.
po to sa basy 6 strunowe, żeby ludzie na nich grali… nie… raczej nie – sa
po to, żeby sprawialo to przyjemnosc grajacym. i na tym wszytsko się
opiera.
ja tez zawsze marzylem o 6tce. i mam ja. i gra mi się wygodniej niż na 4.
koniec. kropka.
Moim zdaniem ważniejsze od ilości strun jest to, czy ma się coś do
zagrania.
Jak nie ma się nic, to tak samo nic ciekawego nie zagra się na 4, 5 ,6.
Granie ma sprawiać radość i ch…
Mam 4 i 5. O urodzie basów w zależności od ilości strun dyskutować nie
będę, bo to sensu nie ma. To jak gadać o cyckach. Jeden lubi duże z małymi
sutkami, drugi małe z dużymi, a przecież są kombinacje pośrednie.
Nie wiem na ile poznałem możliwości zarówno 4 i 5, ale mogę tylko
stwierdzić, że na 5 daje inne niż 4.
grzestato, nie wiem co to znaczy ale niech tak pozostanie.Z całym szacunkiem,
wiek to pojęcie względne. Jedni są starzy mając 20 lat a inni młodzi
mając 100 lat. A wracając do tematu, to możliwe, że obecna mlodzież
będzie na tym forum kiedyś piała,że nie jest możliwe przerobienie
fortepianu na gitarę basowa.
Temat możemy porównać do odwiecznego problemu basoofkowego na temat gustów,
a wiadomo: gust jest jak d…
Bywały już podobne pytania, lecz od ludzi, którzy dopiero mieli
zamiar zacząć bawić się w basowanie:
” zamierzam grać to i to, więc powiedzcie, czy mam się uczyć na 4, czy
5,
czy kupić precla, czy jazza, czy Yamaha, czy Ibanez” itd, itp…, lub w
podobnej formie.
Należę do podobnego pokolenia, co autor tematu-ale nie aż taki stary (taki
żart ;P) i do pewnego (jakieś 20 lat z przerwą) momentu myślałem
identycznie: po h.j więcej strun, 4 w zupełności wystarczą, jednak
przyszedł moment, że naszła mnie chęć, aby jednak spróbować z jedną
dodatkową struną i to było to, czego gdzieś podświadomie mi brakowało, te
kilka dźwięków poniżej pustej E.
Podpisuję się obiema rękoma pod tym, co napisał m.in. Szergiel:
„A co by było, gdybyśmy się nagle obudzili i kanonem byłby bas
dwunastostrunowy? Jak byśmy patrzyli na tych, co grają na czwórkach?
Nie lepiej uczyć się grać na tym, co nam pasuje, zamiast liczyć struny u
innych? Przecież to instrument, jak każdy inny, a jego celem jest brzmieć.
Czyli zwyczajnie traktowanie go, jak czegoś, co ma elementy składowe nie ma
sensu. Elementy składowe są w naszej grze – technice, feelingu, znajomości
teorii i przenosimy je na instrument. Nie jest ważne co to za instrument, ile
ma strun, czy to koto, czy warr guitar, czy tabla – każdy jest tak samo trudny
do grania.”
Reszta powinna być milczeniem.