Filozofia basu wg Kubolskiego

W swoim pierwszym wpisie blogowym na temat gry na basie, Kubolski dzieli się swoimi przemyśleniami i radami dla początkujących basistów. Podkreśla znaczenie współpracy z perkusistą, eksploruje rolę basu w zespole oraz daje wskazówki dotyczące wyboru stylu gry.

W moim pierwszym wpisie blogowym na Basoofce postaram się przybliżyć
tajemnice sztuki basowania. Lekturę polecam przede wszystkim początkującym
basistom, gdyż ci bardziej doświadczeni mogliby obśmiać część moich
teorii 😉

Startujemy…

Od razu informacja na wstępie – na basie gram raczej sporadycznie i czysto
rekreacyjnie, „zawodowo” zajmuję się gitarą elektryczną w zespole KUMAMA.
Duchowo jednak czuję się dość mocno związany z czterema strunami – i mam
po temu jakieś prawo zważywszy na to, że grałem na basie w lokalnym
zgierskim zespole Produkt przez ok. półtora roku. Zdołałem więc całkiem
nieźle poznać smak basowania – a jest to sztuka przyjemna wielce 🙂

Ok, pytanie pierwsze – czym w zasadzie jest bas?

Cóż, jaki jest bas – każdy widzi. Długi i ciężki. Niektórzy mówią, że
basy są jak kobiety („Bass guitars are like women – they’re big, fat, and they
like to be slapped a lot”). Ja tam wolę unikać mętnych porównań i po
prostu bezpiecznie stwierdzę, że bas to – mimo wszystko – gitara, a
dokładniej: wariant basowy gitary elektrycznej. Inaczej brzmi, inaczej się na
niej gra, spełnia też ZUPEŁNIE inną funkcję w zespole.

I tu parę rad dla NAPRAWDĘ początkujących bassmanów:

1. Współpracuj z bębniarzem

Główną rolą basu w zespole jest współpraca z perkusją. Gitara basowa to
tak naprawdę pomost między gitarą elektryczną a bębnami. W końcu bas i
„perka” to tzw. sekcja rytmiczna, a więc ten element zespołu, który
odpowiada za rytmiczny fundament kompozycji. Jeśli jakiś utwór fajnie buja,
ma fajny „groove” (termin ten wyjaśnię, hmm, może w oddzielnym wpisie?), to
dzieje się tak za sprawą sekcji rytmicznej właśnie. Owszem, gitara też
może grać fajny, skoczny motyw, ale jeśli ma pod sobą krzywo grającą
sekcję rytmiczną, to sorry Gregory – groove’u nie ma.

Co zatem wynika z powyższego? Ano to, że grając w zespole, basista winien
słuchać perkusisty. TYLKO bębniarz jest tym głównym punktem odniesienia.
Owszem, granie zespołowe oznacza współpracę wszystkich instrumentów ze
sobą – więc jeśli gitarzysta gra farmazony, to nie tuptaj dalej przy
świetnym rytmie perkusji, ale przerwij i zwróć wiosłowemu uwagę. Jednak
nie można zapomnieć, że przede wszystkim basista musi słuchać bębniarza.
Między basmanem a garncarzem musi zatem wytworzyć się jakaś braterska
niemal nić porozumienia. No, musieć to może nie musi, ale fajnie, gdyby
takowa była. Taką nić porozumienia mają np. Flea i Chad Smith w Red Hotach
(tudzież Zakwas i Kolbe w Kumamie, hyhyhy) – i tu nie chodzi po prostu o
granie równo, ale instynktowne podchodzenie do granej muzyki w podobny
sposób. Często bywa to kwestią charakterów – trzeba po prostu trafić na
odpowiedniego człowieka. W tym względzie granie w zespole nie różni się
niczym od związków międzyludzkich – niektórych lubimy, innych nie, z
jednymi świetnie się dogadujemy, z innymi nie. To naturalne i nigdy nie
będzie tak, że z każdym bębniarzem będzie nam się fajnie grało. Jeśli
są spore różnice między grą Twoją, a bębniarza, to można współpracę
poprawić na drodze mozolnych ćwiczeń w sali prób. Można w ten sposób
wyrobić fajną sekcję. Jednak czasem po prostu bywa tak, że między wami
’zaiskrzy’ (bez podtekstów, świńtuchy!) i takiej muzycznej 'chemii’ nie
zastąpi nic. Jak mówiłem, jest to kwestia trafienia na odpowiedniego
człowieka.

2. Niskie tony ponad wszystko

Bas współpracuje z perkusją wypełniając w zespole niskie tony. W końcu
bas to bas, a więc to dolny przedział pasma powinien być dla Ciebie
priorytetem. Bas może też iskrzyć górą, ale bez basowej podstawy będzie
to tylko upierdliwy pisk. Tak więc poszukując właściwego brzmienia Twojej
basi skup się najpierw na „dole”. Bez „dołu” basik gada jak pierd
muchy. „Dół” przede wszystkim. Staraj się też przypasować brzmienie
basu z bębnem basowym, tudzież taktowcem, tudzież stopą. Nie ma nic
piękniejszego niż klarowne, perkusyjno-basowe „jebut” na początku taktu
w rockowym kawałku. Zestrójcie się z bębniarzem tak, żeby to „jebut”
brzmiało razem jak wystrzał z armaty rozkoszy (bez skojarzeń, bezeceńcy!).
Inną sprawą jest to, żeby to brzmiało równo, a nie jak „jebut-but”, no
ale precyzję techniczną osiąga się z czasem…

3. Dodawanie podstawy

Skoro już bas gra w dole, a środek winna wypełniać gitara, to należy
pamiętać, że podstawową rolą basu w zespole jest
dodawanie kontekstu harmonicznego do melodii gitary i rytmu perkusji. Bas jest
instrumentem harmonicznym, tzn. uzupełnia motywy grane przez gitarę –
czasem bas może grać te same dźwięki (np. gdy gitara gra power-chordy, to
bas zazwyczaj gra w tych samych pozycjach), jednak żeby było ciekawiej, to
warto grać coś innego niż gitara. I tu ważna uwaga: gitara basowa ma
przede wszystkim grać w podkładzie – a więc zapomnij o
solówkach czy super-wykręconych zagrywkach, których nie opanowałeś w stu
procentach. Taka rola basu – solówki i zagrywki to głównie sprawa
gitarzysty. Oczywiście, wszystko zależy od aranżacji i charakteru utworu,
jednak omawiamy tu teraz podstawy basowania. Jeśli więc zaczynasz przygodę z
basem, broń Boże nie staraj się wychylać, grać melodii czy akordów. Nie
kopiuj tego, co gra gitara (chyba, że akurat to jest wymagane), skup się na
akordach, które są w utworze i graj ich prymy, czyli dźwięki, od których
budowany jest akord. Przykładowo, jeśli gracie „Sweet Home Alabama”, to
gitara gra zagrywkę opartą na akordach D, C i G. Więc co ma grać bas?
Dźwięki D, C i G. Kopiowanie gry gitary brzmiałoby fatalnie – po prostu
zagraj te trzy dźwięki tam, gdzie trzeba i wszyscy będą hepi.

4. „Mniej” znaczy „więcej”

A propos grania dźwięków tam, gdzie trzeba – tu bardzo krótka i prosta
zasada: lepiej zagrać mniej niż więcej. Im więcej wygibasów wsadzisz w
kawałek, tym większe ryzyko pomyłki jeśli nie znasz jeszcze skali zbyt
dobrze; poza tym takie „mieszanie” basu w tle może być uciążliwe dla
niektórych słuchaczy. Bas może grać dużo, ale tylko wtedy, gdy wymaga tego
utwór. Jeśli gracie prosty kawałek, np. właśnie rzeczone „Sweet Home
Alabama”, to już lepiej grać spokojnie te trzy dźwięki niż błądzić po
gryfie szukając zagrywki czy pochodu, którego jeszcze tak naprawdę się nie
zna bądź nie rozumie. Gra na basie to nie igrzyska olimpijskie – gdy
zaczynasz swoją przygodę z basem, nie zapatruj się w wyścigowców pokroju
Billy’ego Sheehana, który jest zaprzeczeniem niemal wszystkich idei
związanych z prawdziwym basowaniem. Posłuchaj sobie Beatlesów (tak, tak!
Paul McCartney grał prosto i skutecznie), The Who (tam na basie grał
nieżyjący już John Entwistle), Pink Floyd, albo The Doors. Właśnie z The
Doors jest o tyle ciekawa sprawa, że był to zespół de facto bez basisty.
Brzmienie basu na koncertach The Doors było zasługą klawiszowca Raya
Manzarka. W nagraniach studyjnych na basie grał muzyk sesyjny. Słuchając
koncertowych nagrań The Doors wsłuchaj się właśnie w linie basu z
klawisza. Nie chodzi tu o technikę gry na basie, a ogólnie o funkcję niskich
tonów w kontekście zespołowym. W mojej ocenie Ray Manzarek był jednym z
najlepszych „basistów-niebasistów”. Ambitne basowanie w stylu Geddy’ego
Lee z Rush czy Chrisa Squire’a z Yes zostaw sobie na później. Przyjdzie czas.
Pamiętaj – mniej znaczy więcej. Przynajmniej na samym początku. Im więcej
grasz, a im więcej umiesz, tym większy chaos wprowadzasz. Graj prosto i
skutecznie. McCartney. Waters. Manzarek.

5. Graj palcami i kostką

Kostką czy palcami? Tu wszystko zależy od indywidualnego wyboru. Chociaż
można pokusić się o uproszczenie, że jeśli zamierzasz grać szybką,
ostrą muzykę – np. jakiś punk rock – to lepiej basować kostką. Po
pierwsze – ostry, stanowczy, bardziej wyrazisty dźwięk kostkowanego basu
bardziej pasuje do stylów muzycznych, w których takie brzmienie jest
pożądane (a więc, w uproszczeniu: punk rock, metale szybkie i industrialne).
Po drugie – nauczyć się grać kostką jest łatwiej, zwłaszcza, jeśli
mówimy o szybkości grania. Łatwiej jest wycinać szybkie szesnastki kostką
niż palcami, poza tym w punk rocku jednak preferowane jest bardziej selektywne
brzmienie, którego nie osiągnie się szybkim palcowaniem (które daje
cieplejszy, bardziej przymulony ton). W niektórych gatunkach muzycznych granie
kostką jest średnio mile widziane: w jazzie, fusion, bluesie, funku,
reggae… Innymi słowy, tam gdzie bardziej ceni się ciepełko basu, tam
bardziej „leży” brzmienie palcowane. Jednak i tak ostateczną decyzję
podejmujesz Ty. Wszystko zależy od tego, co i jak chcecie grać, i co brzmi
lepiej w Waszym graniu – kostka czy palce, a może raz jedno, a raz drugie.
Np. w rocku progresywnym można by było bardziej się spodziewać gry
palcowanej, jednak Roger Waters czy Chris Squire grają kostką i ma to swój
niewątpliwy urok. Chris Squire z Yes jest chyba jednym z najbardziej znanych
basistów rockowych grających kostką – zawdzięcza to swojemu bardzo
charakterystycznemu brzmieniu gitary basowej Rickenbacker. Powótrzę zatem,
że to do Ciebie należy decyzja, co wybrać i co pasuje lepiej do akurat
granego utworu. Według mnie ciekawie jest grać i palcami, i kostką – w
kilku kawałkach wykorzystać jedno brzmienie, a w innych drugie. Wniesie to
sporo urozmaicenia, a Tobie pozwoli rozwijać się muzycznie. Poświęć
więcej czasu na ćwiczenia gry palcami – nauka gry kostką pójdzie
szybciej, przynajmniej tak wynika z mojego doświadczenia.

Na koniec krótka subiektywna lista muzyków i płyt, które pomogą Ci
rozpocząć wspaniałą przygodę z basem:

Roger Waters (Pink Floyd)

płyta „The Dark Side Of The Moon” (1973)

Adam Clayton (U2)

płyta kompilacyjna „U2: The Best Of 1980-1990” (1998)

Dave Brown (Santana)

płyta „Santana” (1969)

Sting (The Police)

płyta kompilacyjna „The Police” (2007)

Geezer Butler (Black Sabbath)

płyta „Paranoid” (1970)

Billy Cox (Jimi Hendrix)

płyta „Band Of Gypsys” (1970)

Tim Commerford (Rage Against The Machine)

płyta „Rage Against The Machine” (1992)

Flea (Red Hot Chili Peppers)

płyta „Stadium Arcadium” (2006)

płyta koncertowa „Baduizm Live” (Erykah Badu, 1997)

– to płyta z gatunku R&B/neo-soul, jednak warto się z nią zapoznać i
wchłaniać inną wrażliwość muzyczną, a to jest niezwykle ważne – nie
tylko w grze na basie

Ostatnia uwaga: warto słuchać różnych gatunków muzycznych, w których bas
wydaje się mieć rolę szczególną, a więc – funk, soul, R&B, reggae
– nawet jeśli nie bardzo siedzimy w takich klimatach. Im więcej wpływów,
tym więcej ciekawych pomysłów w późniejszej własnej twórczości.
Powodzenia!

Podziel się swoją opinią
Kubolski
Kubolski
Artykuły: 5

49 komentarzy

  1. Słodko, aczkolwiek punkt drugi jest źle sformułowany. Początkującego
    basistę może wprowadzić w błąd.

    Jak już zauważyłeś w odpowiedzi ze skasowanego tematu – nie chodzi o
    dopieprzanie dołu do oporu.

    Ja odkryłem najlepsze ustawienie EQ swojego zestawy – „na płasko”.

    Wszystko na godz. 12 i EWENTUALNIE jak czegoś brakuje to !leciutko!
    zdejmuję/podbijam.

    Equalizer nie służy do ustawiania brzmienia, tylko do dostosowania brzmienia
    do pomieszczenia lub kapeli.

  2. Ja do tych płytek dorzuciłbym jeszcze Millera np „M2-Limited Edition” ,
    Wootena „Soul Circus” no i Wojtka Pilichowskiego np koncert dvd 🙂

  3. @Guardbass: Ja do tych płytek dorzuciłbym jeszcze Millera np „M2-Limited Edition” , Wootena „Soul Circus” no i Wojtka Pilichowskiego np koncert dvd 🙂

    z dopiskiem jak nie grać na basie :)))

  4. Mazdah, to jeszcze wszystko zalezy od sprzętu na którym grasz. Grałem na
    kilku wzmacniaczach na których bez obcięcia prawie całej góry po prostu nie
    dało się grać. Ale fakt – equalizer nie służy do ustawiania brzmienia.

    http://www.myspace.com/glukozaband

  5. 2 pkt trąci trochę filozofią gitarzystów (a ja będę grać wysoko i
    akordami !!! :D)

    i się zacznie bitwa na gusta ,przecież on zaznaczył że subiektywnie ,pany i
    panie

  6. jigsaw – nic tu nie trąci, bo jest to poradnik dla basistów raczkujących, a
    nie starych wyjadaczy

  7. panowie nie wypisywać bzdur – nie polecam ustawienia eq na plasko – oszem w
    samym instrumencie tak – ale na tym koniec. Equalizer służy do kreacji
    brzmienia tak samo jak artykulacja – są pewne pasma istotne dla gitary basowej
    które warto podbić i pewne które warto stłumić wynika to z kontekstu
    muzycznego, artykulacji, rodzaju instrumentu i kombinacji przystawek. Np przy
    graniu na pickupie bridge konieczne jest spore podbicie dołu od 100Hz w dół
    spore podbicie niskiego środka 160 – 250 Hz nieznaczne wytłumienie
    częstotliwości około 350Hz i jeśli ktoś lubi podbicie góry 2500 do 4000
    Hz. nieumiejętne korzystanie z equalizera może skończyć się katastrofą
    dla brzmienia naszego jak i kapeli.

  8. Bardzo fajny, hum, poradnik. 🙂

    Prosto napisany, bez zbędnych dodatków, to co w graniu na baśce chodzi bez
    odstraszania w graniu do niej. 😉 (czytaj godziny gry skal/akordow
    wolno/szybko z metronomem np. 😛 )

    Sądzę, że nie jednemu się przyda, sam wyciągnąłem małą lekcję dla
    siebie. 🙂

    Dzięki i pozdrawiam. 🙂

    ••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
    „…The hunter must hunt.

    The moment he stops,

    he becomes the hunted…”

    – A.S. LaVey

  9. Bullszit panowie 🙂

    EQ na płasko to jedyne rozsądne ustawienie wtedy i tylko wtedy, kiedy sam
    sprzęt Wam odpowiada brzmieniem.

    Załóżmy, że ktoś kupuje sobie wzmacniacz, kolumnę i bas. Stwierdza już w
    domciu, że przydałoby się trochę więcej górki w brzmieniu, bo to, które
    idzie wprost z gitary mu nie pasi. Rzecz jasna może sobie zamówić u
    jakiegoś lutnika Andrzeja dechę z jaśniej brzmiącego drewna, ale prościej
    jest podbić górę na EQ 😀

    Wiem, że to takie pierdoły w sumie, ale skoro temat ma być dla
    początkujących… 😉

    Oczywiście to działa jak się jest w domu i gra samemu. W zespole priorytet
    powinno mieć brzmienie całości i to jak się bas dogaduje z gitarami
    (tudzież innymi wymysłami typu trąbki, pompki i inne duperelki)

    EDIT: Ja sam chociaż stosuje na piecu flat ekłalizację to na gitarze mam
    rocknroll- wszystko na full 😀

  10. EDIT: Ja sam chociaż stosuje na piecu flat ekłalizację to na gitarze mam rocknroll- wszystko na full

    czyli najgorzej jak może być – eqalizerek na bateryjkę w gitarze przy
    ustawieniu na full dramatycznie ogranicza dynamikę i podnosi szumy oraz zabija
    artykulację dodaje również bardzo dużo zniekształceń fazowych
    itd…jeśli basista przychodzi do studia z tak ustawionym basem proszę o
    ustawienie eq na zero przeprowadzając mu półgodzinny wykład z
    elektroakustyki jeśli pomimo to odmawia kończymy współpracę. Eq we
    wzmacniaczu jest zasilany dużo wyższym napięciem i wykonany z dużo lepszej
    jakości elementów niż nawet najbardziej wypasiony „aktyw” equalizować
    należy tylko na wzmacniaczu bądz preampie do nagrywania oczywiście w
    rozsądnym zakresie powiedzmy +-6dB Eq w instrumencie można wykorzystać do
    drobnych korekt na scenie i nic poza tym

  11. Wiesz Alfik, zapewne jak potrzeba, to się koryguje. Po to jest EQ. Do
    korygowania, nie do ustawiania brzmienia.

    Moja filozofia jest taka – jeśli nie zagada bez kręcenia EQ, to jest
    gówno.

    Tej filozofii się zawsze będę trzymał.

    Jedyny wyjątek od tej zasady, to piece lampowe, które brzmią z*ebiście
    nieważne jak ustawi się EQ 😀

  12. ło. no mnie się poszczescilo z perkmanem, gra się bardzo przyjemnie z nim i
    nawzajem se odgadujem co zaraz będzie przy jamowaniu.

    @Klonky: EQ na płasko to jedyne rozsądne ustawienie wtedy i tylko wtedy, kiedy sam sprzęt Wam odpowiada brzmieniem.

    tez mi się tak wydaje.. Miałem czektera to cudowałem z eq, żeby jakoś mi to
    brzmialo (mahon+emg) i nijak nie udalo mi się spoko ustawić. Teraz pretzelen i
    jest na płaskim eq i jak sobie przyjebię z rana (bądź popoludnia) to micha
    się cieszy. 🙂

    @Alfik:

    @Guardbass: Ja do tych płytek dorzuciłbym jeszcze Millera np „M2-Limited Edition” , Wootena „Soul Circus” no i Wojtka Pilichowskiego np koncert dvd Smiling

    z dopiskiem jak nie grać na basie Smiling))

    +wyjebilion. 🙂

  13. mazdah grasz na preclu – precel najlepiej brzmi na zero albo prawie na zero tam
    nic nie trzeba korygować ale np brzmienie Jaco to jazz + bridge solo plus
    korekcja inaczej się nie da bo będzie za płasko – ale też brzmi
    świetnie

  14. @Alfik- nie mam takiego wspaniale czułego ucha 🙂 Dla mnie moje EQ
    Bartoliniego w basie daje lepszy efekt niż EQ w Taurusie B-2015. Koniec kropka
    😀

    Jak wejdę do studia i się ktoś tego uczepi- wyzeruje. Nie ma problemu. Byle,
    żeby mi pan akustyk ustawił takie brzmienie jakie miałem wcześniej za
    pomocą tego swojego magicznego sprzętu.

    A jakby w studiu ktoś mi zaczął półgodzinny wykład nt. elektroakustyki to
    ja bym podziękował za współpracę (wiedza jak wiedza- każda jest
    przydatna, ale nie płacę za wykład tylko za ewentualne „wyzeruj EQ w basie”
    i nagranie :)) Doświadczeniem można się podzielić jak nikomu się nie
    śpieszy i można się ze zrozumieniem wysłuchać.

  15. Mazda, źle mnie zrozumiałeś. Nie chodzi mi o to, że w studiu trzeba na
    szybko odbębnić kawałek, bo godziny lecą (nota bene: wiadomo- jak się
    człowiek śpieszy to nie umie grać i przez pośpiech wychodzi jeszcze
    dłużej).

    Chodzi o to, że do studia się przychodzi nagrać. And thats all. Czas na
    pogawędki techniczne o różnicy między EQ w piecu a w basie jest jak nikt
    nie ma nic do zrobienia (o teraz chyba lepiej dobrałem słowa).

  16. Co do wstępu: gitara basowa nie jest wariantem basowym gitary elektrycznej,
    tylko głośniejszą i poręczniejszą wejsją kontrabasu i jako taka
    powstała.

    Alfik – chodząca wikipedia 🙂

  17. Klonky pan akustyk prawdopodobnie ustawił by inne brzmienie niż podbite przez
    Ciebie +15 (+18) dB 40 Hz i 4kHz i ewentualnie +15 (18dB) podbity środek bo
    wie że takie brzmienie to katastrofa dla nagrania i nieczytelny miks – chyba,
    że ustaliļlby z Tobą że basu na tym nagraniu ma nie być za bardzo
    słychać

  18. Myślę, że bylibyśmy w stanie w studiu dojść do porozumienia 🙂 Znowu źle
    sformułowałem myśli. Mówiąc „takie brzmienie jakie miałem wcześniej”
    chodziło mi po prostu o dźwięk, który mi się podoba i sądzę, że ludzie
    pracujący w studiach są w stanie dopasować brzmienie nie zabijając nagrania
    przy okazji 😉

    A tak BTW- jakby kiedyś nam się zdarzyło spotkać w studiu (bo
    przeczytałem, żeś z Warszawy) to chętnie posłucham o różnicy między
    tymi equalizerami. Serio, serio.

  19. Do porozumienia można dojść w studiu bardzo szybko – wystarczy posłuchać
    basu w kontekscie kapeli i na kilku różnych odsłuchach – od razu wiadomo co
    się sprawdza a co nie. Wpadnij z basówką do studia to obadamy sprawę
    błyskawicznie

  20. No nie wiem. Wiem też, że „tak się to robi” tzn liczy od godziny. Ale to nie
    znaczy, że musi mi się to podobać. Osobiście zawsze bym wolał wybrać
    opcję „stawka za numer/całość” niż od godziny.

  21. stawka za numer – calość to opcja dla nielicznych doświadczonych kapel
    które potrafią grać i wiedzą o co im chodzi. Wtedy warto poszukać
    brzmienia nie patrząc na czas i stres. Nikt jednak nie pójdzie jednak na
    wielogodzinne szukanie brzmienia którego nie ma w samej kapeli i aranżu i
    nagrywanie setek nierównych i niestrojących wersji przez amatorów w
    rozliczeniu o o tzw dzieło…

  22. Wtrące swoje trzy grosze.

    Od strony elektronicznej.

    Im lepiej wzmacniacz brzmi z EQ ustawionym na 0 (lub na gdz. 12) tym lepsza
    klasa wzmacniacza. wzmacniacz ma brzmiec sam w sobie. Korektor, jak sama nazwa
    wskazuje ma tylko korygować.

    I stare firmy tak mają – różnice miedzy brzmieniem marszałka i fendera.

    Nowe – wszystkie jednakowe i plastikowe (uwaga! – uogólniam).

    Dlatego wolę lampowce.

    Wystarczy Volume, bass, treble i …. już.

    P.s. Kubolski – fajnie napisałeś.

  23. Nie czepiaj się 😉 całkiem fajnie piszą 🙂

    ———

    @Dante Morius: i jak w reklamach biedronki:
    W tym miesiącu w Skład Muzyczny.pl:
    Skaj łej – prosto od farmera, 399, 99zł!

  24. 1.
    http://www.było.pl <- takich wstępów chyba było już z milion. Może parę
    wniosło coś nowego albo było z ładem i składem i wmiare sensownie

    2. wszystko tak śmierdzi kompleksami gitarzysty że ja pierdziu

    3. Powołujesz się na Flea a chyba nawet nie wiesz co ten człowiek dokładnie
    gra

    4. trochę mądrych rzeczy napisałeś w 3 i 4 podpunkcie, ale patrz też punkt
    2 mojego postu

    5. do punktu 5 – a ja gram z paznokcia, bo się na klasycznej w szkole muzycznej
    tak nauczyłem. Bass ma fajny drapiezny dźwięk kostki i wygode paluchów.

    6. to w sumie do poprzedniego

    „W niektórych gatunkach muzycznych granie kostką jest średnio mile widziane:
    w jazzie, fusion, bluesie, funku, reggae… „

    pierniczenie po goleniu. Szczególnie to o bluesie czy reggae. Kostka ogółem
    jest dla miękkich, ale na pewno nie negowana

    7.”Gra na basie to nie igrzyska olimpijskie – gdy zaczynasz swoją przygodę
    z basem, nie zapatruj się w wyścigowców pokroju Billyego Sheehana” to
    mądrze rzeczone. Punkt +1

    8. Nie rozumiem czemu nie przywołujesz takich postaci jak Ścierański czy
    Pilichowski. Czyżby nie pasowali do całości?

  25. 9. zdecydowanie można mniej agresywnie bo skacze ci pompka a koledze się
    chciało ,sprowokował ciekawą dyskusję i przedstawił własne zdanie ,może
    załuż konkurencyjny wątek o podobnej treści zamiast…

  26. jak to dobrze ze mój perkman to w 1/100 mulat 😀 ma murzyńskie wyczucie rytmu,
    gra rok i z*ierdala jak malo kto i naprawdę zajebiscie się z nim gra
    (wczesniej grałem z innym i chujoza była) 😛 co do brzmienia, można wypelniac
    dol ale jak chce się być slyszalnym to bez środka się nie obejdzie 😛

  27. Carol Kaye jest gitarzystka jazzową która w 1963r ze względu na analizę
    rynku przerzuciła się na granie na basie nie zmieniając przy tym techniki
    gry. Ponieważ wcześniej była muzykiem sesyjnym – dobrze czytała nuty, co
    wśród basistów elektrycznych było w owym czasie rzadkością. Dlatego też
    dostała natychmiast dużo propozycji pracy i to czytanie nut avista a nie jej
    groove czy też brzmienie było przyczyną jej ogromnego sukcesu. Jest też
    autorką pierwszych podręczników gry na basie elektrycznym co dodatkowo czyni
    z niej tzw „postac legendarną” Przez basistów grających kostką o których
    zwykło się mówić, że są sfrustrowanymi gitarzystami i idą drogą na
    skróty bo kochą łatwiej szybko ósemki po jednej strunie nap..dalać itd itp
    jest zawsze stawiana za wzór „pro” który grał kostką. Jednakże ona
    właśnie była owym sfrustrowanym gitarzystą który na basie zaczął grać
    bo miał tak więcej dżobów. Jej rola dla rozwoju techniki gry na basie jest
    więc zwykle mocno przewartościowywana. Choć sam kostką nie gram gdyż
    najzwyczajniej brzydzę się tą techniką gry to oczywiście szanuje i wielbie
    wielu basistów tak grających np Chrisa Squire lub Antony Jacksona w jej
    jednak przypadku uważam że kostka była podyktowana jedynie zwykłym
    lenistwem a nie uzasadnieniem brzmieniowym bądz feelingowym

  28. Alfik wie, kto to jest Carol Kaye, Magic jeszcze chyba nie.

    Aczkolwiek znacznie bardziej ją cenię, tym bardziej, że sound z owej kostki
    ma lepszy niż wielu pro basistów ( nie będących gitarzystami ) z palucha.
    Taką technikę wybrała i tak grała. IMO gdyby była cienka, to by ją z
    miejsca wygryzł Bob Babbit, Duck Dunn i J. Jamerson 😉

    Moim zdaniem to tak jakby powiedzieć, że Jamerson szedł na łatwiznę
    grając jednym palcem, bo był sfrustrowanym kontrabasistą, który na basie
    grał żeby mieć więcej dżobów 😉

  29. Babbit Duck Dunn i Jamerson mieli kupę roboty w innych miastach i innych
    studiach – grali głównie co czuli i takie nuty jakie chcieli. Carol była
    raczej do odtwarzania tego co jej napisali w partyturze panowie pokroju Briana
    Wilsona. To nie te same funkcje. Ona Popik i orkiestrówka (tak jak nasz
    basista z radiówki z lat 60tych) a oni R,n,B. Jamerson grał i na tym i na tym
    w zależności co potrzebował …

  30. Znów racja, aczkolwiek grając jednym palcem, James zdecydowanie nie miał
    wielu zwolenników.

    Na dodatek ten dziwny paradoks – człowiek, który w latach 60 nie bał się
    wywrócić techniki gry na basie do góry nogami, w latach 80 nie mógł
    znaleźć roboty, bo opierał się jakimkolwiek zmianom.

    Kaye gra do dziś

    Babbit też, chociaż sam narzeka w swojej biografii, że od 40 lat nie zagrał
    nic swojego 😀

    Ja mam do niej szacun, jak do wielu innych znacznie lepszych ode mnie zresztą
    🙂 Chociaż wszystko to, co piszesz jest prawdą.

    Roger Waters też jest jednym z bardziej szanowanych basistów, chociaż jak
    sam wiele razy wspominał – nie interesowała go nigdy ani technika gry, ani
    sprzęt. Do tego nie ma słuchu muzycznego, bas wybrał, bo był najprostszy, a
    na czymś grać musiał. Na koniec dodaje, że najchętniej nie grałby na
    niczym 😀

    No i większość partii nagrali i zagrali za niego inni, także na koncertach
    😉

  31. Roger Waters jest jednym z najwybitniejszych kompozytorów ubiegłego stulecia
    a Pink Floyd jest dla mnie najważniejszym zespołem w historii muzyki
    rockowej. Nasz kolega Kubolski nie powinien tutaj chyba się jednak powoływać
    na niego z bardzo bo 3/4 basów na płytach zagrał za niego Gilmour a dla
    nowicjusza zarówno analiza harmoniczna the dark side of the moon jak i
    zrozumienie roli basu w tych utworach to zadanie chyba zbyt trudne

  32. @ Magic: Dzięki za uwagi. O Ścierańskim i Pilichowskim nie wspominam, bo to
    trochę nie ta liga dla początkujących – oni grają też mocno jazzowe
    rzeczy, więc warto się z nimi zapoznać, ale może nie na samym początku
    grania na basie, bo można się tylko zniechęcić.

    @ zakwas: O slapie nie pisałem, bo też chyba za wcześnie na takie rzeczy.
    Poza tym zwyczajnie nie przepadam za basistami, którzy grają przede wszystkim
    tą techniką (Pilichowski, Wooten), jest to dla mnie męczące (chlubne
    wyjątki: Larry Graham i Marcus Miller). Ty jesteś wyjątkiem, Kwaśny, bo z
    Tobą przyszło mi grać 😉 Poza tym nie grasz slapem CAŁY czas…

    Aha, i nie pogrubiaj wyrazu napisanego błędnie, bo to w oczy kole 😉

  33. @Alfik: Roger Waters jest jednym z najwybitniejszych kompozytorów ubiegłego stulecia a Pink Floyd jest dla mnie najważniejszym zespołem w historii muzyki rockowej.

    TAK! Ale jest też basowym kuriozum, o czym nie wszyscy pamiętają.

  34. Kubolski, już napisałem. Ale napiszę jeszcze raz.

    Roger Waters nigdy nie uczył się grać na basie. Nigdy nie interesowało
    doskonalenie techniki – jak czegoś nie mógł koślawo wykostkować to robił
    to za niego Gilmour albo wynajęty gość na koncertach.

    Teraz radzi sobie bez tego, bo w końcu te 40 lat MUSI rozwinąć 😉

    Instrument stroił mu Richard ( teraz ma tuner w racku ) gdyż Roger nie ma
    słuchu muzycznego.

    Czytałem wywiad, w którym zaznacza, że nigdy, przenigdy nie poświęcił ani
    chwili na ćwiczenie na basie, wybrał bas, bo tak było najłatwiej. I
    najchętniej nie grał by na niczym, ale niestety musiał.

    I ostatnia, najmniej ważna w sumie ciekawostka:

    Dwa z trzech lego „legendarnych fenderów” to kopie/składaki, z gryfami
    Charvela, z kalkomanią Fender kupioną na Ebayu.

    To jest kompozytor, ale raczej wizjoner niż wirtuoz. On wie jak coś ma
    brzmieć, wie jak coś ma wyglądać i ma sztab ludzi, żeby ideę wdrożyli w
    życie.

    Co i tak nie przeszkadza mi w niczym, bo uwielbiam patrzeć jak gra i słuchać
    „jego” linii. Sam zresztą w rockowym graniu staram się podchodzić do basu z
    równie oszczędną filozofią.

  35. @Kubolski: @ Magic: Dzięki za uwagi. O Ścierańskim i Pilichowskim nie wspominam, bo to trochę nie ta liga dla początkujących – oni grają też mocno jazzowe rzeczy, więc warto się z nimi zapoznać, ale może nie na samym początku grania na basie, bo można się tylko zniechęcić.

    zniechęcić? a czemu? Pilichowski rzeczywiście przybliża się w swym graniu
    do prędkości światła. Ale pan Krzysztof przede wszystkim duży nacisk
    kładzie na harmonie. Dla przykładu weźmy sobie kawałek Realase The
    Prince

    http://www.miki18.wrzuta.pl/audio/m2MQUPtYnV/03_release_the_prince

    nie ma tu jakiś zbyt skomplikowanych pochodów ani chwytów na których można
    sobie połamać paluchy. Cała magia siedzi w rytmice i harmonii. Jednocześnie
    bas wiedzie prym razem z wokalem.

    @mazdah: Alfik wie, kto to jest Carol Kaye, Magic jeszcze chyba nie.
    Aczkolwiek znacznie bardziej ją cenię, tym bardziej, że sound z owej kostki ma lepszy niż wielu pro basistów ( nie będących gitarzystami ) z palucha. Taką technikę wybrała i tak grała. IMO gdyby była cienka, to by ją z miejsca wygryzł Bob Babbit, Duck Dunn i J. Jamerson 😉
    Moim zdaniem to tak jakby powiedzieć, że Jamerson szedł na łatwiznę grając jednym palcem, bo był sfrustrowanym kontrabasistą, który na basie grał żeby mieć więcej dżobów 😉
    —–
    Excuse me, what are you doing up there at the 15th fret? Get back down low where you belong!
    http://www.trm.info.pl

    ale zaczyna nam się podstawowy problem mieszać – nie wrzucaj cienkich i
    miękkich do jednego wora! To zaupełnie dwa osobne określenia 😀

    @mazdah: Alfik wie, kto to jest Carol Kaye, Magic jeszcze chyba nie.

    no comment

  36. Nieważne, że Roger nie umie grać 😉 Ważne, żeby się wsłuchać w
    dźwięki basu na płytach Floydów, bo są tam rzeczy proste i skuteczne, a to
    w basie najważniejsze (oczywiście cały czas mam na myśli początki
    basowania) :]

  37. @Kubolski: Taką nić porozumienia mają np. Flea i Chad Smith w Red Hotach (tudzież Zakwas i Kolbe w Kumamie, hyhyhy)

    :hahaha:

    Że też Ci się chciało tyle pisać.

    Ino w punkcie 5 o czymś zapomniałeś… podpowiedź: o slapie 😉

    Co do dołu w basie to tłumaczyłem Ci to ostatnio. Dół dokręcany, w
    warunkach koncertowych zwłaszcza, jest niepożądany. Tworzy
    się niejako „samoistnie ze sceny”.

    Ciężko o tym pisać…

    Cóż w każdym razie sam wolę kręcić dolnym środkiem i być selektywny
    niż dawać dołu i buczeć.

    EDIT: Sorry za byka, ale zważ która była godzina jak to pisałem 😛

  38. @Kubolski: O slapie nie pisałem, bo też chyba za wcześnie na takie rzeczy

    A moim zdaniem spokojnie można zaczynać grę na basie od slapu. Na pewno nie
    będzie łatwo, ale to technika jak każda inna, i czy będziemy na początku
    koślawo rwać kostką, czy też nierówno uderzać kciukiem to nie ma
    znaczenia. Początki zawsze bywają trudne. 😉

  39. a mi się od początku gra kostką nie podobała i jej nie uskuteczniam we
    własnym wykananiu, nie ma to jak naturalna nie wymuszona gra palcami, a klang
    to radziłbym zacząć jednak ciut później, jeśli ktoś lubi oczywiście, bo
    chyba jednak dużo więcej wysiłku trzeba w klangowanie włożyć, żeby to
    jakoś sensownie zabrzmiało

    dziwi mnie, że jak mówicie na początek łatwiej jest grać kostką, ja mam
    zupełnie odwrotnie, palce palce palce

    całkiem niezły poradnik, parę rzeczy można by dodać, ale chyba nie sposób
    pamiętać o wszystkim i jednocześnie o wszystkim wspomnieć bez pisania
    grubej księgi o basowaniu, oczywiście można próbować 🙂

    na początek przygody z basem trzeba zadbać o to, żeby postępy były
    widoczne i wziąć sobie kilka prostszych kawałków, odradzam zaczynanie od
    wszelkiego rodzaju kosmosów

    pozdrawiam

  40. @mazdah:
    TAK! Ale jest też basowym kuriozum, o czym nie wszyscy pamiętają.

    Rany, ile ja bym dał, żeby być chociaż w 1/1000 takim „kuriozum”! Ale
    zdaję sobie sprawę, że to tylko takie moje marzenie…

    Mark Owski

Możliwość komentowania została wyłączona.