Loudness war, czyli wojna głośności

"Wojna głośności" to tendencja w przemyśle muzycznym polegająca na produkowaniu nagrań o coraz większych poziomach głośności, co prowadzi do zmniejszenia dynamiki utworów i potencjalnego zniekształcenia. Często skutkuje to męczącym wrażeniem podczas słuchania i jest krytykowane przez wielu artystów.

Loudness war (z ang. „wojna głośności”) – tendencja we
współczesnym przemyśle muzycznym, aby nagrywać, produkować i dystrybuować
nagrania o coraz większych poziomach głośności. Celem takich zabiegów jest
postrzeganie nagrań jako wyróżniających się wobec innych.

Przy porównaniu dwóch nagrań o różnych poziomach prawdopodobne jest, że
to głośniejsze zostanie ocenione jako brzmiące lepiej. Wiąże się to ze
sposobem, w jaki ludzkie ucho odbiera różne poziomy ciśnienia akustycznego:
nasza umiejętność rozróżniania zmian częstotliwości dźwięku zmienia
się wraz ze zmianami w ciśnieniu akustycznym. Im bardziej to ciśnienie
wzrasta, tym więcej niskich i wysokich dźwięków jesteśmy w stanie
rozpoznać.

Podniesienie ogólnej głośności nagrania prowadzi do powstania utworów,
które są maksymalnie głośne od początku do końca. Poziom głośności
zostaje więc spłaszczony, a muzyka ma niewielki zakres dynamiki (tzn. małą
różnicę między głośnymi i cichymi fragmentami). Mały zakres dynamiki
sprawia, że słuchanie takich utworów staje się męczące. Dostrzegają to
przedstawiciele przemysłu muzycznego np. inżynierowie dźwięku Doug Sax,
Geoff Emerick. Powiększanie głośności utworów skrytykował też Bob Dylan,
który stwierdził: Słuchasz tych nowych płyt i są okropne, dźwięk je
całkowicie przykrywa. Nie można niczego rozróżnić: ani wokalisty, niczego
– zupełnie jak szum.

Drugim możliwym efektem jest zniekształcenie dźwięku, określane zwykle
jako clipping. Medium cyfrowe nie może wygenerować sygnału większego niż
jego pełna skala, dlatego też, jeśli poziom sygnału zostanie podwyższony
powyżej tej granicy, fala dźwiękowa zostaje przycięta.

Przykłady „głośnych”, skompresowanych płyt:

Christina Aguilera – Back to Basics

Lily Allen – Alright, Still

Arctic Monkeys – Whatever People Say I Am, That’s What I’m Not

Depeche Mode – Playing the Angel

The Flaming Lips – At War with the Mystics

Paul McCartney – Memory Almost Full

Metallica – Death Magnetic

Muse – Black Holes and Revelations

Queens of the Stone Age – Songs for the Deaf

Red Hot Chili Peppers – Californication

Rush – Vapor Trails

Santana – Supernatural

Sting – Brand New Day

The Stooges – Raw Power (1997 remix)

======================

Info wzięte z Wikipedii. Myślę, że to bardzo interesujący problem.
Rzeczywiście, czasem słuchając współczesnej muzyki ma się wrażenie, że
jest ona coraz mniej dynamiczna.

Był również problem z najnowszą płytą Metalliki, „Death Magnetic”.
Okazało się, że muzyka z niej brzmi lepiej w grze „Guitar Hero III” niż na
płycie kompaktowej, a to z powodu użycia mniej skompresowanej wersji.

Jest już oczywiste, że wraz z upływem lat średni sygnał dźwięku na
nośnikach muzycznych był coraz wyższy. Teraz, żeby uniknąć przesterowania
sygnału, kompresuje się brzmienie całości – tj. zmniejsza się różnice
między głośnymi, a cichymi fragmentami utworów, zmniejszając dynamikę
nagrania (widoczną w postaci amplitudy wykresu pliku audio) do minimum.
Prowadzi to do produkcji płyt coraz głośniejszych i coraz bardziej
męczących dla uszu.

Poniżej link do YouTube’a, który w bardzo prosty i sugestywny sposób
wyjaśnia zjawisko „wojny głośności”:

https://www.youtube.com/watch?v=3Gmex_4hreQ

Tutaj link do strony organizacji Turn Me Up!, która walczy o umożliwienie
artystom nagrywania płyt podług własnych preferencji dynamiki:

www.turnmeup.org/

Pod spodem poczytacie krótki tekst o problemie z „Death Magnetic”:

www.onlygoodmusic.blox.pl/2008/09/Wojna-glosnosci-na-Death-Magnetic.html

Poniżej można podpisać się pod petycją wzywającą do
zremiksowania/zremasterowania płyty. Wszystkich świadomych tego problemu
bardzo zachęcam do jej podpisania:

www.gopetition.co.uk/petitions/re-mix-or-remaster-death-magnetic.html

Czy zdarza mi się słuchać muzyki, która jest skompresowana i mało dynamiczna?
Czym jest wojna głośności w przemyśle muzycznym?
Czy zauważyłem/a, że nowe nagrania są coraz głośniejsze i mniej dynamiczne?
Jaki jest cel produkcji nagrań o coraz większych poziomach głośności?
Czy podczas słuchania muzyki, zwracam uwagę na zakres dynamiki utworów?
Czy zdarzało mi się odczuwać dyskomfort słuchania skompresowanej muzyki?
Jakie są negatywne skutki wojny głośności dla jakości dźwięku na płytach?
Czy zgodzę się z Bobem Dylanem, że nagrania z wojny głośności są „okropne”?
Czy słyszałem/a o organizacji Turn Me Up, która walczy o lepszą jakość nagrywanych płyt?
Czy podpiszę petycję wzywającą do zremiksowania niektórych albumów, aby poprawić ich jakość dźwięku?

Podziel się swoją opinią
Kubolski
Kubolski
Artykuły: 5

104 komentarze

  1. w linku od razu słychać że dźwięk po zmianie jest płaski, chyba jednymi z
    lepiej nagłośnionych płyt są wersje unplugged, a tak poza tym to jak wrzuca
    się kawałek do cool edita i widać że całe pasmo jest zajęte w całym
    kawałku to coś tutaj musi być nie tak, pierwsza wersja nagrania brzmi z
    trylion razy lepiej (link YT)

  2. Wyprzedziłeś mnie – miałem o tym pisać

    Walcze z tym od 10 ciu lat dobrze, że ten temat pojawił się tutaj. Ludzi
    zaczyna męczyć muzyka i nie wiedzą dlaczego – dlatego że nie jest
    zmasterowana tylko zmasakrowana. Loudness war to największy wróg muzyki od
    czasu wynalezienia midi. Zaczeło się od reklam a potem już lawinowo – jeśli
    zgrasz płytę 3 dB ciszej niż konkurencja (co i tak jest już bardzo
    głośno) to przy bezpośrednim porównaniu wychodzi na to że jesteś
    cieniasem. Dodatkowo problemem jest też nagrywanie w domu niedoświadczeni
    realizatorzy ze studiów za 5zł za godzinę którzy dysponują jedynie cubase
    i paroma wtyczkami masakrują nagrania limiterem na sumie aby zakryć braki w
    sprzęcie i umiejętnościach. Młode kapele chcą mieć nagrania podobne do
    ich idoli i koło się zamyka. Panowie i Panie nie żądajcie głośnych
    nagrań żądajcie dynamicznych i dobrze brzmiących…

  3. Dobrze , że ktoś poruszył ten temat.

    Ja po prostu nie mogę słuchać tych „nowomodnych” , płaskich
    masteringów.

    Dla mnie wzorem pozostaje miks płyt Dire Straits.

  4. Chodzi o to, że muzyka staje się produktem do konsumowania w głośnym
    otoczeniu: na ajpodzie, w autobusie, na dworcu, lotnisku, w centrach
    handlowych… Nagranie ma być słychać od początku do końca, bo inaczej
    się nie przebije. Takie podejście rozpiernicza muzykę totalnie. Nie dość,
    że coraz gorzej się słucha płyt, to jeszcze szkodzi to na słuch. Paranoja
    jakaś po prostu.

  5. Dal zainteresowanych: weźcie sobie kawałek „Bohemian Rapsody” Queenów albo
    coś Pink Floydów i któryś z wyżej wymienionych. Wrzućcie w jakieś
    Audacity czy jakikolwiek inny graficzny edytor ścieżek i popatrzcie jak to
    wygląda.

    Nie trzeba być wielkim znawcą żeby żeby zauważyć różnicę.

    Żeby usłyszeć, też nie.

  6. Może należy wydawać podwójne mastery – do domu i do samochodu ipoda itd
    koszt płyt jest niski i to by rozwiązało chyba rozwiązało sprawę

  7. Świetny pomysł! Ludzie, którzy słuchają jeszcze płyt kompaktowych (np.
    takie pierniki jak ja) powinni mieć prawo do słuchania pełnego spektrum
    brzmienia, z niuansami dynamiki itp. Ja do dzisiaj słucham płyt praktycznie
    tylko przez wolnostojący sprzęt audio (wieża hi-fi), więc mnie osobiście
    kompresja w nagraniach zwyczajnie przeszkadza. Ci, którzy słuchają plików
    mp3 w iPodach bardziej sobie cenią wyraźny dźwięk na równym poziomie,
    więc też powinni mieć możliwość kupowania muzyki, która nie będzie
    wymagała obróbki. Tylko pomyśl sobie, ile takie płyty z bonusami w mp3
    mogłyby kosztować… Nic tylko dodatkowy powód dla wytwórni do podniesienia
    cen płyt.

    Nagrania skompresowane mogłyby być dostępne w Internecie, np. na iTunes czy
    w innych sklepach. A jeśli ktoś już porwie się na ekstrawagancję i kupi
    sobie płytę CD, to może sobie sam skompresować i „zklipować” nagrania,
    przerobić na mp3 i wrzucić w ajpoda.

    Na pewno jednak nie może być tak, że to wytwórnia, a nie artysta decyduje o
    głośności i dynamice muzyki na płycie.

  8. Problem z kompresją to i tak pół biedy. Irytujące w brzmieniu (głównie
    płyt metalowych) jest też to, że wszystkie instrumenty starają się być
    „uwyraźniane” na siłę: bas atakuje górą, stopa też, tomy podobnie. Z
    kolei gitary rzężą, by było potężniej, podobnie werbel gra niżej niż
    powinien, dla mocy. Dół idzie do góry, góra w dół. Wynika z tego, że
    wszystkie instrumenty idą na niemal jednej częstotliwości. Spotkałem się
    nawet ze stopą bijącą prawie identycznie jak werbel… To wszystko daje
    okropny hałas.

    To jest dopiero cały problem.

    Dont drink and drive, smoke gangia and fly!

    Thrash Till Death!

  9. buldozerbass, nie slyszales TNBL z lat 90 😀 dzisiaj to cud i miod 😛

  10. Biorąc pod uwagę słuchanie na playerach (co czynię codziennie jadąc do
    szkoły) to płyty wykonane w starym stylu nie przeszkadzają mi w żaden
    sposób (np. wspomniane jako wzór Dire Straits,)a na przykład Death Magnetic
    poprzez było uciążliwe i szybko je usunąłem. Od razu mówię że mój
    sprzęt do audiofilskich superodtwarzaczy nie należy (iRiver T60 ze
    słuchawkami Sennheiser MX360).

  11. Loudness War to żenada. Pomimo tych wszystkich cudów nie są w stanie
    osiągnąć mocy, jaką prezentują stare nagrania rockowych i metalowych
    gigantów. Selektywność, dynamika i brzmienie. Ale wtedy muzyka była
    nagrywana dla ludzi, którzy lubili słuchać muzyki, a nie dla tych, którzy
    lubią słyszeć muzykę.

    Nawet supergłośne stare płyty Black Sabbath, Zeppelin czy Motorhead mają
    więcej dynamiki i czadu niż Shit Magnetic

  12. nasz debiut nagrywaliśmy stosunkowo krótko, ale najwięcej ostrych kłótni
    było o końcowy master – gitarzysta bardzo upierał się żeby dowalić jak
    najwięcej kompresji najpierw na poszczególne ścieżki a potem na całość,
    ja byłem za tym, żeby zostawić wszystko jak jest – pomimo suchości
    nagrania. w końcu udało mi się przekonać naszego realizatora-perkusistę
    żeby wyszło na moje. całość na koniec przepuściliśmy tylko przez
    lampkę. ale batalia toczyła się przez ponad pół roku (there is no shelter
    here – the frontline is everywhere…).

    na szczęście sporo odtwarzaczy samochodowych ma już kompresory – ja
    optowałbym za jakimś czujnikiem głośności, który podnosi volume wraz ze
    wzrostem prędkości a tym samym hałasu… taka automatyczna skrzynia biegów
    dla muzy.

    gorszą sprawą jest że TO się już stało – i ma wpływ na muzyków – przez
    to, że elektronika wpływa na muzykę graną na żywych instrumentach, a razem
    z tym całokształt nagrań współczesnych oddziaływuje ostro na estetykę i
    wartości artystyczne (że się podeprę ingardenowskimi terminami) twórców
    tu i teraz. sam od bardzo niedawna dopiero dostrzegam że pewne rzeczy jest
    sens grać w zespole ze zróżnicowaną dynamiką.

    do czego zachęcam. nawet sejtanów 🙂

  13. sZ: Kumpel miał w samochodzie taki bajer że im szybciej jechał tym
    głośniej grało. Tylko jak ktoś ma głupie pomysły to się to nie sprawdza.
    Tamten jechał 170 bo stwierdził że radio gra za cicho ;P

  14. Sory za ignorancję Skipi, ale co to znaczy TNBL?

    Dont drink and drive, smoke gangia and fly!

    Thrash Till Death!

  15. Loudness War…. eh… szkoda gadać.

    Morderstwo dynamiki, gwałt na muzyce, dziwkarstwo artystów, przemysł
    muzyczny i konsumpcjonizm… Wystarczy połączyć kropki.

    A walczenie z tym w formie petycji itp. uważam za niedorzeczne. Wystarczy nie
    kupować płyt. Niech zadziała prawo rynku. Jak nie będzie popytu to nie
    będzie podaży.

    Także lejcie na słabo zrobione płyty i nie zawracajcie sobie tym głowy….
    i słuchajcie Zappy – ten to wiedział jak nagrać płytę. :]

  16. mc gregor jesteś jakimś wyznawcą prawa rynku?? żenada ten post, to teraz
    nagle zostaniesz bez muzyki tylko po to żeby zaprotestować przeciwko loudness
    war? akurat koncernowi to zrobi różnicę, przemyśl zanim napiszesz bo to
    że, znasz popularne słowo prawo rynku to jeszcze nic nie znaczy

  17. Emsi, niekupowanie płyt to pomysł dobry, ale jakby

    1. O sprawie wiedziało więcej osób niż ci co w muzyce siedzą i obchodzi
    ich dobra jakość tego czego słuchają

    2. Jakby słuchaczom chciało się taki bojkot wprowadzić w życie

    Tak jak z tym co napisałeś w temacie o płatnym JuTubie- tak mała grupa
    odbiorców, którzy zaczną protest w jakiejś formie jest dla wydawcy do
    pominięcia.

    EDIT: W sumie dopóki któryś z nas (a najlepiej to wszyscy 😀 ) nie stanie
    się światowej klasy artystą i będzie go stać na to, żeby dyktować
    warunki nagrania to lipa dalej będzie.

  18. A ja uważam, że ma rację.

    Jak to dobrze, że najczęściej słucham muzyki z lat 70 🙂

  19. to teraz nagle zostaniesz bez muzyki tylko po to żeby zaprotestować przeciwko loudness war?

    On miał raczej na myśli „piracenie w dobrej mierze” (jakby głupio te moje
    sformułowanie nie brzmiało).

  20. Klonky – to, że większość słuchaczy jest na tyle głucha, że nie słyszy,
    że płyta jest de facto popsuta to nie jest mój problem.

    Ja schrzanionych płyt nie kupuję tak samo jakbym nie kupił popsutej
    pralki.

    Jeśli wytwórnia chce wydawać takie płyty i ludzie chcą takie kupować to
    co mi do tego? Niech se robią.

    Nie patrzcie na innych tylko na siebie.

    Satil Devan – nie miałem tego na myśli. Gdybym miał to na myśli to bym to
    napisał.

  21. To i tak jest walka z wiatrakami, nikt nic nie zmieni, ludzie będą chcieli
    słuchać muzyki, to ją kupią, często nie patrząc (lub nie dostrzegając)
    gównianej jakości. Każdy pogrzmi, jaki to szajs dobywa się z głośników,
    ale i tak kupi płytę, bo są na niej dobre kawałki.

  22. No to niech kupują, na zdrowie!

    Ale ja nie mam zamiaru. Co więcej, jeżeli kapela pozwala wytwórni na takie
    potraktowanie swojego materiału, to dla mnie jest to jawny przejaw braku
    szacunku dla słuchacza. Więc skoro im nie zależy, żeby dobrze płyta
    gadała to czemu mi ma zależeć żeby jej słuchać?

    Nie ma po co z tym walczyć. Nie ma takiej potrzeby. Kupujcie to co wam się
    podoba a to co wam się nie podoba to nie kupujcie. Przecież to takie
    proste.

  23. jarbas podpisuje się pod tym co powiedziałeś producent który wyprodukował
    ostatnią płytę metaliki jak i masteringowiec – niestety znane nazwiska
    branży powinni być ukarani dożywotnim zakazem pracy w naszej branży – ta
    płyta to zbrodnia!!!!!!!

    To nie jest walka z wiatrakami – gdyby protesty były wystarczająco duże
    można byłoby wprowadzić ograniczenia prawne np RMS max -12 jak przekracza to
    płyta nie spełnia norm technicznych i nie może być wydana na rynek
    proste…

  24. gdyby protesty były wystarczająco duże

    Ale NIE będą, więc to JEST walka z wiatrakami. Za dużo osób albo ma
    jakość w d*pie, albo jest zatwardziałymi fanami, dla których „Świetna
    płyta, klasyczna metallica, najlepsza płyta wszechczasów, lepsza od
    pozostałych, metallica zaczyna się na death magnetic, 999/10″ itp. Popatrz
    też, że była akcja, gdzie kilka tysięcy osób odesłało swoje płyty do
    siedziby metallici czy gdzieś tam w ramach protestu. Zero odzewu.

  25. A ja np. chcę sobie posłuchać takiego (już wałkując dalej przykład)
    „Death Magnetic” z dobrym miksem bo mam takie widzimisię. Chcę się
    dowiedzieć cóż to Metaliczka nowego nagrała, ale z drugiej strony ktoś mi
    mówi, że płyta jest nagrana do bani. I co teraz zrobić? Nie wiem czy warto
    kupić płytę-bubel, ale z drugiej strony nie mam innej możliwości
    posłuchania (zakładając wszystkie ramy prawne typu „Do not copy, lend,
    exchange, rent, hire, perform in public, broadcast in radio or television…
    etc. itd. and so on”).

    Właśnie w tym jest problem, że wytwórnia CHCE wydawać takie płyty, które
    są przesycone marketingiem. A nie te dobrze nagrane. I lepszym rozwiązaniem
    jest nie wypięcie się na wytwórnię (co można zrobić łatwo i przyjemnie),
    ale poradzenie sobie z problemem (co jest bardzo trudne dla garstki
    użytkowników Basoofki).

    Czaisz co mam na myśli?

    EDIT: kurde, emsi, nie bierz tego do siebie, ale mam wrażenie, że CHOLERNIE
    idealizujesz i upraszczasz sprawę. Zespół, który nagrywa tak a nie inaczej
    może mieć taki nakaz od wydawcy. „Albo tak, albo wcale” i nara, nie ma
    dyskusji. A tym ludziom pewnie nikt chleba w sklepie za frajer nie oddaje. Kasa
    must flow.

  26. i tak wiekszosc ludzi [nie wszyscy (i tak pewnie czesc z was będzie mi
    probowala wmowic, ze mam na mysli wszystkich)] sciaga utwory, a plyty kupuje
    dla zasady, bo np: są fanami zespołu 😛

    @a TNBL – True Norweigian Black Metal

  27. Alfik, czytałem gdzieś, że masteringowiec od Death Magnetic (nie pamiętam
    jak się nazywa) nieoficjalnie stwierdził, że nie chciał się pod tym
    masterem podpisać. Powiedział, że utwory przyszły do niego przekompresowane
    już na etapie miksu i że on nic już z tym nie mógł zrobić. Jak wejdziesz
    np na stronę tej największej chyba firmy masteringowej co robiłę DM (też
    nie pamiętam jak się nazywa…), to pomimo, że tam jest dłuuga list płyt
    które tam wyprodukowano, DM nie widnieje na tej liście… Wstydzą się jej
    po prostu

    Szukam brązowego dźwięku!
    http://www.myspace.com/betatestmusic

  28. może macie racje, ale masa jest muzyki która po prostu męczy i teraz wiadomo
    dlaczego, mimo, że sama w sobie jest dobra to mastering to jedna wielka kupa,
    a słuchacz na prawdę jest między młotem a kowadłem bo co ma zrobić kupić
    źle brzmiącą płytę czy sobie odmówić, słuchanie muzyki niszowej to też
    fajna opcja, ale np jeśli chcesz z ciekawości odsłuchać sobie załóżmy
    kawałek in flames to czy nie wkur.i cię jakość i brak selektywności
    brzmienia? skoro prawa rynku tak świetnie wg was działają to jak doszło do
    tego że problem w ogóle powstał skoro wyjściowo nagrania były lepszej
    jakości? ludzie pragną gówna i je masowo kupują a rynek się dostosowuje?
    coś w tej maszynie jest chyba nie tak bo dąży do samozagłady tak zresztą
    jak i świat rządzony prawami rynku

    filmik o marketingu świetny

  29. Panowie pocieszające jest to ze o problemie loudness war piszą już w przekroju. Debile od marketingu w końcu zorientują się że ludzie przestają słuchać muzyki bo ich męczy i może coś z tym zrobią. Szansą jest też wprowadzenie nowego medium – CD ma swoje lata i od dłuższego czasu wiadomo że ich dni są policzone – przy zmianie medium będzie można sobie przy okazji poadzić z loudness war przy pomocy norm technicznych. zapraszam na
    http://www.myspace.com/blazejdomanski

  30. jarbas ale w guitar hero brzmią trochę lepiej – coś chyba można było
    zrobić cały gearshultz aż grzmi… Magazyny branżowe tak samo a w studiu
    nie mam już siły muzyków uświadamiać bo niby chcą z dynamiką i bez
    limitera za dużego ale czy nie dało by się z 0.5dB głośniej…

  31. No, muzycy chcą zawsze żeby było trochę głośniej. Ale w sumie ja też
    taki jestem. Znaczy się, zmniejszenie dynamiki i lekka pompa i limit według
    mnie bardzo fajnie brzmią w metalu, riff jest wtedy mocny. Jak jest dobry
    limit, to -10 dB czemu nie! Tak więc dobijanie głośności do pewnego stopnia
    według mnie poprawia brzmienie, ale za to jak się tą granicę przekroczy, to
    już mocno pogarsza. To tak jak ze wszystkim chyba… Kurcze fajnie się z wami
    gada, ale muszę na obiadek lecieć! P.S. Alfik, dobre produkcje robisz.
    Zaakceptuj mnie (betatest) na myspace. Pozdrawiam!

    Szukam brązowego dźwięku!
    http://www.myspace.com/betatestmusic

  32. Ja się odniosę do GH. Przeczytałem troszkę na ten temat i wychodzi na to
    że bardzo łatwo da się wyjaśnić dlaczego w grze ta muzyka brzmi lepiej.
    Otóż producent gry otrzymał dość surową wersję. Musiał ją dostosować
    do trybu gry gdzie przy popełnieniu błędu odpowiednia ścieżka po prostu
    jest ściszana.

  33. @Klonky: A ja np. chcę sobie posłuchać takiego (już wałkując dalej przykład) „Death Magnetic” z dobrym miksem bo mam takie widzimisię.

    Ale nikt nie oferuje takiego produktu. Nie ma czegoś takiego. Nie możesz
    kupić czegoś czego nie ma.

    Jest tylko DM ze zrąbanym miksem. I twoją decyzją jest to czy go kupisz czy
    nie.

    No bo weź pomyśl jak zmusić firmę (jak każdą – nastawioną na zysk) do
    jakiejś zmiany?

    Popyt, popyt i jeszcze raz popyt. No chyba, że masz jakąś inną opcję o
    której ja nie wiem? To ja chętnie poczytam.

  34. Teraz popularne (chyba) się robi wydawanie płyt na winylach. Wie ktoś może
    czy to są równie zjechane miksy, czy jednak można liczyć na coś więcej?

  35. @Kubolski: Ludzie, którzy słuchają jeszcze płyt kompaktowych (np. takie pierniki jak ja)quote]

    Są jeszcze starsze pierniki – którzy nie wywalili analogów.
    Mam prawdziwe święto, jak kładę Zeppelinów na gramofonie.

  36. No to teraz już wiem, dlaczego czasem odruchowo naciskam włącznik radia,
    mimo że jest ono włączone. Ciekawe, czy kiedyś będę mógł spokojnie
    słuchać muzyki przy wzmacniaczu wieży mocno rozkręconym, bo teraz jest to
    niemożliwe…

  37. czytałem ten tekst, albo podobny, w jakimś magazynie

    estrada i studio czy coś w tym stylu

    edit:

    a nie, sory, to na wikipedii było

    nie przeczytałem całego posta i głupotę napisałem 🙁

  38. ale na pociesznie można chyba już stwierdzić, że osiągnęli maksymalny
    poziom głośności jaki można (przy którym dźwięk jest jeszcze fajny dla
    95% słuchaczy), czyli pewnie okolice średniej -12, -10 dB RMS, więc chyba
    już dalej to to nie pójdzie.

  39. puciak masz stare dane -6 -7 dB RMS!!!!!!! na -12 czy -10 to się dziś płyty
    audiofilskie zgrywa…

  40. @glatzman:

    @Kubolski: Ludzie, którzy słuchają jeszcze płyt kompaktowych (np. takie pierniki jak ja)quote]

    Są jeszcze starsze pierniki – którzy nie wywalili analogów.
    Mam prawdziwe święto, jak kładę Zeppelinów na gramofonie.

    No baaa… Ja mam kilkanaście klasycznych winyli, a w domu mam aż cztery (!) gramofony. Warto pielęgnować miłość do winyla, bo właśnie ten nośnik charakteryzuje się największą dynamiką dźwięku.

    Bardzo podoba mi się pomysł umieszczania funkcji kompresji dźwięku w urządzeniach audio – w ten sposób można by słuchać albo dynamicznego, albo skompresowanego sygnału.

  41. Dokładnie. Mało tego, słyszałem o maniakalnych zapędach niektórych
    realizatorów na -3 -5db :/

  42. Mazdah -6dB to jest szum różowy podobno ktoś już to przeskoczył ale na –
    3dB to się raczej nie da choć zawsze przed nami nowa płyta Madonny albo
    Kombi…

  43. Też słucham na winylach, tatuś uzbierał całkiem ładną kolekcję,
    prawdziwe perełki, aż szkoda chwilami je marnować na igle, lepiej oprawić w
    ramkę… Ale przyjemność dla uszu (oczu też – okładki w wysokiej
    rozdzielczości! i zdjęcia!) nieoceniona…

    Dostałam niedawno nową „Ten” Pearl Jamu, z 2007 r. Porównałam sobie z
    płytami taty, z lat 60, 70, 80… Brzmiały nieco inaczej. Tu dźwięk jest
    taki wymuskany, inaczej wszystko jest nagrane… Nie wiem, czy mi to
    podpasowało. Chyba wolę to miękkie i skrzypiące lekko brzmienie starszych
    płyt niż tych najnowszego wydania. 😉

    Boom boom pah boom

  44. @Olciak: Dostałam niedawno nową „Ten” Pearl Jamu, z 2007 r. Porównałam sobie z płytami taty, z lat 60, 70, 80… Brzmiały nieco inaczej. Tu dźwięk jest taki wymuskany, inaczej wszystko jest nagrane… Nie wiem, czy mi to podpasowało. Chyba wolę to miękkie i skrzypiące lekko brzmienie

    Kubolski za 3… 2… 1… 😉

    Kurcze, że też nie mam gramofonu w domu.

    Pamiętam jakie to kiedyś było święto jak się odpalało winyla…

  45. Hyhyhy. No ja nie wiem, chyba wkręciła mi się jakaś obsesja, ale słucham
    sobie tych nowych miksów „Ten” i cóż… też mi pachnie kompresją ;P Może
    jestem jakiś przewrażliwiony…

    Ja winyli nigdy nałogowo nie słuchałem, zwykle zapuszczam go w wolnej
    chwili, jak nic i nikt mi nie przeszkadza, słowem – tylko w wyjątkowych
    momętach 😀

  46. skoro jesteśmy przy winylach może mi ktoś coś wyjaśni. co za filozofia w
    wyjście gramofonu na głośnik dać odpowiedni opór, podłączyć dobrej
    jakości, maksymalnie neutralny przetwornik a/d i zapisać w bezstratnym w
    formacie nagrania (do pliku albo na płytę cd/dvd). można słuchać w
    nieskończoność tego niepowtarzalnego winylowego brzmienia i jak ktoś
    słyszy różnicę to chyba tylko za sprawą efektu placebo.

Możliwość komentowania została wyłączona.