tubas – zapracowany… : ]

Autor opowiada o swoim dniu spędzanym w pracy przy dźwiękach cool jazzu, emitowanych z odnalezionych na strychu starych głośników Genius SP-G06. Wspomina też o swojej przeszłości związanej z orkiestrą garnizonową i życiem wojskowym.

Za oknem śnieg po kolana, noga boli jak cholera…

Mam trochę spokoju, bo w związku z pogodą klienci w pracy specjalnie nie
przeszkadzają i dłubię w biurowych zaległościach.

Z głośniczków komputera leci muzyczka. Mój ukochany cool jazz!
(Cool Jazz JAZZRADIO.COM)

Słucham różnych rzeczy, ale to przy tych dźwiękach świat jest taki jak
trzeba…

Szczęśliwie złożyło się, że na strychu firmy znalazłem stare
głośniczki „Genius SP-G06”. Wymieniłem ten nowy szajs dołączony do zestawu
na „zabytek” i teraz wreszcie słyszę kontrabas.

To jednak zadziwiające, że Chińczycy 5 lat temu robili tak sprawne
maleństwa za parę groszy, a teraz trzeba wywalić ponad 200zł na
„kobylasty” zestaw o prawie(sic!) tak dobrym brzmieniu jak te stare pudełka.
Świat schodzi na psy!

Przed chwilą grał i śpiewał Chet Baker… Już nie żyje!

Wciąż pada… Jak w piosence „Kabaretu Starszych Panów” – „Na całej
połaci, śnieg…”

Z okien swojego biura widzę obsypany śniegiem dawny budynek orkiestry
garnizonowej, obecnie przerobiony przez dewelopera na mieszkania.

Firma zajmuje jeden z obiektów po byłej Szkole Oficerskiej i codziennie,
przechodząc przez bramę „Pod Jeleniami” odbywam podróż w czasie.

To przez ten płot Stasiu wciągał swoje panienki na piwniczne balety…

To tą uliczką trzy razy w tygodniu szliśmy do Kasyna Oficerskiego grać na
dansingach…

To na tym placu odbywały się apele i ćwiczyliśmy musztrę paradną…

To przy tym „podiumie” – jak mawiał pewien niezapomniany pułkownik –
odgrywałem na trąbce pobudki, odprawy wart i capstrzyki jako młody
„kot”…

To przez tą bramę koło „świniarni” targaliśmy skrzynki „jaboli” i piwa ze
spożywczaka „na górce” do „klubu” w piwnicy…

Ech, starcza łza się w oczach kręci!

: )

Pamiętam jak zimową porą oficer dyżurny szkoły przyłapał naszego
pianistę i wokalistę (w marszach grał na czynelach) na spaniu przy biurku
podczas nocnej służby. Obudził go i zaczął się wydzierać, na co
usłyszał proste: spier..laj!

Oficerem dyżurnym był sierżant podchorąży, czyli student ostatniego roku
szkoły, tuż przed promocją na oficera. Napisał na naszego Andrzejka raport
do ukarania. Winowajca „na dywaniku” u zastępcy komendanta d/s pol-wych
wyznał, że chętnie odsiedzi tydzień lub dwa w areszcie, bo wreszcie
porządnie się wyśpi! Niestety, niestety…

Musiał grać, biedak – i nici z aresztu.

Biedny „student” musiał wycofywać raport i jeszcze zebrał opier..l. Od
tamtej pory każdy „oficer dyżurny” przed przyjściem na orkiestrę podczas
obchodu kontrolnego, telefonował z informacją, że zaraz będzie!…

Orkiestra to naprawdę były wtedy „święte krowy”.

Kurna, noga boli, a tu trzeba wstać zza biurka i iść po kawkę… Może
jednak zaryzykuję z tym lekarzem?

Wasz zasłuchany i zatopiony we wspomnieniach,

zapracowany „tubas”!

Podziel się swoją opinią

3 komentarze

  1. Drogi Tubasie, gigantyczne dzięki za przedstawienie mi Jazzradia, słucham
    namiętnie drugi dzień stacji Hard Bop, mam zamiar zaliczyć sesję z
    większością kanałów 🙂

  2. A ja mogę powiedzieć tyle że te śmieszne głośniczki basowe 4(sic!) w
    zestawach za 400/ 500zł to zdzierstwo i chamstwo!

    Na strychu znalazłem wierze marki AIWA wyprodukowaną w 92 roku która gra
    lepiej niż właśnie taki zestaw.

    Zestaw zwróciłem i kasa idzie na poczet basowania!

    W sumie temat rzeka, kiedyś może i te sprzęty były brzydsze, ale na pewno
    lepsze!

Możliwość komentowania została wyłączona.